Aktualności
Darmowe
Polityka
RPN
Strona główna
Świat
Półprzewodniki i ananasy
1 kwietnia 2025
26 stycznia 2011
Pierwsze kilka kroków po kładce imienia Ojca Bernatka, którą Kraków cieszy się od października, grozi rozczarowaniem. Ot, zwykły most poddający się zwykłemu tupotowi zwykłych obcasów; niby turystyczna atrakcja, ale jeśli jest raczej zimno, raczej ponuro i trochę pada, niechętne myśli pojawiają się same z siebie. Budynki po żadnej ze stron nie zachęcają do podejścia, idea spaceru traci sens, a w głowie zaczyna świtać postanowienie, by zrezygnować z pieszego przedsięwzięcia i przekroczyć rzekę sto metrów dalej, jak człowiek, w wygodnej tubie tramwaju, chłonąc reklamy z podwieszonego pod sufitem ekranu. Z pozoru nie ma różnicy, jaki sposób przemieszczania się człowiek wybierze; a jednak kładka jest dobrą okazją, by przekonać się, że pewne rzeczy można w mieście zobaczyć i zrozumieć tylko chodząc piechotą. Tylko tak można też stać się pełnoprawnym obywatelem miasta; obywatelem, czyli współtwórcą.
Jesteśmy przywiązani do poglądu, że przestrzeń jest neutralna, pusta, i da się jednoznacznie określić w kategoriach tego, co publiczne lub tego, co prywatne. Ten pomysł Derrick de Kerckhove nazywa „mitem przestrzeni miejskiej”; zauważa też słusznie, że jest charakterystyczny dla oświeceniowej myśli europejskiej. Przeciwstawia mu japońskie pojęcie ma, które oznaczać ma złożoną sieć wzajemnych powiązań między ludźmi i ich otoczeniem: przedmiotami, elementami środowiska naturalnego, technologiami. Myśleć, że miejsca są puste, to jak zakładać, że powietrze jest tożsame z próżnią; nic bardziej mylnego. Nie ma – szczególnie w mieście – miejsc obojętnych, choć niektóre oddziałują swoją atmosferą bardziej niż inne. Z przestrzenią jest jak z czasem – może płynąć szybko, ale może też wlec się w nieskończoność w zależności od konkretnej atmosfery.
Jednym z takich silnie oddziałujących miejsc jest właśnie krakowska kładka. Oficjalnie budowano ją z myślą o bezpieczeństwie tych, którzy próbują z Kazimierza dostać się na Podgórze – choć właściwie nigdy nie było ich bardzo wielu. Bardziej prawdopodobna jest wersja, że celem było przyciągnięcie ludzi na drugi brzeg Wisły, i to się udało. Jak się okazało, dopiero kładka dla pieszych – położona między dwoma mostami, po których kursują liczne linie tramwajowe i autobusowe – jest w stanie wciągnąć Podgórze do centrum miasta, włączyć je do magicznej przestrzeni wieczornego przepływu. Dostępność-na-piechotę to bariera psychologiczna, którą w tym przypadku udało się zmylić. Chociaż, racjonalnie rozumując, Korona nie przesunęła się ani o metr bliżej do Rynku, to jednak jest teraz bliżej. Bo na piechotę naprawdę jest bliżej.
Za część atmosfery kładki odpowiadają oczywiście również wieszane tam kłódki; zwyczaj praktykowany i w innych miastach szczególnie od czasu publikacji bestsellerowej powieści Frederica Mocci, w której ten motyw został wykorzystany. Dzięki nim most zmienia się w serię prywatnych komedii romantycznych, przeżywanych na własne życzenie i z własnej inicjatywy. Ta interwencja w tkankę miasta to przedsmak tego, jak można traktować i przeżywać wspólną przestrzeń; do tego jednak trzeba trochę więcej niż zwykłego spaceru.
Stwierdzenie, że przestrzeń nie jest próżnią, stało się punktem wyjścia dla psychogeografii, która miała się zajmować badaniem oddziaływania miejsc na ludzi. Gdyby udało się je poznać, być może – zdaniem psychogeografów – udałoby się również opanować sposoby manipulowania przestrzenią, tak, by jej atmosfera odpowiadała ludzkim pragnieniom i sprzyjała ich realizacji. Wbrew częstym porównaniom z flâneurie, czyli mniej lub bardziej bezcelowym krążeniem po mieście, psychogegrafia była, przynajmniej początkowo – w pismach Ivana Chtcheglova czy Guya Deborda z końca lat 50. – podejściem uporządkowanym, prawie-nauką, przypominać miała raczej wypady zwiadowcze na teren wroga. Ma wyraźny cel, a tym celem jest odzyskanie przestrzeni, która stała się nam obca. Obca częściowo dlatego, że opanowała ją technologia, przemysł i kapitał, i po prostu coraz mniej jest miejsca na prawdziwe publiczne życie; częściowo zaś z powodu obywatelskiego zaniechania, wyrzeczenia się. Bo tak naprawdę, kto dzisiaj po własnym mieście chodzi piechotą?
W tym kontekście chodzenie piechotą oznacza także wchodzenie w bezpośredni dialog z przestrzenią, wzięcie za nią przynajmniej częściowej odpowiedzialności. Współkształtowanie ładu przestrzennego, w tym atmosfery, jest współkształtowaniem ładu politycznego. To, co postuluje psychogeografia, to wolność do uczestniczenia i do wyrażania się przez uczestnictwo. Miasto oczekuje interakcji, bo to właśnie one budują część ma.
Tradycja obywatelskiej interwencji w przestrzeń sięga początków historii miast. Napisy na murach komentujące bieżące wydarzenia były spotykane już w starożytności. Ciekawym przykładem tego typu działalności były rzymskie mówiące posągi; począwszy od początku XVI wieku na niektórych statuach w mieście przyklejano karteczki ze złośliwymi uwagami na różne tematy, głównie polityczne – w ten sposób unikano cenzury. Od krawca Pasquina, który zapoczątkował tę praktykę, komentarze te nazywano paszkwilami; ich funkcję w XIX wieku przejęła wybijająca się na niezależność prasa. Jednak impuls, by pozostawiać po sobie ślad, pozostał; w wersji złagodzonej może przybierać kształt choćby wrzucania monet do fontann czy właśnie – jak w przypadku krakowskiej kładki i mostów w wielu europejskich miastach, od Florencji poczynając – wieszania kłódek, symboli wiecznej miłości. W wersji bardziej radykalnej to graffiti, rozumiane nie jako wandalizm, ale jako wkroczenie artystów w miejsca wymagające uwagi bądź upiększenia.
Można zżymać się, że kładka jest Krakowowi niepotrzebna, skoro niedaleko znajdują się dwa mosty z szerokimi chodnikami, i że przez nią Podgórze zaleją tłumy turystów; można też upierać się, że nie ma nic bardziej tandetnego niż wiszące na niej kłódki z imionami zakochanych. Ale jeśli pokona się te pierwsze kilka kroków i pójdzie dalej, to nawet jeśli pada i wieje zimny wiatr, magia zaczyna działać. A to może być dobry punkt zaczepienia do rozpoczęcia dialogu z miastem.
Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.