Komentarze
Polityka
Strona główna
Świat
Zmęczeni zwycięstwami
29 kwietnia 2025
3 kwietnia 2019
Podkarpacie to region z perspektywy Warszawy specyficzny, ponieważ tradycyjnie popierający jedną partię polityczną, na ogół inną niż te, które w ostatnich 30 latach rządziły na szczeblu centralnym.
Z czterech reform wprowadzonych przez rząd Jerzego Buzka najbardziej udała się ta samorządowa. Rzadko kto uważa inaczej. Była ona potrzebna i udana, aczkolwiek ówczesna koncepcja nie do końca wyszła zgodnie z założeniami.
Od tamtego czasu zmienił się obraz Polski gminnej i powiatowej. W województwie podkarpackim widzimy to na co dzień. Moje województwo to w większości tereny zamieszkałe przez ludność wiejską. Gdy przypominam sobie, jak kiedyś wyglądały tereny wiejskie, i patrzę, jak wygląda obecnie infrastruktura wsi oraz małych miasteczek, to są to rzeczy nie do porównania.
W tej chwili drogi gminne i powiatowe są jednymi z najlepszych dróg w województwie. Z drogami wojewódzkimi musimy do tego poziomu dotrzeć. Nie mamy tylu środków, żeby je wszystkie wyremontować czy zmodernizować w tak znaczącym stopniu.
Obserwujemy, że pieniądze, które trafiają do gmin czy powiatów, są bardzo dobrze wydatkowane. Nawet gdy te jednostki samorządu terytorialnego aplikują o nasze środki wojewódzkie, to najczęściej dokładają dużo więcej ze swoich budżetów. Rozpisując przetargi, patrzą na kryterium ceny do jakości – cena musi być niska, a jakość zdecydowanie dobra. Pilnują tego na każdym kroku. Jednak przy inwestycjach centralnych tak już nie jest. Widzimy, że wiele nowo budowanych wiaduktów, mostów czy dróg nadaje się do remontu już w krótkim czasie po zakończeniu budowy. W przypadku dróg powiatowych czy wojewódzkich taki problem prawie nie występuje – wójt wychodzi zza biurka i pilnuje, jak remontowany jest dany chodnik lub droga.
Samorządność to sukces nas wszystkich, świadczący o tym, że w naszym społeczeństwie istnieje bardzo duży potencjał gospodarowania i utożsamiania się z tym, co publiczne. Na Podkarpaciu mówimy: „O czyjeś zadbam lepiej niż o swoje”. To nasza dewiza, którą się kierujemy. W ciągu 20 lat od reformy samorządowej zmieniła się Polska wojewódzka, powiatowa i gminna, co jest wielkim osiągnięciem Polaków, bo tak to trzeba nazwać.
Musimy jednak zastanowić się, co dalej z powiatami? Obecnie nie mają one wystarczających środków, nie mają wielu zadań. Są takie, w których nie ma nawet szkół średnich, czyli nie prowadzą szkolnictwa, w niektórych nie ma szpitali, więc nie zajmują się ochroną zdrowia na tym poziome. Są powiaty bardzo małe, na przykład bieszczadzki i leski. Kiedyś był to jeden powiat, ale został podzielony, bo domagała się tego społeczność. Jeden ma 22 tys. mieszkańców, drugi niecałe 30 tys. Przy ich dochodach pieniędzy wystarcza co najwyżej na obsługę administracji. W obecnej sytuacji duże powiaty sobie radzą, ale jest bardzo dużo tych liczących kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców, które nie mają czym gospodarować. Potrzebna jest refleksja na ten temat.
Inna kwestia dotyczy tego, kto ma decydować o tym, czy dana placówka oświatowa ma zostać zlikwidowana. Od 2015 roku decydujący głos ma kurator oświaty, który swoimi metodami bada, czy będzie to służyło danej społeczności lokalnej. Dwa tygodnie temu jeden wójt z województwa podkarpackiego zaplanował zlikwidowanie w 2019 roku czterech szkół – w gminie, w której jest ich obecnie osiem. Motywował to tym, że dopłaca do każdej z nich po kilkaset tysięcy złotych. Do urzędu marszałkowskiego wpłynęły protesty. Tylko pod jednym z nich podpisało się 350 osób, czyli prawie cała wioska. Jeśli decydowałby wyłącznie wójt, to te szkoły zostałyby zlikwidowane wbrew woli społeczności lokalnej. Jeśli referenda miałyby być narzędziem w takich przypadkach, to mieliśmy tu do czynienia z pewną jego formą – ludzie na taką likwidację się nie zgodzili.
Województwo podkarpackie mierzy się w tej chwili z kilkoma wyzwaniami. Wynikają one z tego, że przez lata nie było u nas silnego ośrodka miejskiego. Rzeszów dopiero staje się takim pięknym, nowoczesnym ośrodkiem południowo-wschodniej Polski. W związku z tym powstają przed nim nowe, ważne zadania. Jednym z nich jest utworzenie szpitala uniwersyteckiego. Dopiero 2–3 lata temu uruchomiono kierunek lekarski na Uniwersytecie Rzeszowskim, który nie ma jeszcze odpowiedniego zaplecza naukowego, co wymaga z naszej strony dużej inwestycji. Nie ma również kolei aglomeracyjnej, która jest w większości dużych miast. By można było dogodnie dojechać do Rzeszowa, wydajemy 500 mln złotych z województwa. Obecnie to głównie pociągi dalekobieżne dowożą ludzi.
Kolejnym dużym wyzwaniem jest skomunikowanie Podkarpacia z centralną Polską. Mimo upływu 100 lat od odzyskania niepodległości cały czas zauważalne są granice zaborów. Żeby dojechać do Warszawy, trzeba najpierw jechać pociągiem elektrycznym, później spalinowym, ponieważ brakuje trakcji elektrycznej, by zakończyć podróż ponownie dzięki zasilaniu elektrycznemu. Nie ma ciągów komunikacji samochodowej. By pojawić się na tej konferencji, potrzebowałem aż pięciu godzin na podróż z Rzeszowa do Warszawy, czyli na dystansie niecałych 300 km. Marszałkowi z Zielonej Góry, który ma ponad 400 km, podróż zajęła trzy godziny. Brakuje również skomunikowania na kierunku północ-południe.
Pamiętajmy, że w województwie podkarpackim mieszka ponad 2 mln mieszkańców. To tyle samo mieszkańców, co w kujawsko-pomorskim, i niewiele mniej niż w pomorskim. Każdy z nich ma takie same potrzeby i oczekiwania w stosunku do państwa polskiego jak inni obywatele. Mam więc nadzieję, że te nierówności widoczne w przypadku Podkarpacia zostaną zniwelowane, a zrównoważony rozwój państwa urzeczywistni się.
Wystąpienie podczas konferencji Unus pro omnibus, omnes pro uno, która odbyła się 21 marca 2019 roku w Polskiej Akademii Nauk w Pałacu Staszica w Warszawie.
Piotr Pilch – wicemarszałek województwa podkarpackiego.
Fot. Andrzej Szeliga (Ma Sound Service)
Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.