Komentarze
Polityka
RPN
Strona główna
Świat
Co dalej z kulturą Rosji?
19 kwietnia 2025
21 listopada 2011
W swojej najnowszej książce Piotr Buras opisuje kryzys tożsamości współczesnej niemieckiej republiki. Therese Kossowski zastanawia się, na ile ta diagnoza jest pełna i adekwatna.
„Dwadzieścia lat po zjednoczeniu Niemcy znajdują się w kryzysie tożsamościowym, którego wynik pozostaje sprawą otwartą” – pisze Piotr Buras w swej ostatniej książce Muzułmanie i inni Niemcy – republika berlińska wymyśla się na nowo*. W sposób znakomity autor przedstawia współczesne dylematy Republiki, należy jednak zdawać sobie sprawę z tego, że jego diagnozy odnoszą się do permanentnie zmieniającej się rzeczywistości Niemiec – już dzisiaj sytuacja gospodarcza i pozycja w UE są inne niż wtedy, kiedy autor na początku roku pisał swoją książkę: wzrost gospodarczy przyhamowuje, prognozy są nienajlepsze, jest mniej zamówień, ale w Unii Europejskiej Niemcy odgrywają dziś większą rolę niż jeszcze kilka miesięcy czy nawet kilka tygodni temu.
Stwierdzenie autora: „Niemcy radzą sobie dzisiaj świetnie pod względem gospodarczym, ale ich społeczeństwo prześladują różne lęki i obawy” zdezaktualizowało się już zatem częściowo i kilka miesięcy po ukazaniu się książki ma inny sens. Owszem, „od zawsze” istnieje coś takiego jak german angst, podskórna siła drążąca życie społeczne Niemiec, ujawniająca się w każdej epoce inaczej. Na przykład w po 1945 roku przejawiała się w formie manii ubezpieczania się przed wszystkim i od wszystkiego. Obawa ta była wynikiem doświadczenia galopującej inflacji lat 20., kryzysu lat 30. i utraty oszczędności po 1945 roku – nic dziwnego więc, że jest tak głęboko zakorzeniona, że temat inflacji nie był do tej pory publicznie poruszany, nawet dla żurnalistów słowo inflacja stanowiło tabu.
Przemiany tożsamościowe poprzednich dziesięcioleci przedstawia Piotr Buras niezwykle ciekawie, aczkolwiek zbyt statycznie. „Kociokwik niemiecki” – jak sytuację Niemiec po 1945 roku trafnie określił Melchior Wańkowicz – czyli zrujnowane miasta i zdezintegrowany naród, został przezwyciężony przez mężów stanu zachodnich państw koalicji i od 1949 roku przez nowych przywódców kraju.
Warto podkreślić, że w pierwszym dwudziestoleciu po wojnie przywódcy Niemiec Zachodnich wywodzili się z poprzedniego pokolenia, którego socjalizacja przebiegała jeszcze przed I wojną światową – Konrad Adenauer, Ludwig Erhard, Franz Blücher i inni. Interesujące, że wszyscy oni jeszcze przed końcem II wojny światowej przygotowywali się do roli, jaką było objęcie władzy po przewidywanej katastrofie. Pokolenie rządzących w Trzeciej Rzeszy, pokolenie ludzi znacznie młodszych – ich wiek na początku ich aktywności politycznej wynosił przeciętnie 32 lata! – było doszczętnie skompromitowane i o udziale tych ludzi we władzach centralnych czy krajowych nie mogło być mowy. Jednak w tym samym czasie, kiedy starsi mądrze rządzili Republiką Federalną, cały aparat urzędniczy ministerstw, sądownictwo, profesura uniwersytetów i nauczyciele szkolni tkwili mentalnie w czasach Trzeciej Rzeszy. To właśnie przeciw nim wybuchła rewolta 1968 roku, roku wzmożonej aktywności rewolucyjnego Zeitgeistu nie tylko w Niemczech, ale i w wielu innych krajach Europy.
Kiedy odchodziło pokolenie Adenauera i Erharda, do władzy dochodzili ci, którzy w czasach Trzeciej Rzeszy byli albo na emigracji (jak Willy Brandt), albo zdecydowanie odcięli się od ideologii nazistowskiej (jak Helmut Schmidt). Dopiero po nich władzę objęli politycy, którzy, jak Helmut Kohl, dziękowali losowi za „późne urodzenie”, czy jeszcze młodszy Gerhard Schröder. Angela Merkel, pochodząca z byłej DDR, jest obecnie symbolem państwa, które już nie definiuje się negatywnie przez Auschwitz (chociaż ten negatywny mit założycielski Republiki Federalnej nie odszedł w niepamięć).
Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.