Komentarze
Polityka
Strona główna
Świat
Zmęczeni zwycięstwami
29 kwietnia 2025
3 września 2012
Dla jednych kryształowy pałac był metaforą doskonałej i nadchodzącej niechybnie nowej ludzkości, dla innych stał się symbolem totalitarnej antyutopii. Dla Petera Sloterdijka gmach stanowi alegorię dopełnienia się cywilizacji zachodniej osiągającej apogeum materialnego rozwoju.
„[Wody], które jawią się jako siła umieszczona pośród zestalonych elementów kosmosu, aby niszczyć to, co zepsute, kończyć jakiś cykl i umożliwiać nowe życie”. Juan Eduardo Cirlot, „Słownik symboli” (tłumaczenie Ireneusza Kani)
Jako pierwszy metaforę Kryształowego Pałacu rozsławił Fiodor Dostojewski. Wizytował Londyn w roku 1862 przy okazji wielkiej Wystawy Światowej. Jej centrum wystawiennicze, a co istotniejsze ideowo–filozoficzne, stanowił Kryształowy Pałac – cudo XIX-wiecznej myśli architektonicznej, uprzedmiotowionej w marzeniu o technokratycznym spełnieniu. Konstrukcja lekka, o podstawie żeliwnego kośćca, dopełniona w całości szklaną powłoką, rozmachem przestrzennym znacznie przewyższająca poprzedniczkę z roku 1851. Oba budynki lekkie, jakby nietrwałe, inne od tego, co budowano dotychczas, ciężkiego, twardego, mocno osadzonego w ziemi. W istocie Pałace Kryształowe nie miały istnieć trwale, od początku ich zamysł był tymczasowy. Pierwszą wersję, niepomiernie mniejszą, podziwiał w roku 1859 Michaił Czernyszewski, drugą, potężniejszą, Dostojewski.
Obydwaj podchwycili alegoryczny charakter bliźniaczych konstrukcji, z tym że każdy z nich inaczej ową alegorię zinterpretował. Czernyszewski się zachwycił, a wyraz swej atencji wyłożył w powieści Co robić?. Rozpływał się nad ideą przedsięwzięcia, widząc w nim zwiastun niechybnie nadchodzącej nowej ludzkości. Ponad wszystko inne zauważył, że jest to struktura łatwa do skopiowania, w setki lub tysiące do siebie podobnych. A wokół nich powstałyby przestrzenie zielone i tak zaprojektowane kompleksy przestrzenne zastąpiłyby w utopijnej harmonii równości doskonałej tradycyjną dialektykę kulturowo–cywilizacyjną miasta i wsi. W każdym z budynków wszyscy żyliby tak samo, tak samo by pracowali, jedli to samo i tyle samo, panowałaby idealnie funkcjonująca kooperatywa, nieprzerwane szczęście i ostateczny kres społecznych wertykalizmów.
Dostojewski swoje uwagi tyczące Kryształowego Pałacu zamieścił w Notatkach z podziemia i było to stanowisko od początku krytyczne. Tam, gdzie Czernyszewski widział otwartość i powszechne szczęście, autor Biesów dostrzegał zniewolenie, klaustrofobię, zamknięcie. Trzeba zaznaczyć, że Dostojewski nie analizuje idei Kryształowego Pałacu szczegółowo, poświęca mu nieledwie kilka uwag, Czernyszewski jest o wiele bardziej drobiazgowy. Niemniej ocena jest jednoznaczna, chociaż tezy o profetycznym charakterze tekstu Dostojewskiego, wieszczącego rychło nadchodzącą totalitarną antyutopię, to wszystko jest w największej mierze pokłosiem komentarzy do Notatek, nadbudowywanych przez przyszłych czytelników, wzbogacających swoje interpretacje o teorie społeczne wyłożone przez pisarza przy innych okazjach. W modelu Kryształowego Pałacu dostrzegał on niebezpieczeństwo, by tak powiedzieć – uniwersalne politycznie: zarówno w socjalistycznej utopii opiewanej przez Czernyszewskiego i jemu podobnych, jak i w kulturze, którą lansuje skomercjalizowany, nad wyraz zmaterializowany i stechnicyzowany Zachód.
Peter Sloterdijk odczytuje metaforę Dostojewskiego w sposób jednoznaczny. Zarzewi zła bije z Kryształowego Pałacu przynajmniej kilka. Jest gmachem, w którym dokonał się ostateczny „kres historii”, będący punktem dopełniania się cywilizacji zachodniej, osiągającej apogeum materialnego rozwoju. Świat staje się jednoraki, taki sam, zanikają różnice przestrzenne i czasowe. Gdziekolwiek człowiek się znajdzie, gdziekolwiek by nie pojechał, zawsze będzie tkwił w tym samym punkcie odniesienia.
Tak oto wielki pisarz – w dużej mierze dzięki przyszłym komentatorom, być może dopuszczającym się pewnych nadinterpretacji, chociaż trudno im również odmówić cząstki racji – tak oto wielki pisarz staje się piewcą, a nawet profetą współczesnych nam doktryn diagnozujących koniec Historii, a emblematem tego pozaczasowego trwania będzie permanentny, niekończący się, zabijający poczucie jakiejkolwiek tożsamości konsumpcyjny festyn. Brak egzystencjalnego i kulturowego umocowania – całkowita, łatwo przyswajana lekkość, o której pisał Milan Kundera.
Trudno w ten sposób interpretowanym słowom Dostojewskiego nie przyznać mocy przewidywania. Według Sloterdijka alegoria Kryształowego Pałacu doskonale pasuje do współczesnej rzeczywistości geopolitycznej i gospodarczej. Świat kultury zachodniej odseparowany jest szklanym kloszem od peryferii biedy i nierówności. Pełna świadomość oddzielenia i lepszości oraz związana z tym niechęć dla tych, którzy tęsknym okiem wypatrują pęknięć w szklanej powłoce, tak to widzi Sloterdijk, i są chętni, by się podłączyć do tej permanentnej uczty.
Kryształowy Pałac jest szczelny, ale przezroczysty, u jednych wywołuje tedy pychę, u innych żal i poczucie zazdrości. Porzucone zostają tęsknoty za czymkolwiek i potrzeby duchowe, bo w pełni je równoważy dostatek materialny. Świat dookolny nie jest już zagadką, przestaje być bezkresny, wyobraźnia nie czuje się zainspirowana, by marzyć o niewyrażalnym. Skończyła się era pogoni za metafizyczną tajemnicą. Wszystko jest na wyciągnięcie ręki i z gwarancjami bezpieczeństwa. Kosmos skurczył się do szklanej konstrukcji, ale wszystko jest pewne i uporządkowane. Nuda zastąpiła napięcie, Lacanowska chmurka przysłoniła przeszkodę, a na przeszkodzie, na zderzeniu, nie tylko według Dostojewskiego, funduje się kultura i krytyczne spojrzenie. Tymczasem nowy człowiek zaczyna mościć się w aurze niewiedzy, zapomnieniu i naskórkowej świadomości. Krystalizują się stosunki społeczne, a to jedynie możliwe środowisko naturalne w tak zaprojektowanej przestrzeni Pałacu – to wszystko powoduje wieczne trwanie w czasie teraźniejszym i kompletny zanik myślenia w kategoriach historycznych, a tylko takie myślenie zdolne jest pobudzić refleksję.
Sloterdijk przeciwstawia ideę alegorii Kryształowego Pałacu idei Pasażu, ufundowanej przez Waltera Benjamina i tę drugą uznaje za dalece nietrafioną, nie oddającą stosunków kapitalistycznych tak dobrze, jak uczynił to Dostojewski. Przede wszystkim w estetyce nazbyt zaprzeszłe, nie epatowały nowoczesnością tak jak żeliwna, obudowana szkłem konstrukcja londyńska, zrywająca całkowicie z tym, co dotychczasowe. Poza tym nie były konstrukcjami domkniętymi. Pasaże są czymś w rodzaju korytarzy, dróg przejściowych pomiędzy światami zewnętrznymi, nie ma w nich hermetyzmu szklanego gmachu, który opiewał Czernyszewski, a w którym Dostojewski widział metaforę upadku współczesnego świata.
Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.