Komentarze
Polityka
Strona główna
Świat
Zmęczeni zwycięstwami
29 kwietnia 2025
12 marca 2011
Kościół prowadzi politykę jak każde państwo. Przypomniał sobie o tym w XIX wieku i nadal o tym pamięta. Do prowadzenia polityki potrzebuje zaś zasobów. Ojciec Rydzyk nie wystarczy. Caritas ani taca też nie. Zresztą, jak każda instytucja wie, że nie wolno jeść z jednej ręki. Dlatego sięga po pieniądze z różnych źródeł. Zadłużony ekspansywną polityką Watykan potrzebuje środków na spłatę zobowiązań i ma do tego prawo, a raczej – tytuł prawny.
Oburzające w całej sytuacji jest to, że wspólnotę polityczną kapłanów traktuje się w sposób nierówny, eksterytorialny i wybiórczy. Otóż moim zdaniem siosty zakonne i księża powinni kandydować i być wybierani w powszechnych wyborach do Sejmu. Nierzadko przemawiając z ambony, zdradzają talenty oratorskie i organizacyjne potrzebne politykom. Z powodzeniem mogliby zastąpić wielu nieudaczników – np. pijanych posłów, których ogląliśmy niedawno w telewizji. Dodam jednak warunek. Muszą płacić podatki jak wszyscy, podlegać temu samemu polskiemu prawu i poświadczać postawę obywatelską swoim działaniem. Wówczas mogą być wybierani, mogą lobbować jak wszyscy inni; na tym polega demokracja. Ci, którym zabrano mienie i wciąż go nie zwrócono, mogą zabiegać o łaskę posłów na zasadach wolnej konkurencji. Nie powołano jednak w ich obronie komisji, mimo że osób, które zgłaszają roszczenia, jest całkiem sporo. Oczywiście, postawiłbym przed nimi ten sam warunek.
Do tego dodam jeszcze problem społecznej użyteczności własności. Weźmy Czechów i ich wypędzonych. Liechtenstein nadal de iure nie uznaje państwowości Republiki Czeskiej, choć państwa te wznowiły stosunki dyplomatyczne w 2005 r. Może nawet w jednej trzeciej majątku narodowego Czech, które pochodzi ze znacjonalizowanego mienia Niemców, Węgrów i innych „zdrajców oraz wrogów ludu” (określonych tak dekretami Benesa) znaczący ułamek stanowi były majątek Liechtensteinów. Praga oddać go nie zamierza. Walcząc o to mienie, Liechtensteinowie posługują się wprawdzie podobną argumentacją, co Kościół, ale jest to postawa mniej ambiwaletna, bo sformułowana poza państwowością czeską. Z jednej strony gra Liechtensteinów wydaje się być fair. Jednak trzeba przypomnieć, że gra się mieniem, które przez wykonaną nad nim pracę – przywołując teorie Johna Locke’a lub przykłady Jamesa Holstona z obywatelskiej Brazylii – jest już częścią mniejszych wspólnot lokalnych, albo większej wspólnoty narodowej. Trudno bowiem przyznać, że rodzina Liechtensteinów dzięki własnej pracy wybudowała sobie piękne pałace i posiadła lasy. Czasy były jakie były i nie ma co do nich wracać. No chyba, że ktoś zacznie domagać się jakiegoś rodzaju sprawiedliwości. Sprawiedliwości odwołującej się do koncepcji ciągłości własności, która jest podstawową koncepcją współczesnego państwa prawa. Byłoby wspaniałe, gdyby koncepcja owa trwała niezachwianie od Adama i Ewy. Ponieważ tak nie jest, nowoczesne państwa dopuszczają możliwość przekazania mienia należącego do pierwotnego właściciela, o ile go nie używa, na rzecz korzystającej z niego wspólnoty. Istnienie tej wspólnoty – dodajmy – samo w sobie jest gwarantem istnienia własności. Wspólnota, która jako ogół też płaci podatki, pracuje, tworzy państwo i oczywiście składa się z indywidualnych istnień ludzkich – obywateli.
Pomyślmy więc, co zazwyczaj dzieje się w tych byłych posiadłościach arystokracji Watykanu lub Liechtensteinu? Otóż najczęściej mieszkają w nich lub korzystają z nich Ci, którzy pracowali na nie przez pokolenia. Obojętne, czy zostali wcześniej przesiedleni, wygnani, wypędzeni, albo po prostu skądś uciekli. Osiedlili się i już. Ponieważ zamieszkiwali tę własnoiść i dbali o nią, zapracowali na równe do niej prawo – jako „tutejsi”. Ci „tutejsi” to lud. Co najpewniej zrobi z nim arystokracja, odzyskawszy mienie? Pozbędzie się go, a następnie sprzeda prawo do mienia deweloperom, inwestorom. Być może odsprzeda je z powrotem rządowi pod autostradowe inwestycje. Niezły biznes. Sprawiedliwość żadna.
Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.