Komentarze
Polityka
Strona główna
Świat
Zmęczeni zwycięstwami
29 kwietnia 2025
5 maja 2013
Droga dojścia do zawodu sędziego przez asystenturę (bycie asystentem sędziego) należy do najbardziej krętych i wyboistych. Jednocześnie daje możliwość świadomego dokonania wyboru – czy rzeczywiście chce się być w przyszłości sędzią, czy też nie.
Owa wyboistość polega na tym, że przepisy dotyczące asystentów sędziów zmieniają się najczęściej. Tak jak w przypadku zawodu referendarza sądowego przepisy praktycznie pozostają niezmienne, tak status asystenta sędziego zmienia się jak w kalejdoskopie.
Warto na wstępie prześledzić nieco historię instytucji asystenta sędziego. Zawód ten istnieje w polskim sądownictwie powszechnym od ponad 11 lat. W zamyśle inicjatorów chodziło o stworzenie „nowej kategorii wysoko wykwalifikowanych pracowników z wyższym wykształceniem prawniczym, powołanych do czynności pomocniczych w sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości”.
Stąd też ustawowo uregulowano (pierwotne brzmienie art. 155 § 1 usp.), że asystenci sędziów wykonują samodzielnie czynności administracji sądowej oraz czynności przygotowania spraw sądowych do ich rozpoznania, które to czynności zostały uszczegółowione w rozporządzeniu Ministra Sprawiedliwości. Kandydat poza spełnieniem standardowych wymogów związanych z zatrudnieniem w organach państwowych musiał legitymować się jedynie tytułem magistra prawa i ukończeniem rocznego stażu. Ustawodawca przy tym umożliwił asystentom sędziów przystąpienie do egzaminu sędziowskiego poprzez zrównanie 6-letniego stażu pracy na tym stanowisku z aplikacją sądową. Tym samym asystenci sędziów uzyskali swobodny dostęp do zawodu sędziego.
Ważna zmiana nastąpiła w wyniku wyroku Trybunału Konstytucyjnego z dnia 24 października 2007 r. (sygn. akt SK 7/06) w sprawie asesorów. Na skutek tego wyroku ówcześni aplikanci aplikacji sądowej zostali pozbawieni możliwości zdobywania praktyki orzeczniczej jako asesorzy. Ustawodawca zobligowany do zmiany przepisów ustawy wprowadził zatem rozwiązanie przewidujące, że osoby, które złożyły egzamin sędziowski, wspomniane wyżej doświadczenie w sądownictwie będą mogły zdobywać jako referendarz lub asystent sędziego.
Co ciekawe, powyższe rozwiązanie przyjęto dopiero w 2009 r. w ustawie o Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury (Dz. U. Nr 26, poz. 157). Jednocześnie wprowadzając nowy model szkolenia przyszłych sędziów i prokuratorów, zmieniono przepisy dotyczące kandydatów na stanowisko asystenta sędziego poprzez wprowadzenie zamiast rocznego stażu, jaki odbywał się w ramach sądownictwa powszechnego, wymóg ukończenia „aplikacji ogólnej prowadzonej przez Krajową Szkołę Sądownictwa i Prokuratury” lub zdania egzaminu sędziowskiego czy prokuratorskiego czy też ukończenia aplikacji notarialnej, adwokackiej lub radcowskiej i złożenia odpowiedniego egzaminu”.
Z perspektywy lat – w mojej ocenie – trudno doszukiwać się racjonalności w działaniach ustawodawcy w tym obszarze. Po roku zrezygnowano z obowiązku odpracowania stypendium przez aplikantów aplikacji ogólnej w zawodzie asystenta sędziego pomimo pozostawienia wyżej wspomnianego przepisu „kwalifikacyjnego”. Ponadto stypendium, które otrzymywali aplikanci aplikacji ogólnej, było i pozostało wyższe od najwyższego wynagrodzenia asystenta sędziego. Z uwagi na przepisy przejściowe dotychczas zatrudnieni asystenci pozostali na swoich stanowiskach, zyskali zarazem uprawnienie do zdawania egzaminu sędziowskiego w krótszym terminie, bo trzyletnim. Jednocześnie osobom, które ukończyły „starą aplikację sądową” i złożyły egzamin sędziowski, umożliwiono ubieganie się o nominację sędziowską po dwóch latach.
Przepisy pozostały niezmienne aż do chwili obecnej, przy czym w kwietniu bieżącego roku w Sejmie odbyło się II czytanie nowelizacji ustawy usp. w sprawie tzw. „deregulacji asystentów” przywracającej pierwotne wymogi kwalifikacyjne ograniczone do tytułu magistra prawa i odbycia rocznego stażu organizowanego przez sądy apelacyjne. Wracamy zatem do korzeni.
Wyłaniający się z przepisów prawa status asystenta sędziego warto uzupełnić kilkom uwagami odnoszącymi się do praktycznych doświadczeń z wykonywaniem tego zawodu. Rzeczywistość pracy asystenta sędziego nie jest bowiem usłana różami.
Asystenci sędziów to najgorzej zarabiająca grupa zawodowa o wyższym wykształceniu w sądownictwie. Co więcej, pomimo usilnych starań Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Asystentów Sędziów od 2008 r. nie doszło do ich podwyższenia, a w skutek zmiany w 2012 r. uniemożliwiono ich podwyższenie poprzez określenie minimalnej i maksymalnej wysokości dla wszystkich asystentów sędziego i pozostawienie uznania do podwyższenia tego wynagrodzenia prezesom sądów, którzy z kolei uzależnieni są od wysokości środków budżetowych, które posiadają, ta ostatnia zaś zależy od Ministra Sprawiedliwości i stanu finansów publicznych…
Istotnym mankamentem obecnych regulacji jest brak uregulowań dotyczących ewentualnej ścieżki awansowania asystentów sędziów. Niestety, doszło również do deprecjacji czynności asystentów sędziów. Stało się to na skutek ostatniego rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości, które odebrało „samodzielność” działaniom asystentów (na temat sytuacji asystentów sędziów szerzej w raporcie Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka Asystenci sędziów i pracownicy sądów jako ważne ogniwo procesu orzeczniczego w sądach autorstwa Artura Pietryki i Michała Szwasta . Zaskakujące jest przy tym, że w sądownictwie administracyjnym, które nie podlega nadzorowi Ministra Sprawiedliwości, asystenci sędziego posiadają samodzielność w wykonywaniu swoich obowiązków.
W podsumowaniu można by pokusić się zatem o stwierdzenie, że jest to mało atrakcyjna droga do dochodzenia do zawodu sędziego, gdyby nie jeden szczegół, który zmienia ocenę sytuacji. Praca asystenta sędziego, mimo że mało płatna i niekoniecznie w dobrych i perspektywicznych realiach, jako jedyna daje możliwość poznania sądownictwa niejako „od kuchni”, ale i zdobycia doświadczenia niezbędnego do wykonywania zawodu sędziego. Poprzez pisanie projektów uzasadnień zdobywa się bowiem praktyczne umiejętności stosowania prawa, wnioskowania prawniczego i zdobycia bezcennej wiedzy, że każda sprawa sądowa jest inna i wyjątkowa, nie ma świata czarno-białego, a złożoność problemów, w tym prawnych, w każdej sprawie sądowej wpływa każdorazowo na zapadający wyrok.
Co ważne, asystenci sędziów mają możliwość obycia z prawdziwą salą sądową, niezapośredniczoną przez telewizję czy media, ale bezpośrednio – jako widz czy też protokolant. Ta perspektywa z boku stołu sędziowskiego powoduje bowiem, że uczymy się zachowań właściwych dla sali sądowej, od skupienia na tym, co mówią strony, po zachowanie powściągliwości w reakcjach. Te doświadczenia są bezcenne. To one powodują, że Krajowa Rada Sądownictwa mająca do wyboru kandydata będącego asystentem sędziego i kandydata będącego referendarzem sądowym (którego praca ogranicza się do wydawania nakazów zapłaty czy postanowień o kosztach sądowych) wielokrotnie wybiera asystenta sędziego.
Dzieje się tak, ponieważ ten ostatni, pomimo niemożności wylegitymowania się „decyzyjnością” w sensie kompetencji do orzekania pod własnym imieniem, ma lepsze przygotowanie do zawodu sędziego. Co więcej – świadomie podejmuje decyzję, aby pomimo trudu i realiów wynikających z sytuacji sądownictwa, realiów, z którymi sędziowie mierzą się na co dzień, ubiegać się o nominację na sędziego. Przewagę asystentów sędziów w tym zakresie zauważają sami referendarze sądowi. W konsekwencji dochodzi niekiedy do sytuacji, w której referendarze zatrudniają się na ¼ etatu jako asystenci, aby zwiększyć swoje szanse na zgromadzeniach, które opiniują kandydatów.
A co do sędziego jako korony zawodów prawniczych, to jest ona na chwilę obecną cierniowa, ale to temat na inny artykuł.
Niniejszy artykuł dedykuję wszystkim asystentom sędziego, którzy obecnie są zatrudnieni, oraz koleżankom i kolegom z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Asystentów Sędziów, których mam zaszczyt niejednokrotnie reprezentować.
Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.