Aktualności
Nowy numer
Polityka
RPN
Strona główna
Barbara Kunz: Kto dziś przewodzi Europie?
23 maja 2025
13 stycznia 2016
Wojciech Przybylski: Polska demokracja jest zagrożona?
Artur Nowak-Far: Nie wydaje mi się, by demokracja była fundamentalnie zagrożona. Zagrożone mogą być pewne jej instytucje, ale tylko, jeśli ewentualne zmiany przybiorą niekorzystny obrót w odniesieniu do wszystkich instytucji państwa. Podstawowym gwarantem demokracji jest zachowanie rządów prawa. Jeżeli uznamy to za miarę zagrożenia, to należy wstrzymać się z werdyktem.
Dziś w Komisji Europejskiej odbędzie się specjalna debata dotycząca sytuacji w Polsce. To rzadko stosowany środek. Na czym formalnie polega ta procedura?
W taktycznym ujęciu jest to przypadek wszczęcia procedury kontroli praworządności w państwie członkowskim. Tego rodzaju debata jest wczesnym materiałem dla Komisji Europejskiej, który umożliwia jej rozeznanie się w sytuacji tego kraju i sformułowanie w tym kontekście ewentualnych wniosków. W dalszej kolejności KE przedstawia swoje materiały ostatecznie Radzie Europejskiej, by ta podjęła decyzję, czy zagrożone są podstawowe zasady, na których opiera się członkostwo w UE. W dalszym etapie, choć to wymagałoby już jednomyślności, może podejmować decyzje o zawieszeniu danego państwa w prawach członka. Jest to jednak prawie niemożliwe z uwagi na wymóg jednogłośności mający zastosowanie w takim właśnie przypadku.
Ale czy na pewno w tym momencie taka debata jest uzasadniona?
Tego rodzaju debata oznacza, że jacyś istotni partnerzy zagraniczni naszego kraju sądzą, że pomoże lub ukierunkuje ona procesy wewnętrzne Polsce. Świadczy to, co najmniej, o ich zaniepokojeniu rozwojem wypadków. W tym sensie nie jest to dobra oznaka dla Polski.
Nasi partnerzy z UE, ze względu na budowę instytucjonalną Unii oraz postanowienia traktatowe (te, które dotyczą kryteriów członkostwa), a także z uwagi na tzw. kryteria kopenhaskie, które wymagają zachowania wymogów rządów prawa w danym kraju mają prawo takie debaty przeprowadzać. Służyć mają one wyjaśnieniu sytuacji w Polsce, jak również zapoznaniu się z intencjami naszego rządu oraz jego planami na przyszłość. W tym sensie można traktować otwarcie debaty na temat Polski na forum Unii Europejskiej jako szansę na wyjaśnienie wizji strategicznej rządu, która – moim zdaniem – może nie być jasna, zwłaszcza dla partnerów zagranicznych.
Czy formy życia zbiorowego zagrożone są przez obecny kształt gospodarki pieniężnej? O tym m.in. Jerzy Hausner, Marek Cichocki i Wojciech Przybylski w nowym numerze Res Publiki Nowej: Szał Bankiera. Zamów tutaj.
Numer do nabycia w naszej księgarni internetowej i dobrych sklepach.
W czym konkretnie dyskusja ta może nam pomóc?
Abstrahując od tego, co będzie tam powiedziane, taka debata może umożliwić nam inne zdefiniowanie pól narracji i debaty publicznej o naszym kraju za granicą, jak również sporo wyjaśnić w samej debacie krajowej. Ale to może się to wydarzyć tylko, jeśli rząd umiejętnie podejdzie do sprawy.
Którym państwom zależy na postawieniu sprawy Polski na agendzie europejskiej?
Czytanie tej sytuacji przez pryzmat państw członkowskich nie jest właściwe. Przyjmując jednak to pytanie wprost, obrona stanowiska polskiego rządu będzie pochodziła przede wszystkim z Węgier. Być może pojawi się również, ze względu na pewne zaszłości, wsparcie austriackie. Natomiast wszystkie inne państwa członkowskie nie będę się głośno, a zwłaszcza wyraziście wypowiadać na temat Polski. Rządy po prostu takim językiem się nie komunikują. W naszej wewnętrznej narracji przedstawiamy zatem tę dyskusję nie tak, jak ona naprawdę wygląda, mianowicie jako jakiś atak niemieckich polityków na nasz kraj. To błędne odczytanie tej kwestii. Wyraziście i głośno dyskusja o Polsce przebiega w mediach, a jej głównymi protagonistami są organizacje pozarządowe oraz politycy działający w instytucjonalnych ramach UE.
Ale kto jest żywotnie zainteresowany Polską w UE?
Główni partnerzy, również partnerzy gospodarczy. Ze strony rządu niemieckiego nie ma jednak słów krytyki, co najwyżej pojawiają się słowa zaniepokojenia. Wszystkie pozostałe głosy, także to, co sprzedaje się nam w narracji wewnętrznej, to są głosy pochodzące z samych instytucji UE, zwłaszcza z Parlamentu Europejskiego. Jeśli ktoś faktycznie potępia Polskę, to są to konkretne jednostki, konkretni unijni politycy – ich narodowość nie gra tu żadnej roli.
Zauważmy, że w naszej wewnętrznej narracji o europejskiej dyskusji o Polsce zapomina się o głosie Fransa Timmermansa, który nie jest politykiem niemieckim i nie pasuje do tej narracji. To wiceprzewodniczący Komisji, który jest odpowiedzialny za sprawy poszanowania praw człowieka i zasad praworządności. O nim się nie mówi, bo jest Holendrem. W jego przypadku cała Europa, łącznie z Polską, byłaby zadziwiona gdyby nie pytał o zmiany instytucjonalne w tych zakresach, bo przecież jest za nie urzędowo odpowiedzialny. Jest więc instytucjonalnie zobowiązany by się kwestiami poszanowania demokracji interesować, wywoływać je i zadawać pytania – choćby były one niewygodne dla rządów albo stawiały je w niekorzystnym świetle. Rolą rządu jest w takim momencie nawiązanie właściwego co do treści i formy dialogu z KE i nie ma co wiązać tej kwestii z krajem pochodzenia danego polityka.
Skąd więc taka burza wokół tej sytuacji?
W moim przekonaniu w dużej mierze jest to rozgrywka medialna. Media i organizacje pozarządowe o nachyleniu liberalnym tworzą wokół tego wydarzenia narrację krytyczną. Media z drugiej strony wykazują większą wstrzemięźliwość, ponieważ nie są nią aż tak zainteresowane, albo widzą dla siebie jakiś sens w wspieraniu programu polskiego rządu.
Moim zdaniem w obecnej narracji medialnej – tak krajowej, jak zagranicznej – dużo jest pochopnych reakcji. Sytuacja się dopiero rozwija i lepsze podstawy do oceny zmian już dziejących się w Polsce, jak i tych planowanych będziemy mieć dopiero wtedy, gdy rząd, również wywoływany na arenie unijnej, pokaże swoją wizję strategiczną. Obecnie nie mamy o tej wizji wystarczających informacji.
Co mógłby Pan w takim razie doradzić polskiemu rządowi?
Radziłbym nawiązać żywy dialog z Komisją Europejską i wyjaśnić intencje. Moim zdaniem, obecna narracja jest skierowana wyłącznie do wewnątrz i posługuje się językiem, który może okazać się nieczytelny dla środowiska międzynarodowego. Należy odwoływać się do świata przekonań i języka, w którym operują też nasi partnerzy europejscy.
Artur Nowak-Far – Profesor prawa europejskiego i prawa finansowego w Szkole Głównej Handlowej. W latach 2013-2015 Wiceminister Spraw Zagranicznych.
Fot. Sébastien Bertrand | Flickr
Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.