Zaawansowane zarządzanie finansowe

Samorządy miewają nadwyżki finansowe – zwykle tylko okresowo, bo generalnie są zadłużone. Gotówka miła jest sercu skarbnika, świadczy bowiem o finansowym bezpieczeństwie. Pieniądze na koncie nie są jednak ekonomicznie najlepszym rozwiązaniem, bo nie pracują, a jednocześnie są podgryzane przez inflację. Najlepszym rozwiązaniem jest zatem mądre ich zainwestowanie. Z punktu widzeniaRead more

6 stycznia 2012

Samorządy miewają nadwyżki finansowe – zwykle tylko okresowo, bo generalnie są zadłużone. Gotówka miła jest sercu skarbnika, świadczy bowiem o finansowym bezpieczeństwie. Pieniądze na koncie nie są jednak ekonomicznie najlepszym rozwiązaniem, bo nie pracują, a jednocześnie są podgryzane przez inflację. Najlepszym rozwiązaniem jest zatem mądre ich zainwestowanie.

Kreatywna księgowość. (CC BY-NC-SA 2.0) by 7-how-7 / Flickr

Z punktu widzenia samorządu powinny być to inwestycje jak najbardziej płynne i bezpieczne, najrozsądniejsze zatem wydają się lokaty bankowe, konta oszczędnościowe lub płynne skarbowe papiery wartościowe. Tymczasem jednak większość środków samorządów tkwi bezczynnie na nieoprocentowanych kontach bieżących.

Czy zatem jaskółką zmian jest zainwestowanie prawie pół miliarda złotych przez warszawski samorząd w bony skarbowe? Posunięcie nad wyraz słuszne, jeśli środki miałyby leżeć nieużywane! Niestety, przyczyną aktywności samorządowców stała się prośba ministra finansów, by taką inwestycję poczynić. Jest to kolejny z księgowych manewrów ministra, mający zapewnić prześlizgnięcie się pod ustawowym progiem ostrożnościowym długu na poziomie 55% PKB. Papiery skarbowe w rękach samorządów bowiem do długu się nie wliczają – cóż z tego, że znajdą się one w tych rękach jedynie na kilka dni, właśnie na przełomie roku, kiedy długi są podliczane. Wcześniejsze manewry z OFE okazały się widać niewystarczające i poziom naszego długu dalej znajduje się na niebezpiecznym dla rządzących poziomie. Słaby złoty jest najprawdopodobniej przyczyną frasunku ministra, a gwałtowne jego osłabienie na koniec roku może zniweczyć rządowe założenia. Zatem interwencja na rynku walutowym ministerstwa, BGK lub NBP na koniec roku wydaje się dość prawdopodobna.

Niestety, pokazuje to, że planem rządu są nie potrzebne reformy, ale dawkowanie ciepłej wody w kranie i manewrach księgowych. Nawet kryzysowa wersja budżetu łata dziury głównie za pomocą wzrostu podatków, a nie ograniczeniu wydatków. Być może jest to strategia, która pozwala nam bez większych wstrząsów prześlizgnąć się przez kryzys, ale każde większe zawirowanie doprowadzi do tym gwałtowniejszego załamania sytuacji w kraju. Niewiele się zmienia zarówno w Polsce, jak i w całej Europie w tym względzie – zaciskanie pasa widać jedynie u tych, których kryzys do tego zmusił. Nas jeszcze nie zmusił, więc oszczędności brak.

Jest też bardziej optymistyczny wniosek. Może warszawscy samorządowcy zobaczywszy, ile mogą zarobić przez te kilka dni na papierach skarbowych, większą uwagę zaczną przykładać do bieżącego zarządzania swoimi pieniędzmi, a z czasem dobry przykład rozleje się po całym kraju. Byłby to pierwszy pozytywny skutek kreatywnej księgowości ministra Rostowskiego. W końcu każdy dzień tej inwestycji to zarobek dla miasta rzędu 50 000 złotych, co powinno zadziałać na wyobraźnię każdego finansisty. Niestety, najprawdopodobniej głównym źródłem przychodów z odsetek dla samorządów pozostaną odsetki od opóźnionych opłat, co jest kolejnym dowodem na kiepskie zarządzanie finansowe.

Tomasz  Kasprowicz

Urodzony w roku 1980, doktor ekonomii, obronił się na Wydziale Finansów Southern Illinois University.

Dajemy do myślenia

Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.