Komentarze
Kultura
Strona główna
Świat
Technologia
Nowocześni luddyści. Czy AI doprowadzi do zastoju cywilizacyjnego?
24 kwietnia 2025
31 sierpnia 2011
Czy wykorzystanie kultury do zreformowania i odnowienia naszych chylących się ku upadkowi miast to rzeczywiście dobry pomysł? Przypominamy tekst zmarłego w tym miesiącu Dragana Klaica, który omawia sukcesy i porażki miejskich projektów, ocenia wartość koncepcji „odrodzenia przez kulturę” i podaje w wątpliwość niektóre z przyjętych już założeń, przedstawiając rewolucyjny przepis na kulturowy rozwój.
Dzisiejsze miasta zwracają uwagę opinii publicznej nie tylko z powodu problemów i obaw, jakie wywołują, lecz także z racji tego, że są miejscami, które mogą stanowić przedmiot naszej dumy i dowód naszego rozwoju. Czasem niezbyt zasłużenie przedstawiane są w korzystnym świetle. To przecież złożone systemy, które można badać na różne sposoby – jako rynki i miejskie pola bitew, gdzie konkurują ze sobą różne interesy polityczne i ekonomiczne. I choć zainwestowano wiele w upiększenie miast, większość z nich wciąż posiada swoje mniej chwalebne strefy, swoje miejskie getta, obszary wykluczenia i marginalizacji. Codzienność mieszkańców miast to nie tylko radość, duma i silna identyfikacja z miastem, ale także narastający strach, niepokój i poczucie braku bezpieczeństwa, które przenikają skomplikowane systemy miejskich aglomeracji.
Myślenie o teraźniejszości i przyszłości miast przez pryzmat kultury może stanowić całościową perspektywę badań. Do czasu załamania się systemu bankowego przed rokiem decyzje w sferze polityki kulturalnej były zdominowane przez ekonomię. To podejście zostało narzucone przez ideologię neoliberalną, która ujmowała wszystko w kategoriach finansowej wartości. Także kultura oceniana była przez wzgląd na jej wartość ekonomiczną.
Poniżej przedstawiam dowód na to, jak odmiennie kultura postrzegana jest dzisiaj. Pomimo niewielkiej populacji Islandii – 320 tys. mieszkańców, z których nie więcej niż 120 tys. mieszka w Reykjawiku – wedle wszystkich statystyk przeprowadzanych w ostatnich 50 latach, kraj ten charakteryzuje się najwyższym wskaźnikiem zagorzałych teatromanów. Islandia doświadczyła całkowitego załamania swojego systemu finansowego, a w październiku 2008 roku Islandczycy obudzili się znacznie biedniejsi niż kiedyś. Mimo to jedną z konsekwencji tej sytuacji dla kultury był 600-procentowy wzrost abonamentów Teatru Narodowego i Teatru Miejskiego w Reykjawiku w 2009 roku! A abonamenty na serię koncertów orkiestry symfonicznej wzrosły o 300 procent! To znak niebywałego odrodzenia uznania dla kultury. Islandczycy nie mogą już więcej wyjeżdżać z kraju sześć razy w roku, nie mogą spekulować na rynku nieruchomości i papierów wartościowych, zwracają się zatem do kultury jako społecznego miejsca spotkań, gdzie odbywa się debata i gdzie można zmierzyć się z kwestiami istotnymi dla życia. To zdumiewający efekt ekonomicznego kryzysu.
Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.