Aktualności
Nowy numer
Polityka
RPN
Strona główna
To (nie) jest kraj dla młodych ludzi
14 czerwca 2025
19 marca 2012
Zdarza się, że populacje zwierząt przywrócone z niewoli do stanu dzikiego nie chcą się rozmnażać. Wtedy wprowadza się drapieżniki i o dziwo populacja wzrasta. Świadomość bliskości zagrożenia motywuje do działania i rozwoju, bezpieczeństwo zaś wprowadza inercję. Czy kryzys może być dla Włochów szansą na odrodzenie społeczne i kulturalne? Widać pierwsze jaskółki zmian.
Patrząc na życie kulturalne i polityczne dzisiejszych Włoch można odnieść wrażenie, że są one ogarnięte marazmem i wszechobecną aurą dolce far niente. Cóż, trudno oprzeć się pokusie spoczęcia na laurach, gdy żyje się w zakątku świata obdarzonym przebogatym dziedzictwem kulturalnym, wspaniałą naturą, łagodnym klimatem i obłędną kuchnią. Życie intelektualne Półwyspu Apenińskiego – będącego areną zmagań wielkich starożytnych cywilizacji, nieustających wojen renesansowych państw-miast, unifikacji kraju w wyniku nieprawdopodobnej wyprawy Garibaldiego oraz otoczonego romantycznym kultem ruchu oporu podczas II wojny światowej – w czasach pokoju i dobrobytu jakby zamarło. Społeczeństwo włoskie oddało się błogiej kontemplacji przy filiżance espresso.
Przeciętny odbiorca kultury będzie mieć problemy ze wskazaniem znaczących dzieł powstałych w Italii w ostatnich latach. Wielu osobom jako pierwsze przyjdą do głowy „Wideokracja” – film Erika Gandiniego oraz „Gomorra” autorstwa Roberto Saviano. Znamienne, że oba dzieła traktują o całkowitym upadku moralnym i społecznym kraju. O ile centrum zainteresowania Saviano są zjawiska od dawna obecne we włoskich realiach – zmowa milczenia, korupcja, nepotyzm – obecnie stanowiące podbudowę nowoczesnej i zorganizowanej na kształt korporacji mafii, o tyle Erik Gandini skupia się na przywarach, które pieczołowicie pielęgnują u Włochów masowe media. „Wideokracja” ukazuje Italię z poziomu telewizora: całe pokolenia otumanione sieczką serwowaną przez telewizję Berlusconiego, klasę średnią której jedynym marzeniem jest otarcie się o blichtr, otaczający celebrytów, dziewczęta gotowe na wszystko, żeby wystąpić na wizji w kusym stroju jako velina – uśmiechnięta ozdóbka u boku prezentera. Inny film dokumentalny Ciała kobiet (Il corpo delle donne) stanowi kolaż urywków włoskich programów telewizyjnych z ostatnich lat. Składa się on na obraz kobiet nieustannie poniżanych, wykpiwanych, uprzedmiotawianych. Wszystko w atmosferze beztroskiej zabawy – divertimento.
To określenie trafnie opisuje także lekki stosunek wielu Włochów do polityki. W kraju, w którym najlepiej sprzedającym się dziennikiem jest „Gazzetta dello Sport” zaś pozostałe media ulegają postępującej tabloidyzacji (coraz krótsze teksty i banalne tematy), często traktuje się świat polityki jako alternatywę dla teatru albo raczej kabaretu. Eskalacja zjawiska nastąpiła oczywiście za panowania Berlusconiego, z jego świtą alfonsów, prostytutek i mafiosów, ale trzeba pamiętać, że il cavaliere nie został odsunięty od władzy, lecz podał się do dymisji sam, w mowie pożegnalnej podkreślając szlachetność i uczciwość swoich poczynań. Włosi wylegli na ulice zaśpiewać premierowi Bella ciao, jakby to oni osobiście odnieśli wspaniałe zwycięstwo, by po chwili bez szemrania zaakceptować nowego premiera oraz jego rząd technokratów. Ruch indignados, który w Hiszpanii przybrał formę zorganizowanych na skalę całego kraju działań obejmujących nie tylko protesty, ale i debaty, działalność kulturalną i wzajemną pomoc, we Włoszech skończył się równie szybko, co zaczął. W październiku odbył się w Rzymie protest, który przerodził się w zamieszki – i to by było na tyle.
Choć Italia jest jednym z państw najbardziej dotkniętych przez kryzys, zdawało się, że nic nie będzie w stanie wyciągnąć Włochów na ulice sprzed telewizorów i (wciąż) obficie zastawionych stołów. Do niedawna. Czara goryczy się przelała, owieczki się buntują. Wszystko za sprawą pewnego tunelu, który podzielił Włochów (a może i Polaków? czytaj dalej). Ruch No Tav narodził się na długo przed krachem ekonomicznym, ale z jakiejś przyczyny obecnie to właśnie on jednoczy wokół siebie znaczną cześć myślącego krytycznie społeczeństwa. Celem, o jaki walczą już od dwudziestu lat aktywiści tego ruchu, jest porzucenie przez rząd projektu budowy nowej trakcji kolejowej pod Alpami. Linia szybkiej kolei TAV według włosko-francuskiej umowy z 2001 r. ma połączyć Turyn z Lyonem i stać się częścią wielkiej europejskiej sieci – tak zwanego Corridoio 5 (Korytarza 5). Przeciwko budowie od początku protestowali mieszkańcy Doliny Susy, przez którą ma przebiegać nowa nitka kolei, ekolodzy (m.in. WWF) i stowarzyszenia miejscowych rolników. Ich argumenty, odwołujące się do zagrożenia ekologicznego, oszpecenia krajobrazu i ogólnej bezużyteczności projektu (przez dolinę o szerokości raptem 1,5 km przebiegają już autostrada, dwie drogi szybkiego ruchu i linia kolejowa, która nie jest w pełni wykorzystana) zostały niemal całkowicie zignorowane przez władze.
Po dziesięciu latach oddolnej działalności skupionej głównie na informowaniu o niebezpieczeństwach związanych z projektem, ruch został poszerzony o wspierających go aktywistów z innych części Włoch i zaczął organizować aktywne formy oporu. W ciągu ostatnich lat No TAV stało się inicjatywą rozpoznawaną w całym kraju, dobrze zorganizowaną, o dużym poparciu wśród miejscowej ludności, dysponującą zapleczem intelektualnym w postaci sympatyzujących z ruchem ekspertów i myślicieli. Aby zapobiec mającym się rozpocząć pomimo protestów pracom, latem 2011 r. zaczęto okupację terenu, powołując wzorowaną na alpejskich republikach partyzanckich z czasów II wojny światowej Wolną Republikę Maddaleny. W końcu czerwca i na początku lipca doszło do gwałtownych starć z policją i manifestacji, w wyniku których usunięto protestujących z terenu budowy. W marszu solidarności w Chiomonte wzięło udział kilka tysięcy osób. Miesiąc temu rozpoczęła się kolejna fala manifestacji oraz protestów opartych na czasowym blokowaniu autostrad i torów oraz głodówkach.
Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.