Przybylski, Ramotowski: Demografia jest polską piętą achillesową

Poważnym problemem jest to, że rodzi się mało Polaków. Ale program 500+ nie sprawi, że liczba narodzin wzrośnie. Trzeba innych metod

12 lutego 2016

Niecałe cztery lata temu grupa amerykańskich uczonych opublikowała książkę, której tytuł zapewne zdefiniuje główne wyzwanie XXI wieku. Polityka demograficzna – pojęcie odnoszące się do działań politycznych, mających oddziaływać na wielkość, strukturę i reagować zmiany populacji – zadecyduje w dużym stopniu o pozycji i sile oddziaływania wszystkich państw na świecie.

Wszystkie rządy myślą obecnie o problemach migracji, dzietności, wydatkach socjalnych starzejącego się społeczeństwa oraz o modelu życia, w którym XIX-wieczne wynalazki takie jak wiek emerytalny tworzy nieprzewidziane obciążenia i osłabia państwo. Zmniejszająca się, lub starzejąca się populacja w konsekwencji podważa podstawowe poczucie bezpieczeństwa, niezależność polityczną, a także (o czym na końcu) zdolności obronne.


Najpierw masa, potem rzeźba! Nowy numer Res Publiki o masach społecznych i ich roli w demokracji już w sprzedaży. Zamów go w naszej internetowej księgarni!

2-15-FB-cov


Dobrze, że ma miejsce debata na temat polityki demograficznej. Powinno nas jednak martwić to, jak płytko rząd i część opozycji definiują stojące przed Polską wyzwania debatując nad programem 500+. Przyjrzyjmy się argumentom, jakie padają w debacie o tym programie, oraz o tych które nie padają, a powinny.

Z rządowych deklaracji wynika jasno – 500 zł na dziecko ma stanowić panaceum na zapaść demograficzną. O ile diagnoza jest trafna – niska dzietność jest jednym z głównych wyzwań dla Polski – to zaproponowane lekarstwo jest nieskuteczne. 500 zł z rządowego programu jest po prostu propozycją wsparcia socjalnego. To nie jest recepta na ograniczenie niekorzystnych trendów demograficznych.

Pomysł PiS opiera się na założeniu, że wzrost dochodów rodzin zaowocuje wzrostem dzietności. Tymczasem o ile średni dochód rozporządzalny na osobę w rodzinie, w latach 2003-2013, wzrósł niemal dwukrotnie z 680 zł do 1299 zł, to dzietność pozostała na niemal niezmienionym poziomie: 1,22 w 2003 r. i 1,29 w 2013 r. Porównanie prezentowałoby się jeszcze bardziej niekorzystnie, gdyby zestawić wskaźnik dzietności z 1990 r. sięgający 1,99 i ówczesny poziom zamożności w polskich rodzinach.


Tekst pochodzi z najnowszego wydania dziennika „Polska”. Zobacz, co w nowym numerze.

polska


Dlaczego polityka demograficzna jest tak ważna? Nie może przecież chodzić tylko i wyłącznie o ułatwienie życia rodakom, którzy zgodnie z naturalnym cyklem życia rozmnażają się i ponoszą w związku z tym pewne obciążenia. Tego rodzaju wsparcie można zaliczyć jedynie do kategorii pomocy społecznej i „kupowania” głosów przez partie, licytujące „kto da więcej”.

Wpływ programu 500+ na dzietność jest wątpliwy. Dochody są po prostu zaledwie jednym spośród wielu czynników, wpływających na decyzję o posiadniu dzieci. Nie ma państw, które głównie w wyniku płacenia za posiadanie dzieci odnotowałyby większy przyrost naturalny. Oczywiście zawsze znajdą się publicyści, którzy będą dowodzić korzystnych skutków polityki rządowej zupełnie na innych polach.

Piotr Kuczyński twierdził ostatnio, że program rządu PiS może podnieść PKB i podbić inflację. Z obydwoma wskaźnikami nie mieliśmy ostatnio problemu poza tegoroczną deflacją, a prognozy na kolejne lata mieściły się w normie.

Tymczasem nie ma potwierdzonych empirycznie badań, które dowodziłyby, że sztuczne podnoszenie inflacji i zarazem podnoszenie podatków przyczyniają się do wzrostu gospodarczego. W dodatku od regulowania gospodarki w zakresie inflacji jest NBP, a nie ministerstwo odpowiedzialne za sprawy społeczne.

Jakie wobec tego cele i argumenty powinny pojawić się w debacie o polityce demograficznej w Polsce? Dla niektórych mogą być całkiem nieoczekiwane.

Po pierwsze, jasne jest, że siła Polski zależy od witalności naszej gospodarki, ale także wewnętrznej spójności, a może po prostu solidarności obywateli. Gospodarka może być prężna nawet z małą populacją, bo automatyzacja pracy zwiększa efektywność. I tak mało liczne państwa potrafią być bardzo bogate i odwrotnie – państwa liczebne nie są wcale zamożne.

Ale oprócz gospodarki jest ważniejszy czynnik – siły politycznej, a więc wolności działania, jaką dysponuje wspólnota. Jasne, że im jest nas więcej tym większą mamy moc oddziaływania np. jako wspólnota polityczna w Unii Europejskiej. Wyludniający się poprzez emigrację i niską dzietność kraj osłabia swoją siłę polityczną, ale uwaga: także zdolności obronne.

Tak, tak! Im obywateli danego kraju jest więcej i są bardziej solidarni, tym trudniej taki kraj podbić i utrzymać nad nim kontrolę. Przykładem niech będzie 200 lat zaborów Polski, kiedy owa solidarność ukuta w romantycznych pieśniach, pozwoliła odnowić wspólnotę polityczną. Zajęcie danego terytorium przy pomocy wojsk to jedno, ale zapanowanie nad nim to drugie. Dlatego liczebność obywateli państwa jest tak ważna także z punktu widzenia bezpieczeństwa.

Dlatego powinno nas szczerze martwić, że Polska ma tak niskie wskaźniki dzietności. Od początku lat 90. spadły tak nisko, że obecnie nawet w Rosji są one wyższe. W Europie najwyższą dzietność ma Francja i to nie z powodu wyższego wskaźnika wśród imigrantów, lecz z powodu kontynuowania zapoczątkowanej po II wojnie światowej świadomej polityce odbudowy potencjału ludnościowego.

Od końca lat 90. dynamicznie zwiększa się dzietność w państwach takich jak Szwecja i Wielka Brytania, doganiając próg zastępowalności pokoleń niemal osiągany przez Francję. Co ciekawe osiągnęły to jednocześnie poluźniając normy określające definicję rodziny. Niemcy, na których wszyscy tak lubimy się wzorować, są na przeciwnym biegunie, blisko wskaźników Polski.

Wprowadzając program 500+ wydamy ogromne środki. Najłatwiej rządowi będzie ich szukać zwiększając zadłużenie i podatki, co zagraża bezpieczeństwu ekonomicznemu, albo poprzez ograniczenie zaplanowanych na ponad 100 mld zł wydatków na unowocześnienie armii – zmniejszając wówczas zdolności obronne.

Program 500+ nie cofnie więc Polski znad demograficznej przepaści, a może nawet przyniesie skutki odwrotne. Polsce potrzebna skutecznej polityki demograficznej, a nie socjalnej demagogii.

Rafał Ramotowski – analityk polityczny
Wojciech Przybylski – redaktor naczelny Eurozine i prezes zarządu fundacji Res Publica

fot. pomnik A Real Birmingham Family
CC Birmingham News Room

Wojciech  Przybylski

Wojciech Przybylski prowadzi największy w Europie Środkowej program foresightu strategicznego na temat polityk europejskich. Jest redaktorem Visegrad Insight w Fundacji Res Publica w Warszawie. W przeszłości redaktor naczelny Res Publiki Nowej, a następnie EUROZINE - paneuropejskiej sieci magazynów kultury. Wykłada gościnnie dla Foreign Service Institute for U.S. Government, Central European University Democracy Institute, Katolickim Uniwersytet Pázmánya w Budapeszcie. Absolwent MISH UW, Europe’s Future Fellow w IWM - Instytucie o Człowieku w Wiedniu. Członek rady doradczej LSE IDEAS Ratiu Forum, Europejskiego Forum Nowych Idei i Międzynarodowego Forum Strategii Schmidt Futures i Stowarzyszenia Inkubator Umowy Społecznej. Publikował m.in. w Foreign Policy, Politico Europe, Journal of Democracy, Project Syndicate, EUObserver, VoxEurop, Hospodarske noviny, Internazionale, Zeit, Dzienniku Gazecie Prawnej, Gazecie Wyborczej. Pojawia się także w BBC, Al Jazeera Europe, Euronews, TRT World, TVN24, TOK FM, Szwedzkim Radiu i innych. Publikacje książkowe pod jego redakcją: Understanding Central Europe, Routledge (2017) oraz On the Edge. Poland, Culturescapes (2019).

Dajemy do myślenia

Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.