Komentarze
Polityka
RPN
Strona główna
Świat
Co dalej z kulturą Rosji?
19 kwietnia 2025
21 września 2010
Ruch Poparcia Janusza Palikota nie jest poważnym przedsięwzięciem. Nie myślę tu jednak o ludziach, których poglądy lubelski poseł chce reprezentować. To zupełnie inna kwestia i, jak sądzę, niezwiązana z organizowanym na początku października kongresem. Powody, które mną kierują, są inne – przejrzałem apele i zarysy programów umieszczone na oficjalnej stronie ruchu; przeczytałem palikotowe książki, w których autor wzywa do zmiany politycznej gęby; przewertowałem wywiady i rozmowy oraz obejrzałem kilkanaście programów z udziałem Palikota. I co? Doszedłem do wniosku, że równie dobrze mógłbym tego nie robić. Nie oznacza to, że nie znalazłem tam niczego mądrego czy merytorycznie ważkiego. Fenomen Palikota nie polega na jego intelekcie czy doświadczeniu. Jego się nie czyta, jego się nie słucha i nie ogląda – Palikota się ogarnia, pojmuje, przyjmuje lub odrzuca. W ten sposób można odbierać stawianie pytań o domniemane problemy alkoholowe ś.p. Lecha Kaczyńskiego – dla jednych był to czyn odważny, może nawet lekko kontrowersyjny, ale zrozumiały; dla tych zaś, którzy Palikota nie akceptują, było to chamstwo i skandal. I, jak myślę, obie reakcje jednakowo go cieszą. Jest to bowiem dla niego dowód, że ma rację – ma z kim i dla kogo walczyć.
O co Palikot walczy – to pytanie pozostaje otwarte. Jak pisze na stronie Ruchu Poparcia, głównym celem jest pogonienie „politycznych trutni” do roboty i zebranie popracia dla „ponadpartyjnych reform”. Ponadto można tam znaleźć kilka haseł wzywających do wyrzucenia z Sejmu opłacanych „byleco”, powrotu do normalności i przełamaniu złych monopoli blokujących drogę tym, którzy chcą, ale są zbyt mali, by móc. Według mnie w pomysłach na ten ruch pojawia się zbyt dużo atrakcyjnych słów, które tak naprawdę nic konkretnego nie znaczą. Owszem, za nimi może roztaczać się wizja kraju, w którym przedsiębiorcy i obywatele będą żyli długo i szczęśliwie, a Jezus już nigdy więcej nie będzie chciał zostać królem. Ale przecież nie o to chodzi. Nie chodzi dziś, nie chodziło wczoraj i z pewnością nie pójdzie jutro.
Analizy polityczne zakładają jednak, że zawsze jest jakiś cel. Trudno mi przypisać Palikotowi chęć zbawienia Polski. Myślę, że pieniędzy też mu więcej nie potrzeba. Warto więc spróbować i głośno powiedzieć, że Janusz Palikot stawia na siebie. Trzeba od razu zaznaczyć, że nie biorę pod uwagę żadnych teorii, w których poseł Platformy jest mieczem Tuska wiszącym nad Schetyną. Nie uważam również, aby słuszny był pogląd, że to szantaż wobec partii-matki – gdyby tak było, robiłby to po cichu. Nie zgadzam się, że powołanie ruchu ma doprowadzić do przebudzenia lewostronnego myślenia w PO. Oznaczałoby to bowiem podzielenie partii, co w perspektywie przyszłorocznych wyborów parlamentarnych mówiłoby więcej o problemach liderów tego ugrupowania niż o ambicjach Palikota. Nie sądzę także, aby ta inicjatywa skierowana była przeciwko SLD – jeśli nawet miałoby to sens, to byłoby dość pospolite i przez to smutne – Palikota zdecydowanie stać na więcej.
Ten człowiek zaś bardzo konsekwentnie planuje swoją karierę polityczną. Pomagają mu realistycznie myślący ludzie, których słucha i od których uczy się tego, co najlepsze. Gdy trzeba było odgrywać rolę dobermana i rywalizować z Kurskim o to, kto głośniej obszczeka przeciwnika, Palikot pokazał, że jeśli trzeba, to umie również w odpowiednim miejscu ugryźć. Dzisiaj ta rola musiała się zakończyć. Każdy potencjalny fan Palikota dobrze rozumie, że Jarosław Kaczyński i PiS nie są w najlepszej formie i ten etap trzeba już zakończyć. Lubelski poseł nie może jednak po prostu wtopić się w tłum 460 reprezenantów narodu. Być może gdyby wewnętrzne tryby partii umożliwiłyby mu bycie jej wiceprzewodniczącym, to dzisiaj całego tego zamieszania by nie było. Trzeba pamiętać, że Palikot czuje realną misję zmieniania polityki i odgrywania w niej ważnej roli (czego nie wolno mylić z potrzebą budowania własnego ego). Tę rolę może jednak realizować tylko wówczas, gdy ma coś, co go urealnia i pokazuje, że obok kontrowersji jest też trud i orka na ugorze polskiej polityki czy administracji. Inaczej stałby się tanią atrakcją – jednorazową gwiazdą, która przestaje świecić, gdy wszyscy się nią znudzą.
I po to właśnie jest potrzebny Ruch Poparcia Janusza Palikota – po to, aby go urealnić. Jest czymś w rodzaju artefaktu, który dodaje swojemu właścicielowi dodatkowe punkty w dziedzinie wiarygodności, atrakcyjności i ważności. A jeśli 2 października w Sali Kongresowej odniesiony zostanie sukces, to kto wie, może Palikot rzeczywiście zbuduje ruch społeczny…
Cezary Wodziński, publikuje traktat o języku polskiej polityki w wyjątkowo ironicznym, iście gombrowiczowskim stylu. Przenikliwa, precyzyjna krytyka patosu i powagi, w którą pragną się ubierać politycy obnaża nagą prawdę o śmieszności naszej sfery publicznej. Co więcej autor postuluje wręcz, by gromki śmiech na stałe zagościł na ustach Polaków. Sprawa jednak nie jest wcale wesoła, książka to poważna analiza języka polityki i apel o jego uzdrowienie. Na uwagę zasługuje także forma traktatu, który nawiązuje do listu Machiavellego do księcia. Autor adresuje swój tekst do Janusza Palikota.
Informacje na temat zamówień oraz więcej informacji o książce znajdują się [tutaj].
Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.