Niedojrzali do związków

To dobrze, że posłowie nie będą się zajmować tematem związków partnerskich. Nie dość, że debata ciągnęłaby się w nieskończoność, to jeszcze język i argumentacja posłów z obydwu stron urągałaby godności ludzkiej. W ostatnim tygodniu z trybuny Sejmu dosyć już padło niesłychanych głupot. Żaden rząd i żaden parlament nie ma prawaRead more

28 stycznia 2013

To dobrze, że posłowie nie będą się zajmować tematem związków partnerskich. Nie dość, że debata ciągnęłaby się w nieskończoność, to jeszcze język i argumentacja posłów z obydwu stron urągałaby godności ludzkiej. W ostatnim tygodniu z trybuny Sejmu dosyć już padło niesłychanych głupot.

Żaden rząd i żaden parlament nie ma prawa mówić ludziom, jak mają kochać, z kim żyć ani jak wychowywać dzieci. Propozycje uchwalenia prawa o związkach partnerskich w myśl światowej mody nie dotykają sedna sprawy. Trzeba bowiem gruntownie przemyśleć to, co wynika ze zmieniających się globalnie relacji międzyludzkich, zmieniającego się kształtu rodziny i faktu, że coraz więcej dzieci rodzi się w konkubinatach. Należy zatem jedynie ustalić, kiedy rząd ma prawo (i ewentualnie obowiązek) wspierania ludzi w ich życiowych wyborach. Należy to w dodatku zrobić z uwagi na dobro całości, czyli wspólnoty, a nie partykularnych grup.

Minister Gowin w ramach polityki deregulacji, gdyby oczywiście miał szczere intencje, powinien wprowadzić rozwiązania pozwalające na: 1) dziedziczenie oparte na wolnym wyborze (bez względu na orientację seksualną), nie zaś więzach krwi; 2) dostęp do informacji i możliwości odwiedzin w instytucjach takich jak szpitale na podstawie oświadczeń zainteresowanych (także gejów i lesbijek); 3) zaproponować instrumenty wsparcia dla rodzin, które potrzebują go bardziej niż pary homoseksualne – z uwagi na dobro dzieci. Chyba o to właśnie chodziło w postępowych propozycjach, które właśnie odrzucono, prawda?

Swoją drogą prawie każdy, kto uczestniczył w ceremoniach ślubów cywilnych, wie, że urzędy stanu cywilnego są cyrkiem, który powinno się już dawno zamknąć. Ceremonię można byłoby wtedy organizować nawet na łódce czy gdzie kto lubi, a oświadczenia o zawarciu ślubu przesłać nawet mejlem.

Tymczasem PO przymila się wyborcom o poglądach tradycjonalistycznych – prawdopodobnie żeby zapobiec wzrostowi sondaży PiS. Walka o słupki przybrała na sile, a o naprawdę ważnych sprawach – kłopotach strefy Euro i roli Polski w reformującej się właśnie Europie – możemy posłuchać najwyżej w Berlinie, Londynie czy Moskwie. I to jest właśnie porażka demokracji, a nie to, czy urzędy państwa będą od teraz celebrować zarówno miłość hetero-, jak i homoseksualną.

Wojciech  Przybylski

Wojciech Przybylski prowadzi największy w Europie Środkowej program foresightu strategicznego na temat polityk europejskich. Jest redaktorem Visegrad Insight w Fundacji Res Publica w Warszawie. W przeszłości redaktor naczelny Res Publiki Nowej, a następnie EUROZINE - paneuropejskiej sieci magazynów kultury. Wykłada gościnnie dla Foreign Service Institute for U.S. Government, Central European University Democracy Institute, Katolickim Uniwersytet Pázmánya w Budapeszcie. Absolwent MISH UW, Europe’s Future Fellow w IWM - Instytucie o Człowieku w Wiedniu. Członek rady doradczej LSE IDEAS Ratiu Forum, Europejskiego Forum Nowych Idei i Międzynarodowego Forum Strategii Schmidt Futures i Stowarzyszenia Inkubator Umowy Społecznej. Publikował m.in. w Foreign Policy, Politico Europe, Journal of Democracy, Project Syndicate, EUObserver, VoxEurop, Hospodarske noviny, Internazionale, Zeit, Dzienniku Gazecie Prawnej, Gazecie Wyborczej. Pojawia się także w BBC, Al Jazeera Europe, Euronews, TRT World, TVN24, TOK FM, Szwedzkim Radiu i innych. Publikacje książkowe pod jego redakcją: Understanding Central Europe, Routledge (2017) oraz On the Edge. Poland, Culturescapes (2019).

Dajemy do myślenia

Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.