Samorząd kobiet

Strajk Kobiet rozwiązał Polsce lokalnej język i może stać się początkiem renesansu samorządności w Polsce.

11 lutego 2021

Wszystko wskazuje na to, że tym razem uderzenie władzy centralnej w prawa i wolności człowieka dopełniło czary goryczy. Polki i Polacy chcą odzyskać kontrolę nad procesem demokratycznym, dzięki czemu Polska powoli zyskuje we Wskaźniku Demokracji (Democracy Index 2020). 

Polskie miasta i miejscowości budzą się z politycznego letargu. Rzut oka na mapę protestów uświadamia skalę obywatelskiego przebudzenia. Spontanicznie pojawiają się nowi lokalni liderzy, grupy mieszkańców wychodzą na ulice, publicznie manifestując swoje przekonania. O ile duże centralne protesty przyciągają uwagę mediów i opinii publicznej, to właśnie te lokalne przebudzenia są prawdziwym motorem zmian.

„Miejscowi” mówią zawsze w swoim imieniu, chcą mieć wpływ na rzeczywistość, w której razem żyją, pragną określać warunki własnej egzystencji, stanowić o sobie samych, nie roszcząc sobie praw do ustalania uniwersalnych zasad. Nie mówią o tym, co dla wszystkich i na zawsze, ale o tym, co ich, teraz. A to kwintesencja samorządności.

Im mniejsze miasto, tym bardziej bezpośrednie relacje i tym większe prawdopodobieństwo bycia rozpoznanym. Innymi słowy w mniejszych społecznościach manifestowanie wymaga większej odwagi. Jednocześnie wspólnoty lokalne są sprawniejsze, bardziej zwrotne i skuteczniejsze niż władza centralna. „Pięćdziesiąt jeden miast zorganizowało się w trzy godziny. I ludzie wyszli na ulice” – komentowała Marta Lempart reakcję na publikację uzasadnienia wyroku TK. Stołeczne protesty mogą uczynić wyłom, ale to równomierne rozłożenie ciężaru strajku może na stałe odcisnąć się na polskiej polityce.

Wyuczona obywatelska bezradność

Strajk Kobiet odsłonił napięcia i namiętności, które wcześniej przesłaniał wyeksploatowany i w pewnym sensie pozorny konflikt PiS-PO. Namiętności są nieodłącznym elementem polityki, to one są zapłonem wprawiającym w ruch polityczny silnik, nie mogą jednak być podtrzymywane w nieskończoność. Ich zadaniem jest zainicjowanie procesu, gdy ta faza się przedłuża, całemu systemowi grozi pożar. Nieustanne podżeganie konfliktu, uniemożliwia ruszenie z miejsca.

Obserwowany na polskiej scenie politycznej antagonizm jest w dużej mierze sztuczny i sprowadza się do gry antonimów. Brak autentycznego sporu doprowadził do plemiennej – opartej wyłącznie na poczuciu przynależności, a nie tożsamości ideowej – polaryzacji sceny politycznej. Z drugiej strony efektem tego politycznego klinczu jest wyuczona obywatelska bezradność. Duża część społeczeństwa zwyczajnie wycofała się z uczestnictwa w życiu publicznym, przekonana o braku wpływu na sytuację w kraju.

Ta postawa, wzmocniona apoteozą politycznej neutralności, odbiła się rykoszetem na popularności obozu liberalno-postępowego. Przekonanie, że nie warto mówić o tym, w co się wierzy, co sądzi, na kogo i dlaczego głosuje wyraźnie sparaliżowało odruchy obywatelskie i umiejętność prowadzenia dialogu i argumentowania. Uświęcone niewypowiadanie własnego zdania w rezultacie doprowadziło do faktycznego jego zaniku. Ten ideowy uwiąd objawia się powolnym umieraniem demokracji.

Nowe centrum

Przez lata polityczne centrum unikało dyskusji na tematy trudne, wybierało wygodną dla siebie i części swoich wyborców postawę letniości. Ani na tak, ani na nie. „Nie mam zdania”. „Być może”. Czego dowodem jest chociażby to, że po 20 latach działalności Platforma Obywatelska, wraz z partnerami z Koalicji Obywatelskiej, dopiero teraz powołuje zespół, który ma wypracować wspólne stanowisko odnośnie takich kwestii jak aborcja, związki partnerskie, relacje państwo – Kościół.

W tym kontekście pojawienie się nowego gracza – spoza polityki, choć nie apolitycznego – może być jaskółką zmian. Ogólnopolski Strajk Kobiet wkracza na sceną z zestawem wartości, postulatów i konkretnych działań, a jednocześnie stosunkowo dużą odpornością na polityczną watę. „Jesteśmy ruchem społecznym walczącym o prawa kobiet, inne prawa człowieka i o demokrację – mówiła w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” liderka OSK Marta Lempart – Ruchem postrzeganym jako lewicowy, ale to tylko w Polsce, bo w normalnym świecie byłby w centrum, takie są nasze postulaty. Jesteśmy krajowym centrum wsparcia dla ludzi działających”. To bardzo ciekawa definicja ruchu, która kładzie nacisk na działanie.

Jacek Kuroń, wybitny działacz społeczny, krytykował model polskiej rewolucji, która nie ustanawia nowej władzy, a tylko niszczy starą[1], innymi słowy jest wyłącznie negatywna. Powodzenie rewolucji mierzy się umiejętnością realizacji niesionych na sztandarach postulatów. Wbrew pozorom liberalizacja prawa aborcyjnego, która prędzej czy później nastąpi, nie jest wyznacznikiem, ale etapem tej rewolucji, która zmierza do zmiany paradygmatu polityki, aktywizacjy politycznej kobiet, odrzucenia patriarchalnych reliktów i udzielenia nowych odpowiedzi na współczesny problem teologiczno-polityczny.

Wbrew licznym opiniom Strajkowi Kobiet nie zaszkodziła bezkompromisowość i ostry język Lempart, za to pomogły konkretne działania: telefon antyrepresyjny, pomoc prawna dla uczestników protestów, organizowanie wsparcia solidarnościowego pod komisariatami. Ruch komunikuje się z opinią publiczną w sposób prosty, nie angażuje dużych sił i środków w działania propagandowe, ale raczej w działania w terenie. Liderki OSK być może nie przekonują tych, którzy pozostają w domach, ale nie odstręczają tych, którzy wyszli na ulicę. Opozycja, jeśli chce odzyskać zaufanie społeczne, powinna nauczyć się od OSM „robienia rzeczy”, by użyć wyrażenia samej Lempart.

Kobiety na listy

Spontaniczny protest i uwolniona w jego wyniku energia społeczna z dużym prawdopodobieństwem zainicjowały reakcję łańcuchową, której propagacja powinna doprowadzić do większej partycypacji obywatelskiej, zwłaszcza na szczeblu lokalnym. Zadaniem OSK i innych organizacji trzeciego sektora w najbliższym czasie powinno być stworzenie warunków i wsparcie tych wszystkich, którzy będę chcieli zaangażować się w działalność społeczną i polityczną. Partie polityczne mają natomiast okazję do włączenia w swoje szeregi nowych liderek i liderów oraz poszukiwania systemowych rozwiązań realnych problemów ludzi. Jest to także czas na przeprowadzenie audytów w samej partii i podjęcie konkretnych działań mających na celu m.in. osiągniecie równowagi płci (także w organach decyzyjnych)[2].

Aby zapoczątkowany proces aktywizacji obywatelskiej mógł się powieść, musi zmienić się nie tylko kompozycja list wyborczych, ale także sposób prowadzenia debaty publicznej w mediach oraz realizacji projektów przez organizacje pozarządowe. Krótko mówiąc potrzeba nowych komentatorskich „trzódek”, mniej szkoleń z demokracji, a więcej „wsparcia ludzi działających”.

Nie od dziś wiadomo, że płeć ustawodawcy wpływa na priorytety polityki, dlatego tak ważna jest większa partycypacja kobiet w życiu politycznym[3]. W Polsce kobiety częściej kandydują do organów kolegialnych niż monokratycznych, wciąż jest bardzo mało kobiet na stanowiskach wójtów, burmistrzów czy prezydentów miast. Większy odsetek kobiet w parlamencie IX kadencji nie wynika z lepszych pozycji kandydatek na listach wyborczych, ani z tego, że wyborcy częściej głosowali na kobiety, ale z obecności Lewicy w Sejmie[4]. Tymczasem równość i równowaga płci powinna być założeniem i celem każdej frakcji. Większe uczestnictwo kobiet w procesie politycznym jest też z korzyścią dla nich samych, oprócz wprowadzenia do agendy problemów kobiet i zmarginalizowanych grup społecznych, zwiększa ono ich pewność siebie oraz wzmacnia rolę kobiet we wszystkich środowiskach: domowym, zawodowym, wspólnotowym[5].

PiS już dziękujemy

27 stycznia na stronie internetowej Trybunału Konstytucyjnego opublikowana została sentencja i uzasadnienie wyroku ws. aborcji, wydanego 22 października 2020. Po godzinie 23 orzeczenie zostało opublikowane w Dzienniku Ustaw, czego skutkiem jest ograniczenie kataloguokoliczności legalizujących przerwanie ciąży. Według licznych ekspertów wyrok obarczony jest wieloma wadami, także natury formalnej.

To nie jest trybunał, to nie jest wyrok” – głoszą hasła z protestacyjnych kartonów. Jeśli jest coś świętego w demokracji, to tym czymś jest praworządność. Dopóki Polska lokalna wierzy w demokrację i jest gotowa bronić tego, w co wierzy, jest nadzieja na zmianę.

Koalicja rządząca szkodzi demokracji, ale prawdziwym zagrożeniem jest obojętność, bierność i brak zaangażowania Polek i Polaków. Paradoksalnie dzięki działaniom PiS ludzie wyszli na ulice, rozmawiają, zabierają głos w debacie. Przełamane zostały charakterystyczne dla ofiar przemocy poczucie bezradności i braku kontroli, bezsilność, upokorzenie, lęk. Tego obóz rządzący, podobnie jak każdy przemocowy „partner”, się nie spodziewał.

Przemoc wobec Strajku Kobiet ma wielewspólnego z przemocą wobec kobiet w ogóle. Oprócz prób dewaluacji i oskarżania ofiar oraz usprawiedliwiania agresji, chociażby w wypowiedziach takich, jak ta Jarosława Kaczyńskiego z niedawnego wywiadu dla „Rzeczpospolitej”[6] czy słynnych już słów prezydenta Dudy, które przywodziły na myśl sposób myślenia damskich bokserów: „bić byle nie zabić” albo „byle nie było widać”[7], władza PiS chętnie sięga m.in. po przemoc ekonomiczną. Warto wspomnieć chociażby wypowiedzi ministra Czarnka, który w programie telewizyjnym zapowiadał możliwe cięcia dotacji wobec uczelni, których dziekani i rektorzy zwolnili z zajęć studentów, by mogli uczestniczyć w protestach[8].

Nie wspominając już o formach przemocy bezpośredniej ze strony policji oraz szykanach, takich jak: legitymowanie i wzywanie do złożenia wyjaśnień uczestników protestów, postępowania dyscyplinarne w stosunku do niektórych nauczycieli uczestniczących w protestach, wywożenie na przesłuchania do innego miasta czy poniżające rewizje.

Te wszystkie formy przemocy są jednak raczej przejawem słabości niż siły obozu rządzącego. W sprawnie działającym systemie poczynania agresora powinny ukrócić odpowiednie instytucje, jednak w zdegenerowanym układzie dróg wyjścia z toksycznej relacji musi szukać sama ofiara. Tak się też teraz dzieje. Im większej doświadczy solidarności, tym większa będzie jej skuteczność. Władza może zamknąć w kocioł protestujących pod Sejmem, ale nie otoczy kordonem całej Polski.Dlatego to wsie i miasteczka zadecydują o powodzeniu tej rewolucji i będą jej największym beneficjentem. To one są dzisiaj szkołą obywatelskiej odwagi i szańcem demokracji.


Gabriela Rogowska, redaktorka „Res Publiki Nowej” i „Visegrad Insight”, tłumaczka.

fot. Zuza Gałczyńska, Unsplash.com

 


[1]Por. A. Binkot, H. Łuczywo, Jacek, Warszawa 2018, s. 504–505.
[2]Taki audyt proponuje m.in. Biura Instytucji Demokratycznych i Praw CzłowiekaOBWE, więcej na stronie: http://genderaudit.osce.org/.
[3]Zob. m.in. V.Mechkova, R. Carlitz, Gendered accountability: when and why do women’s policy priorities get implemented?, European Political Science Review (2021), 13, s. 3–21.
[4]Por. M. Druciarek, D Przybysz, I. Przybysz, Women in national politics in Poland. Strategies of political
parties in the 2019 parliamentary elections, Fundacja Instytut Spraw Publicznych 2019, s. 15–16.
[5]Por. M. Verveer, Women as Agents of Change: Advancing the Role of Women in Politics and Civil Society, Departament Stanu USA, 9 czerwca 2010, https://2009-2017.state.gov/s/gwi/rls/rem/2010/142953.htm.
[6]„Te demonstracje są straszliwą szkodą dla Polski, złamały pewne reguły kulturowe i gdyby spojrzeć na to, czego by chcieli wrogowie Polski, to właśnie tego rodzaju degradacji”.
[7]„Policja u nas zachowuje się w niezwykle profesjonalny sposób. Proszę zauważyć, że u nas nie ma przypadków, że ktokolwiek zginął”.
[8]„Proszę nie zapominać że ja mam kompetencje do rozdzielania środków inwestycyjnych dla uczelni, środków na badania i granty. Takie wnioski leżą u nas w ministerstwie. I nie mam wątpliwości, że będziemy musieli również brać pod uwagę to, co dzieje się na uczelniach, które narażają ludzi na niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia”.

Dajemy do myślenia

Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.