Biblioteka
Darmowe
Bezpieczeństwo gospodarcze, głupcze! – RPN 5/2024
26 marca 2025
27 listopada 2013
Ukraińskie spojrzenie na współpracę kulturalną w ramach Partnerstwa Wschodniego. Irina Magdysz zaleca bacznie przyjrzeć się bagażowi stereotypów i uprzedzeń stojących za wyborem nazwy „NATAŠA” dla Platformy Kultury Społeczeństwa Obywatelskiego Partnerstwa Wschodniego
Na bliższej lub dalszej od Ukrainy „zagranicy” panuje moda na kongresy kultury. Organizatorzy tych wydarzeń mają ambicje o różnej skali: od wspierania kultury w małych miasteczkach aż po objęcie przywództwa w polityce kulturalnej w bloku kilku państw, niczym Kulturträger.
Kulturträger (z niem.) – posiadacz kultury, nauczyciel, cywilizator, osoba która działa na rzecz wzajemnego przeniknięcia i wzajemnego wzbogacenia różnych kultur. W II poł. XX wieku słowo nabrało negatywnego, sarkastycznego wydźwięku i coraz częściej używane jest dla określenia kolonizatorów, którzy pod przykryciem misji oświecania narodów realizują swoje imperialistyczne plany [przyp. tłum.].
Kongres Kultura dla Partnerstwa Wschodniego po raz pierwszy odbył się w 2011 roku w Lublinie. Miasto żyło wówczas nadzieją zostania Europejską Stolicą Kultury 2016 roku. Wokół starań o zdobycie tego tytułu koncentrował się wir życia kulturalnego i intelektualnego. Miasto znacząco odróżniało się od innych polskich kandydatów, ponieważ zaproponowało swoją wizję Stolicy Kultury jako bramy na Wschód, wybierając na partnera Lwów. Organizacja Kongresu Kultury Partnerstwa Wschodniego była wtedy uznana za oczywistą konsekwencję tych połączonych wysiłków, a entuzjazm mieszkańców Lublina przesłonił spontaniczność infrastrukturalnych oraz logistycznych rozwiązań podczas organizacji Pierwszego Kongresu.
Europejską Stolicą Kultury w 2016 roku będzie inne polskie miasto – Wrocław. Dla Lublina to cios. Po kilku miesiącach frustracji wymyślono alternatywę, która miała utrzymać potencjał, który narodził się w mieście podczas uczestnictwa w konkursie „Stolic”. Przeprowadzenie Drugiego Kongresu Kultury Partnerstwa Wschodniego w ramach projektu „Wschód Kultury” stało się całkiem logiczne. Tym bardziej, że zanim rozpoczął się Kongres, Lublin mógł pochwalić się ogromnym Centrum Kultury, odremontowanym i wyposażonym w najnowsze techniczne nowinki.
I w tym momencie zaszedł paradoks, który nie jest do końca paradoksem. Idealne warunki zacementowały ducha forum. Dużo (za dużo?) paneli, dużo (za dużo?) oficjalnych przemówień, dużo (za dużo?) technicznych możliwości. Taka sobie prowincjonalna wersja brukselskich kongres-hallów, gdzie jakby o czymś się decyduje, ale jest to o tyle teoretyczne i „galanteryjne”, że nie wiadomo do końca, kto i w jaki sposób ma tchnąć duszę w ten marmur.
Jedna z najbardziej przykrych niespodzianek ujawniła się pod koniec Kongresu. Grupa Inicjatywna – której członkami byli przedstawiciele Europejskiej Fundacji Kultury oraz pracownicy organizacji realizujących projekty na Ukrainie, w Mołdawii, Gruzji i innych państwach – zaproponowała stworzenie Platformy Społeczeństwa Obywatelskiego Partnerstwa Wschodniego dla Kultury. W preambule inicjatorzy wskazali, że Platforma „nie działa na zasadzie, która przewiduje formalną przynależność do sieci czy klubu specjalistów. To jest raczej otwarta platforma dla solidarnych inicjatyw kulturalnych i poszczególnych podmiotów kultury, które chcą głębiej zaangażować się w inne projekty, programy i sieci Partnerstwa Wschodniego”.
Można krytykować samą idee, można (a nawet warto) w nią uwierzyć i zacząć lobbować za życiem kulturalnym w Europie Wschodniej, zwłaszcza w tych krajach, które pozostały poza Unią Europejską. Problem konsolidacji „solidarnych inicjatyw kulturalnych” istnieje od dawna. Gdyby nie jedno „ale”. Za nazwę dla Platformy Społeczeństwa Obywatelskiego Partnerstwa Wschodniego dla Kultury obrano imię Natasza (NATAŠA).
Wszelkie próby wytłumaczenia, delikatnie mówiąc, nieodpowiedniości tej nazwy i jej obraźliwych konotacji były nieskuteczne. W korespondencji z Radą Programową Kongresu jeden z europejskich urzędników w odpowiedzi na prośbę zmienienia nazwy Platformy albo przynajmniej przedyskutowania jej, nazwał naszą akceptację nazwy „testem na tolerancję i wielokulturowość”. I w ogóle odmówił udziału w dyskusji na ten temat. Na pewno zrobił to, oczekując, że my będziemy mądrzejsi i posłuchamy się „mentorów” (czytaj „grantodawców”).
Otóż testu na taką tolerancję i na taką wielokulturowość nie zaliczyliśmy. I jest to oznaka naszej zdrowej postawy. Jednak test był obopólny. Dla nas również było ważne, jak będą zachowywać się ojcowie chrzestni „NATAŠY”. Testu nie zaliczyli członkowie grupy inicjatywnej, reprezentujący państwa Partnerstwa Wschodniego, którzy w przeciwieństwie do urzędników europejskich znają wszystkie niuanse kojarzące się ze słowem „Natasza”, które już dawno nabrało bardzo nieprzyjemnego wydźwięku. Testu nie zaliczyli również przedstawiciele Europejskiej Fundacji Kultury, którzy tworząc Platformę dla kultury Partnerstwa Wschodniego nawet nie starali się wysłuchać głosu potencjalnego partnera. Nie słyszą i nie chcą słyszeć. „Solidarne inicjatywy” – to tylko piękne słowa.
„NATAŠA” została oficjalnie zadeklarowana i rozpoczęła życie w euro-papierach i sieciach informacyjnych. Jest już w blasku reflektorów. Jak również, można powiedzieć, w świetle latarni[1].
Wydaje się, że zostawiono nam możliwość podjęcia tylko jednej decyzji: stanąć pod latarnią razem z „NATAŠĄ” lub bronić poczucia własnej godności i – protestować.
Tekst oryginalnie ukazał się w czasopiśmie Korydor
Przełożyła Tetiana Khaver
[1] Handel „Natasza” – to sformułowanie odnosi się do międzynarodowego handlu kobietami. Zob. Donna M. Hughes, The “Natasha“ Trade – The Transnational Shadow Market of Trafficking in Women, In the Shadows: Promoting Prosperity or Undermining Stability?, „Journal of International Affairs”, Spring 2000 [przyp. red.].
Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.