Wiedza to nie łopata

Dzisiejsza dyskusja o szkolnictwie wyższym koncentruje się wokół jego wpływu na wzrost gospodarczy. Szczególnie wyraźnie widać to w argumentach przytaczanych w obronie procesu bolońskiego. Wprowadzenie jednolitej międzynarodowej miary osiągnięć akademickich miałoby poprawić konkurencyjność europejskich uniwersytetów. Dzięki temu mogłyby produkować absolwentów lepiej przygotowanych do konkurencji na światowym rynku pracy. Debata zazwyczajRead more

16 listopada 2010

Dzisiejsza dyskusja o szkolnictwie wyższym koncentruje się wokół jego wpływu na wzrost gospodarczy. Szczególnie wyraźnie widać to w argumentach przytaczanych w obronie procesu bolońskiego. Wprowadzenie jednolitej międzynarodowej miary osiągnięć akademickich miałoby poprawić konkurencyjność europejskich uniwersytetów. Dzięki temu mogłyby produkować absolwentów lepiej przygotowanych do konkurencji na światowym rynku pracy. Debata zazwyczaj nie wykracza poza czysto ekonomiczne ramy. Nie wolno dłużej akceptować takiego stanu rzeczy. Takie traktowanie uniwersytetów prowadzi do zubożenia kultury i pomija szerszą perspektywę, jaką jest rola szkół wyższych w demokracji liberalnej. Wiedza to nie łopata. Długoterminowe konsekwencje tego przedmiotowego podejścia mogą być bardzo poważne.

Jaką zatem rolę powinny w liberalnej demokracji odgrywać uniwersytety? Oczywiście nie powinny być wyłącznie świątyniami czystej nauki – „przyuczanie” do wykonywania zawodów też jest istotne. Rynek pracy jednak zmienia się bardzo dynamicznie; dzisiaj kształcimy ludzi, którzy będą pracowali w zawodach, które jeszcze nawet nie istnieją. Dlatego ważne jest, aby u absolwentów wykształcić umiejętność refleksji na wysokim poziomie. Skoro nie jesteśmy w stanie przekazać im czysto technicznej wiedzy – ta po prostu jeszcze nie istnieje – to powinniśmy pokazać, jak tworzyć niezależne kategorie pozwalające się nią posługiwać. Jak to ujął Günter Abel: „obserwacja to coś więcej, niż to, co obserwowane”. Dialogi Platona pozostały aktualne mimo upływu czasu dzięki dogłębnej refleksji osiągniętej przez argumenty i kontrargumenty. Ich aktualność jest po prostu z zasady niepełna i relatywna, czy raczej relacyjna. Takiego spojrzenia na wiedzę powinniśmy uczyć.

Jeśli chodzi o czysto polityczny aspekt uniwersytetów, warto postawić sobie jedno pytanie: czy idea polityki zawarta w oświeceniowej koncepcji edukacji (koncepcja, w której obywatel działa dla dobra społeczności, czyli państwa narodowego) nie jest przestarzała albo wręcz niemożliwa? Krótko mówiąc: nie, ale pod pewnym warunkiem. Warunkiem tym jest wielojęzyczność, a szerzej: znajomość więcej niż jednego wycinka rzeczywistości i jednej części społeczeństwa. Wielojęzyczność to jedyny sposób na uniknięcie takiego zawężenia naszej wiedzy, która doprowadzi do zniekształcenia prawdy i uniemożliwi skuteczne działanie. Jeśli chcemy wpływać na świat, musimy być wielojęzyczni.

Wydaje się, że w przyszłości w społeczeństwach demokratycznych szeroko pojętym celem wykształcenia wyższego powinno być umożliwienie osiągnięcia wzajemnego zrozumienia. Z jednej strony oznacza to pojęcie kognitywnych warunków wstępnych naszej wiedzy. Z drugiej – umiejętność, fantazję i chęć zrozumienia innych sposobów myślenia oraz współpracy z tymi, którzy je reprezentują. Spełnienie obydwu tych warunków, czyli połączenie moralności i intelektu, jest konieczne. Konieczne, bo chodzi w nich o pojęcie nowego – jego logiki, wewnętrznej konstrukcji, jego konsekwencji. Nowego, które będzie wymagało coraz intensywniejszej wymiany idei, rozwiązywania konfliktów i osiągania wspólnych rozwiązań. A w przyszłości, rzecz jasna, czeka nas właśnie nowe.

Na podstawie tekstu Gesine Schwan przygotował Szymon Ozimek

Gesine  Schwan

"wiki":http://pl.wikipedia.org/wiki/Gesine_Schwan

Dajemy do myślenia

Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.