Recenzja „Historii filozofii politycznej”

Dla niektórych czytelników wybitne nazwiska autorów, ponad dziewięćset stron tekstu, podtytuł „Podręcznik” i stworzone na potrzeby polskiego wydania określenie „amerykański Tatarkiewicz” będą już dostateczną zachętą do sięgnięcia po Historię filozofii politycznej pod redakcją Leo Straussa i Josepha Cropseya, która ukazuje się wreszcie po polsku nakładem Frondy i Fundacji Augusta hr.Read more

28 października 2010

Dla niektórych czytelników wybitne nazwiska autorów, ponad dziewięćset stron tekstu, podtytuł „Podręcznik” i stworzone na potrzeby polskiego wydania określenie „amerykański Tatarkiewicz” będą już dostateczną zachętą do sięgnięcia po Historię filozofii politycznej pod redakcją Leo Straussa i Josepha Cropseya, która ukazuje się wreszcie po polsku nakładem Frondy i Fundacji Augusta hr. Cieszkowskiego. I raczej nie spotka ich zawód, bo Także dla tych jednak, którzy fazę studiowania „Tatarkiewiczów” mają już szczęśliwie za sobą, lektura Historii może się okazać niespodziewanie odkrywczą wyprawą, fascynującą nie tylko z uwagi na maratoński dystans, jaki muszą przemierzyć zainteresowani poznaniem jej najważniejszych etapów. Cechą, która z Historii czyni nader przewrotny „podręcznik” jest bowiem to, iż w odróżnieniu od innych tego typu kompilacji, nie zastępuje ona kontaktu z oryginalnymi dziełami filozofów, lecz przeciwnie, swym dialektycznym, momentami chciałoby się powiedzieć detektywistycznym sposobem interpretacji, wręcz go wymusza. Stąd zawód może stać się udziałem tych, którzy przeczytawszy ostatnią stronę Historii zdadzą sobie sprawę, iż tak naprawdę znajdują się dopiero na początku historii filozofii politycznej.

Historia ta jest opowieścią o dziejach stosunków między większością zorganizowaną wokół antycznego miasta, średniowiecznego Kościoła czy nowoczesnego państwa a mniejszością złożoną z wolnych myślicieli, miłośników mądrości. Od zarania w starożytnej Grecji stosunki te nieodmiennie cechowało napięcie. Jak przekonuje Strauss et consortes nie tylko w Historii, ale i w innych swych pracach, u źródeł niechęci, z jaką wspólnoty polityczne wszelkiej maści odnosiły się do filozofów, leżał strach przed ujawnieniem przez tych ostatnich pewnych prawd, które, jeśli stałyby się własnością każdego, podważyłyby najgłębsze fundamenty władzy państwowej i duchowej. Według Piotra Nowaka, redaktora wydania polskiego i autora przedmowy do niego, owa niebezpieczna mądrość filozofów sprowadzała się do wiedzy o tym, iż Boga nie ma, człowiek „umarł”, filozofowie są nihilistami, a sprawiedliwość jest niczym innym, jak wolą silniejszego. Wymienienie tu wprost tych skandalicznych faktów bynajmniej nie powinno nikomu popsuć przyjemności lektury Historii, a to dlatego, że, by przywołać ponownie Straussa, filozofia polityczna na przestrzeni wieków zajmowała się nie tyle odkrywaniem, co ukrywaniem tych prawd, lub takim ich ujawnianiem, by stały się widoczne tylko dla wybranych, pozostając jednocześnie niedostępne dla oczu większości. Najlepsze komentarze zawarte w Historii polegają właśnie na próbach przyłapania autora na gorącym uczynku zwodzenia czytelnika, stąd też nieodparty impuls, by zaraz po przeczytaniu komentarza sięgnąć po oryginał i sprawdzić, czy rzeczywiście, jak twierdzi Strauss, wielcy filozofowie wodzą nas, naiwnych, za nos.

Wracając jednak do owych przerażających prawd, które mówią w istocie o tym, iż dystans dzielący rodzaj ludzki od świata zwierzęcego jest dużo mniejszy, niż chcielibyśmy wierzyć, to trudno nie zauważyć, że o ile w greckim polis czy tradycyjnych wspólnotach religijnych twierdzenia te mogły uchodzić za skandaliczne, o tyle w świecie współczesnym wielkiego zgorszenia już nie wywołują, ba, w rozumieniu wielu stanowią podstawę dominującego w erze nowoczesnej światopoglądu naukowego. Czyżby oznaczało to ostateczny rozejm między filozofią a wspólnotą polityczną? Ano bynajmniej, bo (jak przekonuje Strauss i jego uczniowie), w nauce uzurpującej sobie, jak robiły to wcześniej tyrania lub religia, wyłączne prawo do posiadania prawdy (jednocześnie nauka ta degraduje odwieczną strażniczkę prawdy, filozofię, do roli historycznie uwarunkowanej „ideologii”) widzieć należy najnowszy przejaw dawnej wrogości. Niechęci, z jaką większość, która wierzy, traktuje mniejszość, która wie, ale dla dobra wszystkich udaje, że nie wie. Nauka jako nowoczesny hegemon sprawia, iż rozważania filozofów dotyczące polityki nie tracą nic ze swej aktualności.

I tu rodzi się podstawowe pytanie: dlaczego filozof, którego umiejętność myślenia, czyli milczącej rozmowy z samym sobą, czyni właściwie samowystarczalnym, a poszukiwanie mądrości spycha w cień pragnienie sławy i władzy, w ogóle zawraca sobie głowę innymi ludźmi? Przecież nie dość, że go nie szanują, to jeszcze skłonni są przy lada okazji nastawać na jego wolność, a nawet życie. Dlaczego, innymi słowy, mimo tragicznego losu Sokratesa i licznych jego następców, tak niewielu w tradycji zachodniej było filozofów pustelników? Otóż, według Straussa, nawet jeśli filozof w swych potrzebach jest samowystarczalny, to już poszukiwana przez niego prawda daje się odnaleźć tylko w przestrzeni międzyludzkiej, w dialogu przyjaciół. Jak to opisywał Paweł Śpiewak:

Filozof potrzebuje przyjaciół. Musi ich zdobyć lub sobie wychować. Wychować to znaczy tak ukształtować, by porządek ich duszy odzwierciedlał wieczny ład natury. Miłośnik prawdy i mądrości oddala się od swoich współczesnych w miarę, jak pokonuje szczeble poznania, ale zarazem coraz bardziej potrzebuje kręgu najbliższych przyjaciół, by pokonać ograniczenia związane z „subiektywną pewnością”. Polityk – powiada Strauss – pragnie być kochany przez wszystkich obywateli, filozof potrzebuje jedynie kręgu swoich przyjaciół.[1]

I tu pojawia się wątpliwość: idea „wychowywania sobie” przyjaciół przywodzi na myśl raczej relację mistrza i ucznia niż dwóch równorzędnych partnerów. A skoro tak, to co w istocie różni polityka, który „pragnie być kochany przez wszystkich obywateli” od filozofa, który chce być rozumiany przez swoich przyjaciół-uczniów, przy czym nigdzie nie jest powiedziane, że powinno ich być niewielu? Czyżby przedmiotem odwiecznego sporu polityków i filozofów były nie tyle prawda i sprawiedliwość, co rząd dusz, a zarzut deprawowania młodzieży nie był całkiem bezpodstawny? Taka myśl nakazuje z większą ostrożnością, czyli także z szacunkiem, podejść do „podręcznika” Straussa i Cropseya.

Leo Strauss, Joseph Cropsey, Historia filozofii politycznej. Podręcznik, Warszawa 2010.

1P. Śpiewak, Filozofia jako utopia zrealizowana [w:] Leo Strauss, Sokratejskie pytania, Fundacja Aletheia, Warszawa 1998, s. 10.)

Ewa  Rzanna

Urodzona w roku 1974, doktor socjologii; absolwentka Szkoły Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie.

Dajemy do myślenia

Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.