Komentarze
Polityka
Strona główna
Świat
Zmęczeni zwycięstwami
29 kwietnia 2025
17 lutego 2012
Dowiedziałem się o nim późno, w zasadzie za późno. Początkowo jego nazwisko gubiłem wśród dziewięćdziesięciu pięciu innych wymienianych po katastrofie prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem. Dopiero niezwykle pozytywne wspomnienia jego przyjaciół uświadomiły mi, że Tomasz Merta żył, pisał i działał. Zapewne powinienem o tym wiedzieć znacznie wcześniej, ponieważ był autorem moich podręczników w gimnazjum, lecz właściwa młokosom ignorancja sprawiła, że takie rzeczy mnie wtedy raczej nie interesowały. Ilu autorów podręczników pamiętamy? Najwyżej pojedyncze nazwiska, a przecież także oni kształtują nasze poglądy i postawy. Pozostawanie poza świadomością uczniów, a później poza pamięcią społeczną, jest często ceną, jaką autorzy podręczników płacą za dążenie do rzetelności i zwięzłości, a także obiektywności.
W szczególności ta ostatnia cecha jest decydująca, bowiem, z punktu widzenia ucznia, nie ma znaczenia, kto napisał podręcznik, skoro przedstawia on pełną wiedzę na dany temat i ktoś inny przedstawiłby to w zasadzie tak samo –co rzecz jasna nie jest prawdą. Jednak mimo tego Tomasz Merta wolał napisać podręczniki, świadom ich znaczenia, niż stworzyć naukową monografię na jeden z wielu frapujących go tematów. Oczywiście, podejmował je w licznych artykułach, które pośmiertnie zostały opublikowane w niedawno wydanym zbiorze p.t. Nieodzowność konserwatyzmu. Pisma wybrane. Uwidacznia się w nim owa różnorodność zainteresowań Tomasza Merty. Jednocześnie w blisko siedemdziesięciu esejach i tekstach publicystycznych ukazuje się charakterystyczny sposób myślenia, który we wstępie Tomasz Stefanek określa jako phronesis. Biorąc pod uwagę, że obejmują one okres dwudziestu lat, taka zbieżność świadczy o głębokim przemyśleniu, zakorzenieniu, pewności oraz spójności jego przekonań. Tym bardziej ciekawa jest to lektura, że porusza kwestie i problemy tworzącej i uczącej się nowych reguł i działania III Rzeczpospolitej. Czytając więc te pisma, jesteśmy bezpośrednio bądź pośrednio w dyskusji o państwie, jego ustroju i sferze publicznej.
Tomasz Merta staje się dla nas przewodnikiem po tych właśnie sferach, ukazując nam toczące się intelektualne i rzeczywiste dyskusje, spory i dylematy z zakresu filozofii politycznej, a także przybliża sylwetki biorących w nich udział starożytnych, nowożytnych i całkiem nam współczesnych filozofów, myślicieli i polityków. Przy pomocy esejów oprowadza nas po piekle i czyśćcu spraw politycznych. Przedstawia nam różne stanowiska oraz ich implikacje, przy czym wykazuje niezwykłą uczciwość intelektualną, dziś dość rzadko spotykaną, nie potępia w czambuł oponentów, potrafi przyznać im rację, co wiąże się z odwagą, ale niekiedy też ostro z nimi polemizuje. Stara się również prezentować wyważone i chłodne oceny. Rekonstruuje i przedstawia poglądy m.in. Burke’a, Tocqueville’a, Höffego, Simona czy Tyrmanda. Przybliża nam również wydarzenia, które były znaczące dla danych wspólnot politycznych, takie jak konfederacja barska czy wojna secesyjna. Nie jest przypadkiem, że Merta bardzo chętnie przywołuje w swoich tekstach te dwa wydarzenia. Są one bowiem konstytutywne dla dwóch wspólnot, które stanowiły centrum zainteresowań Tomasza Merty– Polski i Stanów Zjednoczonych. Owo zainteresowanie podkreślili redaktorzy tomu, którzy wydzielili m.in. rozdziały W poszukiwaniu polskiego idiomu i O polityce po amerykańsku. Tytuły te znakomicie oddają przesłanie mieszczących się w nich esejów.
Tomasz Merta bardzo chętnie odwoływał się do tradycji I Rzeczpospolitej, w której jego zdaniem należało szukać elementów polskiego myślenia politycznego, zaś logika konfederacji, jaką najpełniej wyraża ta zawiązana w Barze, jest stale obecna w polskiej polityce i uwidaczniała się w stanach wyjątkowych – w powstaniach czy w ruchu „Solidarność”. Równie frapującym Tomasza Mertę problemem, tradycyjnym dla polskiej inteligencji, której bronił jako elementu polskości, były ścieżki modernizacji społeczeństwa oraz budowa (odbudowa) państwa polskiego. Tak więc poszukiwał on najgłębszych oznak polskiej wspólnoty. Ameryka zaś interesowała go jako symbol udanego eksperymentu republikańskiego.
Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.