Jagielska: Nauka boso, ale w ostrogach – pierwszy polski stand-up naukowy

Czy można, więc śmiać się z nauki i mówić o niej w sposób dowcipny, nie tracąc merytoryczności przekazu?

31 stycznia 2016

W piątek rano, w grupie czternastu młodych naukowców przychodzę do Klubu Komediowego w Warszawie. Mamy nauczyć się, jak mówić o nauce dowcipnie i z charyzmą. Trafiamy pod opiekę doświadczonego komika – Antoniego Syrka-Dąbrowskiego, który podczas trzydniowych warsztatów pomoże nam stworzyć pierwszy naukowy stand-up.

Warsztaty zaczynamy od informacji usłyszanej mimochodem, że bilety się wyprzedały. „Bilety? Jakie bilety?” Tak, rzucono nas na głęboką wodę. Te kilka dni treningów nie ma iść w próżnię. Na koniec, w niedzielę o 19:00, startujemy: prawdziwa, stand-upowa publiczność przyjdzie nas posłuchać jak mówimy o nauce w zabawny sposób.

Potencjał w grupie jest, gdyż każdy ze swojej dziedziny może wyciągnąć coś soczystego. Są biolodzy ewolucyjni, ekolog, zoolog, lekarz, chemicy, astronom, fizyk, fizyk chemiczny i psycholog. Każdy zabawny na swój sposób, choć najczęściej niezamierzony.  Reprezentanci uczelni z całej Polski, ale też śmietanki edukacyjnej emigracji – brytyjskich uczelni takich jak Oxford, Imperial College London i Milton Keynes Open University. W ciągu trzech dni każdy z nas przeszuka, swój podręczny repertuar żartów i niecodziennych upodobań intelektualnych – czyli głównie zawodowych zboczeń.


Czy społeczeństwo zagrożone jest przez obecny kształt gospodarki ? O tym w najnowszym numerze Res Publiki Nowej: Szał Bankiera. Zamów go tutaj.

2-15-FB-cov


Zacznijmy od początku…

Stand-up, to trochę wolna amerykanka wśród kabaretowych popisów. Występujący snuje swój monolog, w którym nieprzyzwoite, acz zabawne spostrzeżenia na temat świata sypią się, jak z rękawa. W Polsce format ten cieszy się coraz większą popularnością, a na występy doświadczonych stand-uperów przychodzą tłumy. Nikt jednak nie użył u nas jeszcze tej formuły do popularyzowania nauki.

Profesor to zaraz po strażaku zawód cieszący się największym społecznym zaufaniem. Kojarzy się z dostojną osobą w średnim wieku, komunikującą się językiem, który wymaga u odbiorcy pełnego skupienia. Naukowców otacza określony stereotyp – to skoncentrowane osoby pracujące w zamkniętych laboratoriach, odseparowane od codziennego życia. Czy można, więc śmiać się z nauki i mówić o niej w sposób dowcipny, nie tracąc merytoryczności przekazu?

Nie jest to zadanie proste, ale też nie niemożliwe – na zachodzie coraz więcej naukowców swój intelektualny wywód ubiera w dowcip, prezentując wyniki swojej pracy jakby byli w telewizyjnym show. Zachęcają, by o nauce mówić nie tylko w sposób rygorystyczny, ale też przystępny, pokazując, że naukowcy mogą mieć charyzmę rockmanów.

Właśnie taka idea przyświecała Centrum Nauki Kopernik, które po sukcesach związanych z Wieczorami dla Dorosłych, postanowiło pójść dalej i wraz z British Council zaproponować pierwszy w Polsce Stand-up naukowy. Zaproszono do niego kilkunastu młodych naukowców, którzy sprawdzili się w kontakcie z publicznością w finałach konkursu FameLab Poland. Dla tych, którzy nie zetknęli się z FameLab – to międzynarodowy konkurs zapoczątkowany w Wielkiej Brytanii w ramach Cheltenham Science Festival. Podczas tego wydarzenia każdy uczestnik ma 3 minuty, aby bez slajdów przedstawić ciekawą ideę naukową, która zapadnie w pamięć publiczności. A mówienie o nauce w sposób popularny ma swoje wyzwania.

Zajmując się swoją dyscypliną naukową przez długi czas i dążąc do precyzji w przedstawianiu swoich odkryć, łatwo zapomnieć o świecie zewnętrznym. W takiej sytuacji wyjście z wąskich ograniczeń języka danej dziedziny i bycie zrozumiałym, a co więcej, również interesującym dla innych, wymaga sporego wysiłku. Podczas stand-upu poprzeczka jest jeszcze wyższa – ma być nie tylko soczyście i treściwie, ale także zabawnie, a żywa publiczność weryfikuje to od razu! Na scenie jesteś już tylko Ty i mikrofon – żadnych slajdów, czy modeli naukowych – bosy, ale w swoich ostrogach!

Trzy dni pracy nad tekstem, szukania premisów (do tej pory nie wiem, jak to przetłumaczyć – coś jak wątki w opowieści przełożone na komedię), a także ogrom śmiechu i zżywanie się z grupą.  Od startu z białą kartką do pójścia w ogień i dania publiczności tego, co stworzyliśmy najlepszego.

I myślę, że się udało! Prowadzący zagrzewał wszystkich jak przed walką bokserską, a czternastu popularyzatorów nauki opowiadało o tym, czym się zajmuje, nieraz wzbudzając rumieniec na twarzach co wrażliwszej części publiczności.

Korzystanie z humoru pozwala efektywnie przekazywać merytoryczne treści i rozbudzać naturalną ciekawość. Łatwiej zapamiętać coś, kiedy towarzyszą temu pozytywne emocje. I nawet, jeśli nie jest to najbardziej typowy sposób mówienia o poważnych naukowych odkryciach, może być angażującą metodą przemycania wiedzy i inspiracji.

Zderzenie dwóch światów – karnawału i merytorycznej treści – dało zamierzony efekt. Zamiast ziewania, słyszeliśmy salwy śmiechu i widzieliśmy rosnącą fascynację. Publiczność pokochała ten nowy, nieugrzeczniony format mówienia o nauce. Co tam zastała? Przełamywanie stereotypów, opis życia erotycznego bakterii, wytłumaczenie, dlaczego metody używane do badania piersi przydają się do ukrywania czołgów, a także wielu innych specjalistycznych treści często podanych z pieprzem.

Patrząc po rezultatach, jestem przekonana, że to nie ostatni stand-up naukowy w Polsce. Spotkaliśmy się z bardzo pozytywnymi reakcjami, a z każdym kolejnym wydarzeniem tego rodzaju rośnie społeczność osób pasjonujących się nauką po godzinach.

Magda Jagielska – doktorantka UW, w swojej pracy naukowej zajmuje się zagadnieniami silnej woli i zdolności do kontrolowania uwagi, krajowa finalistka Famelab Poland 2013

Dajemy do myślenia

Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.