WONDERLICH: Nieoczywista demokracja

Technologia dała ludziom wyższe oczekiwania, jednak nie dała im możliwości spełnienia tych oczekiwań

2 czerwca 2017

JAKUB SZYMCZAK: Wyobraźmy sobie, że wybór Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych nie miał miejsca. Pana fundacja, Sunlight, od 10 lat pracuje nad transparentnością w działaniach rządu, instytucji publicznych, polityków. Stany Zjednoczone są uważane za modelową demokrację, jednak wasza praca udowadnia, że nawet najlepsze demokratyczne państwa muszą nad sobą nieustannie pracować

JOHN WONDERLICH: Stany Zjednoczone odgrywają wiodącą rolę wśród demokracji na świecie, jednak to nie znaczy, że jesteśmy liderem wszelkich demokratycznych wskaźników takich jak choćby transparentność czy sprawne przeprowadzanie wyborów. Oczywiście, Stany były liderem demokracji pod różnymi względami. W dalszym ciągu jej reformowanie widzimy jako tworzenie dostępu do władzy, kontaktu z nią. To długoterminowy projekt. Demokracja jest lepsza niż wszystkie inne ustroje, ale wciąż daleka od ideału, jeśli chodzi o dzielenie się przez władzę publicznymi danymi, szczególnie w przypadku skupiania wpływów i pieniędzy w polityce. Kolejnym ważnym aspektem jest technologia, która diametralnie zmieniła dostępne nam narzędzia, za pomocą których możemy pociągać polityków do odpowiedzialności, aby tworzyć lepsze demokracje. Duża część naszych zadań polega na zbieraniu informacji, udostępnianiu ich online i przez to zachęcaniu do partycypacji – tak, aby obywatele sami mogli poczuć się częścią rządu.

Co udało wam się osiągnąć przez te 10 lat?

W trakcie pierwszej dekady istnienia Sunlight bardzo wyraźnie pokazaliśmy, jak instytucje mogą dzielić się danymi z obywatelami i z dziennikarzami za pomocą Internetu, tak aby ci mogli dokładnie opisywać politykę, opowiadać historie o władzy. Wiele z informacji, którymi dzieli się dziś Kongres jest online dzięki pracy naszej i naszych partnerów. Forsujemy udostępnianie konkretnych rzeczy, takich jak streamingi przesłuchań komisji w Kongresie czy informacje o konflikcie interesów u najważniejszych urzędników rządowych, ale i zwykłych lekarzy. Dzisiejszy proces legislacyjny prawie zawsze jest w pełni jawny, co oczywiście nie zawsze podoba się rządom.

Gdzie przebiega granica jawności? Jakich danych, dokumentów nie należy publikować?

Tak jak wszyscy, mamy obowiązek chronić ludzi przed krzywdą. Pełna jawność może krzywdzić, mogą to być prywatne lub delikatne informacje, których ujawnienie dotyka pojedynczych osób czy ich rodzin. Dane mogą być również użyte w celu zablokowania prac rządu. Ludzie mają prawo do bycia szczerymi, do mówienia wstydliwych rzeczy w prywatnych rozmowach. Równie ważne jest to, aby przedstawiciele prawa mogli spokojnie prowadzić śledztwa, ujawnianie niektórych informacji mogłoby uniemożliwiać wydanie sprawiedliwego wyroku. Zdecydowanie rozumiemy więc potrzebę tajności w niektórych przypadkach, gdzie za tą potrzebą stoi interes społeczny. Bardzo ciekawa jest debata wokół granicy jawności danych. Taka debata ma miejsce na okrągło, szczególnie w Kongresie. Zwykle jest tak, że większość chce, aby wszystko było tajne, a mniejszość optuje za tym, aby wszystko było jawne. Każdy polityk, który otrzymuje znaczne sumy pieniędzy od bogatych donatorów ma tendencje do ukrywania tego faktu. Dlatego Sunlight odgrywa ważną rolę, jesteśmy naturalnym sojusznikiem dziennikarzy, którzy opisują tego typu sprawy ważne dla opinii publicznej.

W tym momencie nie możemy już ignorować prezydenta Trumpa, ponieważ zajmuje on jasne stanowisko w tym sporze – według niego dziennikarze są wrogami rządu, więc naturalnie wy stajecie się częścią tej walki.

Z niedowierzaniem obserwujemy oczernianie dziennikarzy przez administrację Trumpa. Rzeczywiście, otwarcie powiedział, że prasa jest wrogiem. Już teraz widzimy, że jest to administracja, która działa dzięki dezinformacji i uważa prawdę za coś niewygodnego. Trudno nawet rozeznać się, jakie jest stanowisko tej administracji w konkretnych sprawach – nie wiadomo, czy jest to świadoma strategia, czy Trump po prostu nieustannie zmienia zdanie. Na pewno nie sprzyja to transparentności. Trump jest tworem, który powstał dzięki nieustannemu napięciu, więc w tym przypadku Biały Dom rzeczywiście polega na prasie – to ona daje mu uwagę, publiczność, dzięki której funkcjonuje. Nie jest więc tak, że prasa jest dla niego obojętna. Jednak Trump i jego administracja z pewnością nie mają zbyt wiele szacunku dla roli dziennikarstwa w demokracji. Niestety, potrzebują prasy jedynie do przyciągania uwagi.

Każdy dzień przynosi nowe rewelacje związane z prezydentem lub tym, co powiedział. Tak jak wtedy, gdy napisał na Twitterze, że był podsłuchiwany przez prezydenta Obamę.

Trump zadziałał tutaj jak zwykły prowokator. Prawdopodobnie usłyszał coś podobnego w telewizji i po prostu to powtórzył, nie prosząc nikogo o radę ani nie zastanawiając się, jak ludzie mogą to zinterpretować. Prezydent broni swojego prawa do pisania na Twitterze tego, co mu się podoba, podczas oglądania telewizji. Budowanie władzy wykonawczej wokół postaci, która odmawia rozmawiania z ekspertami jest niebezpiecznie bliskie autorytaryzmowi. Trump nigdy nie przeprasza, gdy okazuje się, że jego kolejne stwierdzenie było bzdurą. Biały Dom i nawet republikanie musieli stworzyć całą strategię komunikacyjną polegającą na obronie słów prezydenta, który się nad nimi nie zastanawia – po prostu powtarza coś, co usłyszał w telewizji.

Jak widzicie swoją rolę w tej nowej rzeczywistości?

Mamy do czynienia z ogromną, polityczną zmianą. Granice zostały przesunięte, organizacje pozarządowe, pracujące nad sprawami związanymi z transparentnością zmieniały się również przed wyborami, ale dziś potrzebujemy zredefiniować swoje role.

Jak niebezpieczny jest prezydent Trump?

Najgorsze scenariusze są okropne. Myślę, że można spokojnie powiedzieć, że amerykańska demokracja stawia właśnie czoło wielkiemu wyzwaniu. Mamy prezydenta, który nie przejmuje się linią swojej partii, co sprawia, że Kongres jest słaby, ponieważ Republikanie są zdezorientowani. Jest więc dużo trudniej sprawować kontrolę nad prezydentem, co należy do obowiązków władzy ustawodawczej. Z drugiej strony nie można wykluczyć, że w najbliższych miesiącach Trump będzie coraz bardziej stawał się częścią establishmentu, będzie dopasowywał się do swojej roli.

Procesy normalizacji Trumpa widać na przykładzie jego przemówienia w Kongresie czy też reakcji na jego decyzję o bombardowaniach w Syrii. Należy się czepiać takich pojedynczych przejawów normalności czy raczej sprzeciwiać się na każdym kroku, ponieważ Trump nie jest „normalnym” prezydentem?

Myślę, że zdecydowanie nie jest “normalnym” prezydentem i byłoby błędem interpretować pojedyncze wydarzenia jako nagły zwrot ku normalizacji. Byłoby również dalece niezręczne, gdyby użycie siły militarnej poza granicami kraju było sposobem, w jaki Trump próbuje swoją prezydenturę uprawomocnić. Trudno rozstrzygnąć w którą stronę prezydent zmierza. Za kilka miesięcy możemy zmierzać w stronę autorytaryzmu, ale nie można też wykluczyć normalizacji.

Jaką rolę w transparentności odgrywają przecieki? Czy są one rodzajem „awaryjnej transparentności”?

W Sunlight skupiamy się na legalnych ścieżkach działania, chcemy aby jawność była wiarygodna. Rozumiemy jednak także, że to nigdy nie jest wystarczające. Myślę, że w niedalekiej przyszłości demokracje będą zmuszone uznać rolę buntowników i sygnalistów w procesie rozliczania działań rządu. Nawet najlepiej zaprojektowana polityka jawności nie sprawi, że przecieki nie będą potrzebne. To dobry cel, ale nie sądzę, aby był możliwy do zrealizowania. Powinniśmy cieszyć się z faktu, że istnieją sygnaliści i zapewnić im ochronę prawną.

Jak w tym kontekście wygląda sprawa Edwarda Snowdena?

Wydaje mi się, że było to nieuniknione, biorąc pod uwagę jak bardzo inwigilacja wymknęła się w Stanach Zjednoczonych spod kontroli. Uważam, że mamy szczęście, że pojawił się ktoś tak odpowiedzialny jak Snowden, który nie umieścił wszystkich wykradzionych danych w Internecie, ale znalazł ludzi, którzy pomogli mu opowiedzieć swoją historię. Cieszę się, że mamy sygnalistów i jednocześnie nie podoba mi się to, że nasze państwo nie było wystarczająco silne, aby poradzić sobie z tym nieco łagodniej. Po ujawnieniu danych NSA przez Snowdena rząd zareagował ostro, ale można było się tego spodziewać ze względu na rozmiar przecieku i zagrożenie dla tajności całego procesu.

Demokracja zmienia się na naszych oczach i trudno dziś rozstrzygnąć, dokąd zmierza. Ma Pan w tej kwestii jakieś przewidywania?

Mamy tutaj dwa duże trendy. Pierwszy to technologia, która dała ludziom wyższe oczekiwania, jednak, ogólnie rzecz biorąc, nie dała możliwości spełnienia tych oczekiwań. Drugi trend to wycofywanie się, kryzysy demokracji w wielu krajach, również w Stanach Zjednoczonych. Przez lata uważaliśmy demokrację i jej wszystkie składowe jako coś oczywistego. Dziś, szacunek dla prasy czy instytucji pada ofiarą autorytarnej retoryki. Wygląda na to, że żyjemy w niebezpiecznych czasach! Jednak jestem przekonany, że nie istnieje alternatywa dla demokracji. Większość krajów przynajmniej ją pozoruje, oszukując swoich obywateli, oszukując w wyborach. Jest ona więc jedyną opcją – odwołują się do niej wszyscy.

Wywiad został przeprowadzony podczas Personal Democracy Forum w Gdańsku.

 

John Wonderlich – Dyrektor zarządzający Sunlight Foundation, orędownik idei otwartego rządu. Inicjator działań Sunlight mających na celu zwiększenie rozliczalności rządu wobec obywateli poprzez otwieranie kluczowych danych i informacji.

 

Dajemy do myślenia

Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.