Aktualności
Darmowe
Polityka
RPN
Strona główna
Świat
Półprzewodniki i ananasy
1 kwietnia 2025
25 kwietnia 2011
Gabriela Sitek: Jak wygląda świadomość polskiego kina w Rosji? Jaka jest tu rola Festiwalu Wisła?
Małgorzata Szlagowska-Skulska: Bardzo żałuję, że Rosjanie kina polskiego prawie w ogóle nie znają. To znaczy: znają dobrze klasykę polskiego kina i te filmy, które powstały przed 1989, ale jeśli chodzi o nowe polskie kino – dokumenty animacje, krótki metraż czy pełnometrażowe filmy fabularne – tych filmów zupełnie nie znają. Nasze filmy nie trafiają do dystrybucji do rosyjskich kin, nie kupi się ich w żadnym prestiżowym sklepie, w żadnej księgarni czy „rosyjskim EMPiK-u”, nie zobaczy się w żadnej telewizji rosyjskiej. Ewenementem była projekcja filmu Katyń Andrzeja Wajdy w ubiegłym roku związana z katastrofą smoleńską.
Nasz przegląd cieszy się tak dużą popularnością, ponieważ nie kierujemy naszego festiwalu do Polaków w Rosji, którzy świetnie znają polskie kino, ale do Rosjan. Śmiało mogę powiedzieć, że Festiwal Wisła jest największym przeglądem kina polskiego na wschodzie Europy, a także w Azji. Uważam, że podobnie jak Sputnik nad Polską, który zawędrował do 35 miast w Polsce, Festiwal Wisła powinien docierać do podobnej ilości miast w Rosji. Niestety w tym roku dostaliśmy o 50% mniejsze dofinansowanie, co uniemożliwia realizację projektu w takiej skali. Jak festiwal ma być co roku większy, na czym nam bardzo zależy, jeśli dysponujemy mniejszym budżetem? Na ostatnią chwilę wsparły nas polskie firmy: KGHM Polska Miedź i Fundacja Polska Miedź oraz PGNiG. Ukłony w kierunku tych firm, bo festiwalu na taką skalę jak w tym roku nie byłoby bez ich pomocy.
Moskwa nie jest jedynym miastem, w którym prezentujemy polskie kino, dlatego potrzebne jest nam wsparcie finansowe. Polskie filmy pokażemy także w Niżnym Nowogródzie, Jekatierynburgu, marzy nam się też Kaliningrad, żeby jeszcze w czerwcu, w lipcu te filmy zaprezentować w kilku innych miastach, ale tak jak wspomniałam, bez środków finansowych jest to niemożliwe. Każdy chce, aby polskie kino wędrowało po świecie, ale do tego są potrzebne pieniądze.
Nie propagujemy polityki, daleko nam od niej i na pewno nie będziemy się nią zajmować – zajmujemy się organizacją festiwali Wisła i Sputnik i zależy nam na promocji rosyjskiego kina w Polsce, a polskiego na Wschodzie, w Rosji.
Na festiwalu Wisła prezentują państwo filmy, które wzbudziły żywą dyskusję w Polsce. Jak odbywał się dobór filmów? Czy Rosjanie zasiadają w kapitule konkursowej? Jaki mają wpływ na kształt festiwalu?
Nasz festiwal podzielony jest na kilka kategorii, w ramach których prezentujemy ponad 60 realizacji. W tym roku zostało zgłoszonych do nas ponad 120 filmów. Te filmy podzieliliśmy na różne kategorie. Najważniejszą kategorią jest Kino konkursowe, gdzie prezentujemy 13 bardzo mocnych, dobrych obrazów. Owszem, chcieliśmy pokazać więcej, ale np. część z najnowszych polskich produkcji, jak np. Joanna, Skrzydlate świnie czy Sala samobójców, jest zgłaszana na Moskiewski Międzynarodowy Festiwal Filmowy, więc nie mogą być pokazane wcześniej na Festiwalu Wisła. Mam nadzieję, że będziemy mogli zaprezentować je za rok.
W tym roku prezentujemy 13 filmów, m. in. Chrzest, Wenecję, Galerianki, Rewers, Rysę, Matkę Teresę od kotów, Jestem twój, Prostą historię o miłości… Jeśli chodzi o kino konkursowe, wybraliśmy jedne z najlepszych polskich filmów. My układamy repertuar, a jury nagradza filmy. W ubiegłym roku wygrał film Wojna polsko-ruska, za co składam gratulacje reżyserowi. W tym roku jury składa się ze znamienitych nazwisk, jest m. in. Irina Rubanowa, świetny krytyk polskiego i rosyjskiego kina, jest Wiktor Matizen. Nie mamy wpływu na to, jaki film wygra – i nie chcemy mieć. Jest to nagroda rosyjska, wręczana przez Rosjan dla polskiego filmu. Analogicznie nagroda jest przyznawana na Sputniku – najlepszy rosyjski film wybiera jury, a nie organizatorzy festiwalu.
Na kolejną ważną kategorię, Motywy polsko-rosyjskie, składają się tylko dwa filmy: pierwszy powstał w koprodukcji polsko-rosyjskiej po ponad 20 latach, przy dofinansowaniu z Polski i z Rosji – to Tylko nie teraz Valery’ego Pendrakowskiego. Pokażemy także film Tlen Iwana Wyrypajewa, w którym zagrała Karolina Gruszka. To maleńka sekcja, ale bardzo ważna. Dwie kolejne istotne sekcje to W 85. rocznicę urodzin Andrzeja Wajdy i Pamięci Krzysztofa Kieślowskiego w 15. rocznicę śmierci Kieślowskiego i Wajdę Rosjanie świetnie znają. My im jeszcze raz przybliżymy to kino. Mniej znane filmy pojawią się w blokach Animacje ze studia Se-ma-for, Filmy dokumentalne czy Kalejdoskop kina polskiego – te filmy na pewno będą cieszyły się popularnością wśród rosyjskiej publiczności.
Jaką szansę na dystrybucję w Rosji ma film, który wygra festiwal?
Tak naprawdę wszystko zależy od producenta i firmy polskiej, która porozumie się ze stroną rosyjską. Jako fundacja i firma 35 mm możemy wesprzeć taki film i pomóc w kontaktach. Rosyjskiego rynku nie należy się bać. Rosjanie są bardzo głodni polskiego kina i bardzo chętnie będą oglądać i kupować polskie filmy. Wszystko zależy od tego, jakie cele producent czy dystrybutor chce osiągnąć. Myślę, że rynek rosyjski powoli otwiera się także na Polskę. Otworzył się bardzo na Zachód. Sama Rosja produkuje prawie 300 filmów w ciągu roku, my około 100. Jako firma pomagamy w korelacji pomiędzy producentami, reżyserami, scenarzystami, kontaktami z WGIK-iem [Wszechrosysjkim Państwowym Instytutem Kinematografii] czy Mosfilmem. Jesteśmy pośrednikiem pomiędzy Mistrzowską Szkołą Reżyserii Andrzeja Wajdy a Szkołą w WGIK, dzięki naszej instytucji i inicjatywie Festiwalu Wisła może dojść do spotkania pomiędzy tymi szkołami. Nasz festiwal jest nie tylko po to, żeby pokazywać polskie kino, ale żeby nawiązywać dobre, bliskie relacje, bo wierzę, że z nich mogą powstać świetne projekty, filmy, wymiana dotycząca szkoleń, kształcenia młodych filmowców. Na naszym festiwalu odbywają się także warsztaty filmu krótkometrażowego, na które zaprosiliśmy doskonałą delegację z Mistrzowskiej Szkoły Andrzeja Wajdy. Na pokazy przychodzi zazwyczaj mnóstwo studentów z WGIK-u, co umożliwia wymianę doświadczeń. Jadą z nami także pracownicy z Se-ma-fora, którzy będą prezentowali świetną polską animację. Zapraszamy profesjonalistów na zamknięte warsztaty animacji poklatkowej, organizujemy także otwarte warsztaty dla widzów rosyjskich.
Ciekawi mnie odbiór filmów przez publiczność, proszę o tym opowiedzieć więcej. Czy trafiają do widzów, jak odbierane są przez krytykę rosyjską?
Rosjanie oglądają polskie filmy tak jakby oglądali swoje. Nie ma między naszymi krajami nieporozumień czy niezrozumienia dla tego, co się dzieje w kinie. Dla przykładu: po projekcji filmu Sztuczki wiele osób twierdziło, że taki film można byłoby wyprodukować czy przygotować w jakimkolwiek rosyjskim małym miasteczku bez robienia scenografii. Ladies, Testosteron, komedie, które prezentowaliśmy w ostatnich latach podczas naszego festiwalu, były tak przyjmowane jak w Polsce. Rosjanie płaczą w tych samych scenach filmu co Polacy, śmieją się w tych samych momentach. Zawsze mówię, że mamy bardzo do siebie blisko, rozumiemy się. Na Sputniku widzę, jak ludzie reagują, jak przeżywają rosyjskie filmy, podobnie jak widzowie w Rosji. Na pewno Rosjanie są bardziej spontaniczni od Polaków. Są bardziej ciepli, otwarci niż my, pomimo że mają może bardziej skomplikowaną historię, nie mają zahamowań w sali kinowej.
Czy filmy jak Rysa czy Rewers, ukazujące naszą pogmatwaną historię, pozostają dla rosyjskiego widza czytelne, czy istnieje obawa, że mogą spotkać się z niezrozumieniem?
Wiem, jak był odebrany film Katyń w ubiegłym roku. Ta reakcja była jak najbardziej pozytywna. Nie widziałam takiej reakcji w Polsce po projekcjach Katynia, żeby sala wstawała i biła brawo, a tak stało się w Rosji, dużo ludzi płakało, na scenę przed ekranem kinowym było rzuconych mnóstwo kwiatów. Reakcja Rosjan była cieplejsza od reakcji Polaków. Co do Rysy i filmu Rewers, to nie są bardzo mocne i bardzo drastyczne historie, które mogłyby być źle odebrane przez Rosjan. Oni mają podobną historię i podobne problemy. Myślę, że te filmy będą tak samo zrozumiane jak przez nas. Jestem przekonana, że filmy te bardzo będą się im podobać.
Czy w tym roku festiwal będzie wyglądał inaczej ze względu na wydarzenia 10 kwietnia, z uwagi na katastrofę prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem? Czy spodziewa się pani innego odbioru filmów albo innego scenariusza festiwalowych wydarzeń?
Tak naprawdę nasz festiwal zmienił się już w ubiegłym roku, 10 kwietnia byłam na lotnisku i przekazywałam wszystkie materiały, wszystkie kopie filmowe, które poleciały samolotem z prezydentem – poleciały katalogi, ulotki, cała nasza półroczna praca. To nie było jednak takie ważne. Najważniejsze było to, że poleciała bardzo mi bliska osoba, pan Andrzej Kremer, wiceminister spraw zagranicznych, najżyczliwsza mi do tej pory osoba z MSZ, która wspierała mnie bez żadnych barier. Osoba otwarta na kulturę, która wierzyła w to, że te festiwale są bardzo potrzebne naszym krajom, dlatego że nasza polityka jest niedogadana, bardzo kanciasta i bardzo nam trudno się ze sobą porozumieć. On wierzył w to, że Festiwal Wisła i Festiwal Sputnik to są takie dwie bardzo ważne imprezy kulturalne, które w jakiś sposób będą ułagadzać to, co się dzieje na arenie politycznej i dlatego też bardzo dbał i o Sputnik, i o Wisłę. Wiem, że na Festiwal Wisła miał przyjechać ze swoim synem, bardzo mu zależało, żeby mu pokazać, jak ten festiwal wygląda, miał ten festiwal otworzyć. Z piątku na sobotę jeszcze korespondowaliśmy mailowo, bo na ostatnią chwilę udało nam się załatwić ten transport. Wiem, że pojechał w zastępstwie jednego z pracowników MSZ i tak naprawdę nie miał lecieć do Katynia 10 kwietnia. Było mi ciężko to przeżyć. Nasz festiwal jest poświęcony pamięci Andrzeja Kremera.
Tak szczerze, Andrzej Kramer był mało znaną mi osobą, poznaliśmy się w ambasadzie, pociągnęłam go za rękaw i zapytałam się o numer telefonu komórkowego, bo chciałam się z nim umówić, a okazało się, że był mi najbardziej bliski i najbardziej oddany przez tyle lat. Poznałam tyle osób, które obiecywały pomoc, a tylko on dotrzymał słowa, mimo tego, że tak słabo się znaliśmy. Pani Karolina Kusek, która była przyjaciółką Andrzeja Kremera, wydała książkę Pomiędzy świtem a zmierzchem, aby pamięć o Andrzeju Kremerze nie zamarła, wiersze połączone z katastrofą smoleńską. Ta książka nie ma w sobie nic z polityki, jest ciepła i bardzo ważna, jest gestem ze strony przyjaciółki, która czuła taką potrzebę. Część z tych wierszy przeczytamy na początku festiwalu w języku polskim i rosyjskim – uważam, że jest to też mój obowiązek.
Jeśli chodzi o to, co się zmieniło, to tak jak wspomniałam, dziesięć dni po katastrofie smoleńskiej zaczynaliśmy festiwal. Nie wiedziałam, co mam zrobić, bo straciliśmy wszystko, co robiliśmy przez pół roku. W katastrofie uległy zniszczeniu wypożyczone przez nas kopie filmowe – o łącznej wartości ok. 300 tysięcy złotych. Producenci filmowi i reżyserzy dokonali pięknego gestu, żadna z firm, instytucji, prywatnych osób, które posiadają prawa do filmów, nie rościła pretensji i nie oczekiwała zwrotu kosztów. Nie bylibyśmy w stanie zapłacić tych pieniędzy. Teraz, pierwszy raz, po kilku latach starań, dostaliśmy dofinansowanie do festiwalu z dużych polskich firm, ale wtedy takiego dofinansowania nie mieliśmy i nie byłabym wstanie zwrócić pieniędzy za poniesione straty. Około miesiąc temu otrzymałam część fragmentów kopii, które znaleziono na miejscu katastrofy samolotu, mam część taśm, dokumenty, które dawałam panu Kremerowi. Chciałabym, aby te materiały nie zaginęły i żeby pozostała pamięć, chciałabym przekazać je instytucji, która o to zadba – chcę jednak podkreślić, że nie chcemy mieszać się do polityki.
O tym, że ten festiwal zmienił się, świadczyć może to, że na otwarcie Festiwalu Wisła w zeszłym roku, który poświęciłam Andrzejowi Kremerowi i pozostałym ofiarom katastrofy, przyszło czterech ministrów ze strony rosyjskiej. Ze strony polskiej zabrakło panów wiceministra spraw zagranicznych Andrzeja Kremera i wiceministra kultury Tomasza Merty, obaj zginęli w katastrofie. Było mnóstwo kwiatów. Dało odczuć się głęboką solidarność ze strony Rosjan i dalej tak się dzieje. Zmieniliśmy wtedy repertuar, 33 sceny z życia Małgorzaty Szumowskiej zaprezentowaliśmy na otwarciu, choć mieliśmy pokazać zupełnie inny film. Wszystko w ciągu dziesięciu dni przewróciło nam się do góry nogami i wszystko zmieniliśmy, aby uczcić pamięć osób poległych. Myślę, że to, co się stało w ubiegłym roku, wpłynie na jeszcze cieplejsze i bardziej pozytywne podejście do Polaków, do nas jako ludzi. Pamięć będzie zawsze, a nasz festiwal będzie się do tego przyczyniał, będzie przypominał.
Bardzo dziękuję.
***
Na tegorocznej edycji Festiwalu zatriumfował film Borysa Lankosza Rewers. Jurorzy wyróżnili także Matkę Teresę od kotów w reżyserii Pawła Sali. „Jest to nietypowa historia opowiedziana wspak” – uzasadnili na uroczystości wręczenia nagród. Rosyjskiej publiczności najbardziej spodobała się natomiast Różyczka Jana Kidawy-Błońskiego.
Wywiad był przeprowadzony 4 kwietnia.
Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.