Aktualności
Darmowe
Polityka
RPN
Strona główna
Świat
Półprzewodniki i ananasy
1 kwietnia 2025
25 lutego 2012
Łódź coraz bardziej się wyludnia i pogrąża w zapaści ekonomicznej. W tej sytuacji ginie także Łódź filmowa. Zamiast ratować stolicę polskiej kinematografii, władze zamierzają powołać kolejną narodową instytucję filmową w… Warszawie. To te same władze, które obiecywały nam „dyfuzję” i decentralizację.
Niegdyś cała Polska budowała swoją stolicę, dziś podobno mamy całą Polskę w budowie. Wydaje się, że w końcu wiemy, czego chcemy i jak to zamierzamy osiągnąć. Raport Boniego kreśli kompleksowy plan modernizacyjny. Dokument ten wymienia najważniejsze wyzwania stojące przed krajem w najbliższych dwóch dziesięcioleciach. Są to między innymi: rozwój gospodarki i infrastruktury, odwrócenie negatywnych trendów demograficznych, wspieranie solidarności społecznej i spójności regionalnej. Jednym z kluczowych warunków powodzenia tego planu jest „efektywna dyfuzja”, czyli równomierna dystrybucja wypracowanych korzyści wśród rozmaitych grup społecznych i zróżnicowanych obszarów kraju.
Deklarowanym celem strategicznym jest bardziej zrównoważony rozwój Polski. Może to sugerować, że wychodzimy z okresu dzikiej transformacji, w której wygrywają tylko silniejsi czy sprytniejsi. Dobra rządowa polityka miejska jest tu kluczem do sukcesu. Tymczasem podejmowane obecnie decyzje pogłębiają istniejące nierówności i utrwalają marginalizację niektórych ośrodków. Takie narzędzia zmiany jak chociażby możliwość lokowania nowych, centralnych instytucji poza Warszawą, nie są wykorzystywane. A to mogłoby wesprzeć kształtujące się metropolie i centra regionalne.
Niechęć przed decentralizacją – a w zasadzie „dewarszawizacją” – dotyczy również decyzji o lokowaniu narodowych instytucji związanych z kulturą, nauką i edukacją. Nadal zdecydowana większość z nich powstaje w stolicy, jak chociażby Muzeum Historii Polski czy Narodowy Instytut Audiowizualny. Oczywiście istnieją również przykłady decyzji odmiennych. Gdańsk, który buduje markę na ważnych wydarzeniach historycznych, został wybrany na siedzibę Europejskiego Centrum Solidarności i Muzeum II Wojny Światowej. W Krakowie, który od lat promuje się jako Miasto Literatury, usytuowano Instytut Książki. Tradycje uniwersyteckie sprawiły, że umieszczono tam również Narodowe Centrum Nauki dystrybuujące środki na polskie badania naukowe. Decyzje te wydają się właściwe zarówno ze względu na historię, jak i na wyzwanie w postaci zrównoważenia rozmieszczenia instytucji władzy. Owe przywileje lokacyjne pokazują jednak także, że usytuowanie narodowych instytucji wiąże się z topografią władzy symbolicznej, ekonomicznej i politycznej.
Mamy w Polsce 17 miast liczących więcej niż 200 tysięcy mieszkańców. Obdzielenie ich wszystkich ważnymi instytucjami narodowymi jest pewnie niemożliwe. Na mapie instytucjonalnej władzy z miastami posiadającymi ponad 500 tysięcy mieszkańców widać jednak znaczącą lukę. Myślę o 730 tysięcznej Łodzi, leżącej 120 km na zachód od Warszawy, w centrum Polski, na przecięciu ważnych szlaków komunikacyjnych. Trzecie co do wielkości miasto w Polsce znajduje się w szczególnie trudnej sytuacji społecznej i ekonomicznej, a jednocześnie posiada wiele niewykorzystanych zasobów rozwojowych. To wręcz idealny kandydat do wprowadzenia w życie koncepcji efektywnej dyfuzji, przełamującej blokady rozwojowe. Nadarza się akurat po temu znakomita sposobność.
Ustawa o państwowych instytucjach filmowych mówi, że do końca 2012 roku wszystkie podmioty tego typu muszą zostać skomercjalizowane, zlikwidowane lub zmienione w instytucje kultury. Zgodnie z planami Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, studia filmowe takie jak „Tor”, czy „Kadr” mają stać się instytucjami kultury. Minister Bogdan Zdrojewski przekształcił niedawno Wytwórnię Filmów Fabularnych we Wrocławiu w Centrum Technologii Audiowizualnych (CeTA), państwową instytucję kultury. Plan zakłada również powołanie nowej narodowej instytucji – Polskiego Centrum Kinematografii. Według Strategii Rozwoju Kapitału Społecznego i komunikatu Ministerstwa Kultury miałoby w jego ramach powstać „muzeum polskiej sztuki filmowej” oraz „Cinemateka”. Poza tym owo PCK (niezbyt przemyślany akronim pozwala domniemywać, że prace nad tym projektem prowadzono szybko i niechlujnie) miałoby nadal pełnić „funkcje produkcyjne”. Świetnie – można by rzec. W końcu coś się ruszyło w pogrążonej w marazmie domenie państwowej kinematografii. Problem w tym, że plany ożywienia polskiej kultury filmowej zakładają, że centrum powstanie… w Warszawie, na terenie dawnej Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych przy ulicy Chełmskiej.
Zatem kolejna centralna instytucja w stolicy. Gdyby naprawdę poważnie myśleć o państwie zrównoważonego rozwoju, można by zadać pytanie: dlaczego nie powołać nowego Polskiego Centrum Kinematografii w Łodzi? Warto tę możliwość rozważyć, wskazując co najmniej trzy ważne powody.
Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.