Komentarze
Polityka
RPN
Strona główna
Świat
Co dalej z kulturą Rosji?
19 kwietnia 2025
26 marca 2013
Czego uczą nas wydarzenia na Cyprze? Uczą nas prawd podstawowych, choć dziś niemal zapomnianych.
Po pierwsze – państwo nie jest ostatecznym gwarantem jakichkolwiek systemów i zobowiązań. Państwa same z siebie potrafią wpędzić się w kłopoty, z których nie da się łatwo wyjść. Częstotliwość bankructw państw jest bardzo duża – sama Polska bankrutowała w XX wieku dwa razy i nie ma powodów sadzić, że XXI wiek będzie pod tym względem wyjątkowy. Dlatego reklamom obligacji państwowych, z hasłem naczelnym „zysk bez ryzyka” powinna przyjrzeć się Komisja Nadzoru Finansowego jako organ odpowiedzialny za bezpieczeństwo inwestorów.
Nieuczciwa reklama powinna skłonić tę instytucję do działania. Podobnie powinniśmy traktować z przymrużeniem oka inne państwowe gwarancje, w tym depozytów (na Cyprze w ostatniej chwili wycofano się z opodatkowania wszystkich depozytów) – podobnie jak Cypryjczycy możemy obudzić się z dnia na dzień bez dostępu do naszych pieniędzy pomimo gwarancji. Tym bardziej zapewnienia o wysokości emerytury, która ma mieć miejsce za kilkadziesiąt lat są niewiele warte, gdyż z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością możemy stwierdzić, ze do tego czasu nasze państwo przynajmniej raz zbankrutuje, co niewątpliwie przełoży się na wysokość naszych świadczeń.
Po drugie – państwo nie może dać czegoś, czego wcześniej nie zabierze. Wszyscy domagający się od państwa jakichkolwiek gwarancji i świadczeń musza mieć świadomość, że pieniądze na te świadczenia będą pochodzić z ich kieszeni. Czy formą zapłaty będą podatki, deficyt zaprawiony później inflacją czy też konfiskata mienia, jest drugorzędne. Rachunki tak czy inaczej będą przedstawione do zapłaty nam, a nie jakiemuś abstrakcyjnemu państwu. Jednak po sposobie podejścia do problemu możemy obserwować poziom desperacji rządzących. Decyzja o konfiskatach majątku jest dość drastyczna i dla tego politycy decydują się zwykle na rozwiązanie drugie, dodrukowanie pieniędzy. Inflacja mniej kojarzy się z podatkami i jest mniej politycznie niebezpieczna.
Po trzecie – los Cypryjczyków może spotkać każdego. Oczywiście politycy w każdym kraju będą zapewniać, że ich obywateli to nie dotyczy – nie wiadomo jednak, czemu by mieli ci obywatele w to uwierzyć? Nasze polskie rozwiązania tak zasadniczo nie różnią się od cypryjskich. Co prawda nie jesteśmy do naszych aktywów w OFE przywiązani tak jak do kont bankowych (a to błąd), jednak zakusy, by uszczuplić je nieco, są silne i w sporej części już wprowadzone. Zresztą – nie my pierwsi podążamy tą drogą. Węgrzy dają przykład.
Wisienką na torcie tej sytuacji jest fakt, że właścicielami większości depozytów są Rosjanie. Zresztą, gdziekolwiek na świecie depozyty tej wielkości są jednak pewnym ewenementem, gdyż ludzie bogaci zdają sobie sprawę, że trzymanie gotówki w banku nie jest najlepszym rozwiązaniem w zakresie zarządzania majątkiem. Tu więc powstaje podtrzymywane przez polityków wrażenie, że za problemy zapłacą nieuczciwi Rosjanie, którzy próbowali ukryć swoje majątki za granicą. Jak zwykle ostatnio bardzo populistycznie odwraca się uwagę od podstawowych pytań.
A pytania te powinny brzmieć głośno, nie tylko w przypadku Cypru, i dotyczą metody przeprowadzania całej procedury. Dlaczego całość wygląda jak naprędce sklecona decyzja polityczna? Przecież od lat wiadomo, jak ma przebiegać upadłość firm – w tym banków, które to mają na Cyprze problemy, bo zbyt chętnie inwestują w śmieciowe greckie obligacje. W takich sytuacjach po pierwsze własność tracą udziałowcy, po drugie – braki w kapitale rozdzielane są proporcjonalnie pomiędzy wszystkich kredytodawców – w tym depozytariuszy. Po fakcie wkracza instytucja ubezpieczająca depozyty i wyrównuje wszystkim depozytariuszom ich wkłady do wysokości salda lub 100 000 Euro (w końcu na to były płacone składki). W dużym uproszczeniu: sprawa jest zamknięta w sposób uczciwy i przejrzysty.
Dlaczego zatem rząd posuwa się do konfiskaty części depozytów, inne pozostawiając nienaruszone? Zapewne po to, by nie uszczuplać aktywów lokalnej agencji ubezpieczeniowej – całkiem prawdopodobne, że kwota roszczeń znacząco przekroczyłaby jej możliwości, a nawet możliwości budżetu państwa. Takie rozwiązanie efektywnie oznacza, że ubezpieczenie zapewnią osoby mające duże depozyty. To z kolei rodzi pytanie – po co gwarancje państwowe i agencja ubezpieczeniowa istnieje, co robi z wpłacanymi składkami i dlaczego są tak słabo skalkulowane? Wygląda na to, że przechodzimy od modelu, w którym podatnik finansował straty banku, na taki, w którym małe depozyty gwarantuje duży depozyt. Tylko po co udawać, że istnieją państwowe gwarancje? Niestety takich pytań jest więcej, ale zada je politykom chyba dopiero Moskwa.
Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.