Sztuczne oko w wolnym dostępie

Technoutopia czy śmierć z ręki sztucznej inteligencji? Raczej żmudna praca nad tworzeniem regulacji dla dynamicznie zmieniającego się otoczenia technologicznego

15 maja 2017

Temat cyfryzacji, robotyzacji i ich skutków dla rynku pracy od wielu miesięcy nie schodzi z czołówek pism i nagłówków portali. Towarzyszy temu inwazja robotów w popkulturze – do Daty ze Star Treka czy Cylonów z Battlestar Galactica dołączają bohaterowie filmów takich jak Ex Machina czy seriali w rodzaju Westworld.

Sceptycy machają na tę fascynację ręką i twierdzą, że ten temat to tylko najnowsza moda z Doliny Krzemowej. Argumentują, że poprzednie rewolucje przemysłowe niszczyły wprawdzie miejsca pracy czy marginalizowały niegdyś popularne zawody, jednak koniec końców tworzyły też nowe, nierzadko znacznie lepiej płatne.

To prawda – odpowie niejeden kontrujący te argumenty – tyle że roboty i algorytmy zaczynają dziś nie tylko służyć człowiekowi do produkowania nowych samochodów, ale też udzielają porad prawnych i medycznych, zaczynają kierować autonomicznymi samochodami a nawet… pomagać w psychoterapii amerykańskich żołnierzy wracających z Afganistanu.

Trzecia rewolucja przemysłowa (a może i czwarta – co do tego, z którą aktualnie mamy do czynienia nie ma zgody) będzie inna niż pozostałe, ma bowiem dotykać z jednej strony miejsc pracy, które przez lata umożliwiały funkcjonowanie i podtrzymywanie klasy średniej (przemysł samochodowy), z drugiej zaś – miejsc pracy w sektorze usług. Od dziennikarzy po taksówkarzy.

Zielone spojrzenie

Nad częścią tego szerokiego spektrum nowego, cyfrowego świata pochylili się na przełomie marca i kwietnia Zieloni z całego świata. Do Liverpoolu – dawnego ośrodka pierwszych rewolucji przemysłowych – na największe w historii ruchu ekopolitycznego spotkanie przyjechali Zieloni z całego świata.

Wśród szeregu paneli i wystąpień nie zabrakło prezentacji prac grupy tematycznej w Parlamencie Europejskim, pracującej od kilku miesięcy nad publikacją „Green Positions: Robotics and Artificial Inteligence”.

Wnioski z raportu? Powinniśmy pamiętać nie tylko o rynku pracy.

Z jednej strony – jak zauważył szwedzki europoseł Max Andersson – autonomiczne auta rozpościerają przed nami całkiem realną wizję zmniejszenia ilości wypadków drogowych. Z drugiej – konieczne będą reguły, dotyczące m.in. kwestii ubezpieczenia pojazdu oraz odpowiedzialności za podejmowane przez niego decyzje.

Zdaniem Anderssona już dziś widać, że zagadnienia związane z rozwojem technologicznym wymagać będą regulacji na szczeblu ponadnarodowym. W przeciwnym razie możemy doczekać się sytuacji, w której z powodu odmiennych strategii poszczególnych państw UE niemożliwe będzie bezproblemowe przejechanie samochodem autonomicznym np. z Danii do Holandii przez Niemcy.

Jeszcze bardziej powszechny – bo globalny – charakter powinny mieć reguły dotyczące używania robotów na polach walki. Już dziś niemałe kontrowersje wzbudza stosowanie dronów – zdalnych maszyn latających, używanych m.in. w akcjach bojowych Stanów Zjednoczonych. Kolejne tego typu produkty mogą być równie niebezpieczne. Nie tylko z powodu skuteczności na polu bitwy.

– Kiedy przestaną do nas trafiać obrazy trumien z zabitymi żołnierzami może się okazać, że społeczne przyzwolenie na prowadzenie działań wojennych wzrośnie – przekonywał Andersson. Jego zdaniem globalne regulacje wyeliminują strach mocarstw przed tym, że jedno z nich zdobędzie nad innymi przewagę. Zielona grupa robocza do spraw cyfrowych proponuje w swym raporcie, by nadal decyzję o naciśnięciu spustu podejmowali ludzie zamiast zostawiać sprawy w rękach robotów.

Dostęp do wiedzy

Czego powinniśmy się domagać od firm wdrażających innowacyjne rozwiązania technologiczne?

Europoseł z Niemiec, Jan Philipp Albrecht, zwrócił uwagę na znaczenie wbudowania w maszyny przycisku umożliwiającego ich wyłączenie w sytuacjach, gdy ich zachowania zagrażają zdrowiu lub życiu człowieka. Nie stoimy jeszcze przed dylematem samoświadomej sztucznej inteligencji, zatem (póki co) nie musimy myśleć o autonomii robotów.

Sabine Hauert, adiunkt w Uniwersytecie Bristolu, zwróciła uwagę na potrzebę większej transparencji działań instytucji publicznych oraz koncernów technologicznych mających coraz większy wpływ na nasze życie. Jako przykład podała algorytmy mediów społecznościowych (w szczególności Facebooka), silnie wpływające na nasz ogląd rzeczywistości poprzez promowanie i prezentowanie treści mających być dostosowanymi do naszych potrzeb.

Max Andersson zadał w tej kwestii prowokacyjne pytanie: Co się stanie, jeśli producent posiadanego przez nas sztucznego oka ogłosi bankructwo, a my będziemy potrzebować aktualizacji kierującego nim oprogramowania? Jako rozwiązanie twórcy dokumentu o robotyce i sztucznej inteligencji sugerują udostępnienie przez korporacje niezbędnych kodów źródłowych (np. dawanie ich do depozytu specjalnej agencji publicznej).

Nie mogło również zabraknąć wątku związanego z władzą, jakie zyski z robotyzacji dają korporacjom (można przywołać Ubera i jego działania przeciwko pomysłom na regulacje mogące wpłynąć na opłacalność jego modelu biznesowego) i sposobom na rozwiązanie tego problemu poprzez narzędzia redystrybucyjne czy lepsze otoczenie regulacyjne.

Nowe technologie, nowe wartości?

– Obawy związane z rewolucją technologiczną nie dotyczą technologii jako takiej, raczej wynikają one z pytania o bycie człowiekiem w sztucznym środowisku. Już dziś większość miejsc pracy jest zautomatyzowana – tyle że część zadań wykonują jeszcze przyjmujący „maszynowy” charakter ludzie. Zaakceptowaliśmy wizję siebie jako funkcji w tym czy innym systemie, np. finansowym czy produkcyjnym – zauważył współtwórca analizującego wpływ technologii na społeczeństwo i kulturę think-tanku Infontology, Per Johansson.

– Ważne jest zachowanie istotnych dla nas wartości w obliczu dokonujących się przemian – zauważył Albrecht. Jego kolega z ław europarlamentarnych zauważył, że potrzebne są do tego również środki finansowe. – Będziemy potrzebowali redystrybucji podatkowej do zdobycia społecznej akceptacji dla zmian związanych z robotyzacją – komentował Andersson.

Czy zatem mamy cierpliwie czekać na sfinansowaną z podatków przyszłość bez pracy? – Rozróżnijmy dwie rzeczy: płatne zatrudnienie i pracę jako działanie. Co do tego pierwszego nie ma pewności, natomiast ta druga istnieć będzie na pewno – uważa Johansson.

Od tematu tego, czy w przyszłości będziemy mieli za co żyć, czy może zmuszeni będziemy do posiłkowania się podatkiem od robotów bądź minimalnym dochodem gwarantowanym nie dało się uciec. Po dyskusji pewne jest jedno: zachodzące na naszych oczach przemiany technologiczne będą nas dotykać nie tylko jako pracowników, ale również konsumentów, obywateli i… ludzi.

Warto również zadać sobie pytanie o to, jaka praca (płatna bądź nie) będzie potrzebna w świecie postępującej robotyzacji. Przez długie lata jako panaceum traktowano hasło „dostosowania edukacji do rynku pracy” i wprowadzenia do szkół lekcji programowania. O ile ten ostatni postulat wydaje się mieć sens równie racjonalne pozostaje pytanie o to, czy każda i każdy z nas będzie informatyczką czy inżynierem.

Nie brak zatem głosów, że czeka nas ponowne dowartościowanie wykonywanej dziś za darmo bądź niewielkie pieniądze (i – należy dodać – głównie przez kobiety) ekonomii troski, w skład której wchodzi np. opieka nad dziećmi czy praca pielęgniarska. Być może część z nas zadowoli się towarzystwem mechanicznego „zwierzaka domowego”, ale potrzeba kontaktu z drugim człowiekiem wydaje się mimo wszystkich otaczających nas gadżetów trzymać się mocno.

Nie do końca zresztą wiadomo, czy na robo-utopię w ogóle nas jako ludzkość stać. Pojawiają się nawet głosy, że stawianie na ten scenariusz, wymagający jeszcze większej eksploatacji surowców naturalnych oraz energii niż do tej pory potrzebowała nasza cywilizacja może być kolejnym przejawem naszej krótkowzroczności.

Zatem zanim, niczym Philip K. Dick, zaczniemy zastanawiać się czy androidy śnią o elektrycznych owcach może się okazać, że będziemy musieli sprawdzić stan naszego planetarnego konta.

 

Bartłomiej Kozek jest polskim korespondentem magazynu „Green European Journal”.

 

Bartłomiej  Kozek

student wiedzy o kulturze na Uniwersytecie Warszawskim. Członek Zarządu Krajowego Zielonych i koordynator grupy roboczej do spraw polityki społecznej i usług publicznych w partii. Autor bloga "Zielona Warszawa":http://zielonawarszawa.blogspot.com , jego artykuły pojawiały się m.in. na witrynach Krytyki Politycznej, Feminoteki, Lewica.pl. Współpracownik Zielonego Instytutu, dla którego napisał m.in. artykuł o polityce społecznej w Zielonym Nowym Ładzie. Publicysta „Zielonych Wiadomości”, bezpłatnej gazety promującej ekopolityczne spojrzenie na świat.

Dajemy do myślenia

Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.