Eksperyment na ripicie

W jakiej kondycji jest obecnie, i w jakim kierunku zmierza, polski rynek muzyczny, szczególnie ten alternatywny? Czy faktycznie mamy do czynienia wyłącznie z kryzysem sprzedaży i zastojem festiwalowym ugruntowanym przez kilku znaczących graczy? Czy w mediach naprawdę tak brak alternatywnej muzyki? Wspominając z nostalgią Antenę Krzyku, Brum, Radiostację czy Radio Jazz wartoRead more

18 grudnia 2013

W jakiej kondycji jest obecnie, i w jakim kierunku zmierza, polski rynek muzyczny, szczególnie ten alternatywny? Czy faktycznie mamy do czynienia wyłącznie z kryzysem sprzedaży i zastojem festiwalowym ugruntowanym przez kilku znaczących graczy? Czy w mediach naprawdę tak brak alternatywnej muzyki?

Wspominając z nostalgią Antenę Krzyku, Brum, Radiostację czy Radio Jazz warto zastanowić się, co dzisiaj i w niedalekiej przyszłości może nas jeszcze muzycznie zaskoczyć.

 

Pasjonaci i szaleńcy

W porównaniu z sytuacją sprzed kilku, kilkunastu lat, dzisiaj nie ma zbyt wielu branżowych wydawnictw poświęconych muzyce. Z drugiej strony w wirtualnej chmurze dużo łatwiej uzyskać konkretną informację o wykonawcy i koncercie, znaleźć i kupić płytę. Tę nieustanną, szybszą niż w kalejdoskopie zmianę, napędzają setki tłoczonych płyt, terabajty udostępnianych plików oraz kolejne meta-nawiązania stylistyczne i remiksy. Na gruzach upadłych wytwórni powstają kolejne wytwórnie (labele), które często są mutacjami poprzednich (na przykład Oficyna Biedota przekształcona w BDTA). Specjalizują się one w wydawaniu field recording [1], sound art [2], CD-R’ów, zinów i organizowaniu niszowych festiwali.

Oczywiście, nie jest to zajęcie rentowne, ale nigdy takie nie było, ani dziesięć, ani dwadzieścia lat temu. Wydawanie płyt to zadanie dla pasjonatów i szaleńców, zresztą podobnie jak organizacja eksperymentalnych koncertów. W Warszawie przybywa też miejsc, w których na żywo słucha się takiej muzyki. To już nie tylko Eufemia, Pardon To Tu czy Fawory, ale także Chmury i Parking Bar, żeby wspomnieć tylko te najważniejsze. Może już czas porzucić nostalgię i przestać wspominać kultowy Jazzgot czy Aurorę?

Na dzisiejsze wydarzenia nie przychodzą tłumy, ale nie gra się tam „łatwych” dźwięków, a masowa popularność nie jest też celem samych twórców. Może się to jednak szybko zmienić. Dobrym tego przykładem jest Marcin Masecki, który w ekwilibrystyczny sposób ślizga się pomiędzy głównym nurtem, a sceną off.  Współpracuje zarówno z Tomaszem Stańko i Michałem Urbaniakiem, co zespołami Pink Freud czy Muzykoterapia, zdobywając przy tym kolejne mainstreamowe wyróżnienia, takie jak nominacja do Paszportu Polityki.

 

Milan Knizak, Destroyed Music 1963-1979 / Materiały Calvert 22 Gallery
Milan Knizak, Destroyed Music 1963-1979 / Materiały Calvert 22 Gallery

 

Światowy snobizm

Moda na środkowoeuropejską muzykę nie oznacza już bynajmniej tylko zafascynowania folkiem i black metalem. Otwierając kultowy amerykański magazyn muzyczny The Wire ma się czasami wrażenie, że to wydawany po angielsku magazyn z Polski, ponieważ znajduje się w nim tyle artykułów o naszej scenie muzycznej obecnej i minionej, m.in. o Studio Eksperymentalnym Polskiego Radia, nowych wytwórniach, płytach. Do jednego z numerów dołączoną nawet składankę z polskim artystami pt. Exploratory Music From Poland.

Na tak duże zainteresowanie tym, co nagrywało się i nagrywa w Polsce wpłynęło na pewno wspomniane „odkrycie” Studia Eksperymentalnego. Założone w 1957 roku, było czwartym w Europie i pierwszym w państwach byłych „demoludów”. Niemałą w tym rolę odegrali kuratorzy Michał Libera i Michał Mendyk, związani z Fundacją 4.99 (label Bołt Records), a także Daniel Muzyczuk z Muzeum Sztuki w Łodzi (MS2). „Nagle” okazało się, że za żelazną kurtyną muzycy synchronicznie z artystami z Francji czy Niemiec eksperymentowali z materią dźwięku i nową formą nośnika. Wystawy takie jak Wolność dźwięku. John Cage za żelazną kurtyną w budapesztańskim Ludwig Museum czy Sounding The Body Electric: Experiments in Art and Music in Eastern Europe 1957–1984 w Muzeum Sztuki w Łodzi i londyńskiej galerii Calvert 22 są tego najlepszymi przykładami.

Promowaniem polskiej muzyki lat 70. zajmuje się z kolei stowarzyszenie Trzecia Fala, które sygnowało reedycję płyty Jubileuszowej Orkiestry Helmuta Nadolskiego oraz debiutancki album Grupy w Składzie. Nadolski wraz z innymi muzykami (Andrzejem Bieżanem, Januszem Dziubakiem, Krzysztofem Knittlem) współpracował z artystami wizualnymi (Edwardem Krasińskim, Tadeuszem Rolke, Andrzejem Szewczykiem, Jackiem Staniszewskim), czego efektem były płyty-obiekty, silnie zindywidualizowane, wytworzone w artystycznej manufakturze. Dzisiaj można je znaleźć w Centrum Pompidou w Paryżu czy w archiwum grupy Fluxus w Nowym Jorku. Z kolei „odkrycie” tajemniczego zespołu Grupa w Składzie (Jacek Malicki, Milo Kurtis, Andrzej Kasprzyk) wiąże się z falą zainteresowania estetyką hippie, do której w 2008 roku przyczyniła się książka Kamila Sipowicza Hippisi w PRL. Grupa w Składzie była związana z kulturotwórczą galerią Sigma i Repassage, które stanowiły miejsce spotkań i wspólnych przedsięwzięć artystów, muzyków oraz poetów. Grupa doczekała się swojego debiutu fonograficznego po 42 latach od założenia.

 

Unsound Festival (CC BY-NC-SA 2.0) Georg Schroll / Flickr
Unsound Festival (CC BY-NC-SA 2.0) Georg Schroll / Flickr

 

Nowe możliwości

Wracając do artystów współczesnych, warto wspomnieć o ostatnich udanych trasach koncertowych Jacaszka czy Piotra Kurka. Jacaszek, właściwie Michał Jacaszek, konsekwentnie podąża drogą elektroakustycznych eksperymentów, która zjednuje mu rzesze licznych fanów. Podobnie jak coraz to nowe projekty Kurka: Piętnastka, czyli duet z Hubertem Zemlerem, współpraca z Pawłem Romańczukiem i inne projekty. Obaj częściej występują poza granicami niż w polskich salach koncertowych. Fenomenem są też z pewnością festiwale takie jak krakowski Unsound czy Sacrum Profanum, które umiejętnie łączą wysoki poziom artystyczny z poszukiwaniem nowego odbiorcy. Unsound doczekał się nawet edycji w Nowym Jorku i Londynie, a podobno ma też zawitać do Adelaide.

Te ostatnie sukcesy są wynikiem mozolnej, oddolnej pracy zarówno samych artystów, ale także managerów i animatorów. Promocja na światową skalę stała się możliwa dzięki wsparciu nowych kanałów informacyjnych – portali typu Pitchfork, baz typu Bandcamp, Soundcloud, czy akcji w stylu Don’t panic, we’re from Poland, czyli cykl prezentacji naszych nadziei eksportowych, przybierający przeróżne formy: showcase’y, panele, wydawanie płyty/składanek.

Branża muzyczna nauczyła się czegoś po nieudanych próbach promocji anglojęzycznych płyt nagranych w Polsce. Przyzwyczajono się do nowych warunków: ograniczeń, ale i możliwości, nauczono wzajemnej współpracy. Chociaż dzisiejsze nakłady płyt są rzeczywiście dużo mniejsze niż kiedyś – rzadko osiągają więcej niż 700-1000 sztuk, a często dużo mniej – ich zasięg jest o wiele większy, gdyż trafiają bardziej „punktowo”. Polskie wytwórnie Monotype i Bocian Records cieszą się w oczach artystów prestiżem, dzięki któremu zgłaszają się do nich europejskie gwiazdy (Lydia Lunch, Kevin Drumm), a większość płyt jest dystrybuowana w różnych krajach europejskich, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii, Francji, a także w Japonii.

 

Debiuty po latach

Co wartościowego zostało jeszcze do wydania? Pomiędzy Krzysztofem Komedą i Andrzejem Trzaskowskim a Jarocinem jest poukrywana cała masa indywidualności i geniuszu, która nie wydawana, stała się nieco zakurzona i zapomniana. Kontynuując wątek rekonstrukcyjny, na wydanie-debiut czeka Onomatopeja Andrzeja Mitana, rewelacyjny duet Andrzej Bieżan&Helmut Nadolski, Taduesz Sudnik&Ryszard Latecki. Z rzeczy współczesnych, czekamy na debiut eksperymentalnego kwartetu elektroniczno-noise’owego Airth. Polska muzyka znalazła się w punkcie zwrotnym. Mamy do promowania oryginalne współczesne zjawiska, ale też intrygujące i wciąż mało znane osiągnięcia przeszłości, których odkrycie pozwoli na pełniejsze zrozumienie tego, co w muzyce wydarza się dzisiaj i co być może wydarzy się za chwilę.

 

[1] Field recording – zyskujący na popularności nurt ekologii dźwiękowej, który zwraca uwagę na otaczającą nas sferę dźwiękową; inaczej: nagrania terenowe z/lub bez dalszej obróbki dźwiękowej.

[2] Sound Art – zestaw różnorodnych praktyk artystycznych, opierających się znoszeniu różnic pomiędzy sztukami wizualnymi a dźwiękowymi. Mogą to być instalacje, rzeźby dźwiękowe, prace video-art.

 

Łukasz  Strzelczyk

Animator i badacz kultury, producent. Organizator kilkudziesięciu koncertów muzyki improwizowanej i eksperymentalnej. Interesują go zjawiska na przecięciu sztuk. Założyciel stowarzyszenia Trzecia Fala.

Dajemy do myślenia

Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.