Myśli nieuczesane po debacie o OFE

Debata Balcerowicz-Rostowski pozostawiła niedosyt. Dyskutowano oczywiście na temat zmian w OFE, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że była to tylko prezentacja wcześniej znanych stanowisk. Zakładam, że taki był oczywiście jej główny cel, ale nie zmienia to faktu, że poważniejsza dyskusja nad efektywnością rozwiązań obecnie funkcjonujących ustąpiła miejsca rozmowie o dośćRead more

2 kwietnia 2011

Debata Balcerowicz-Rostowski pozostawiła niedosyt. Dyskutowano oczywiście na temat zmian w OFE, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że była to tylko prezentacja wcześniej znanych stanowisk. Zakładam, że taki był oczywiście jej główny cel, ale nie zmienia to faktu, że poważniejsza dyskusja nad efektywnością rozwiązań obecnie funkcjonujących ustąpiła miejsca rozmowie o dość wybiórczej propozycji rządowej.

Dla tych, którzy debaty nie widzieli, w największym skrócie pozycje dyskutantów można podsumować następująco. Minister Rostowski starał się wykazać, że przesyłanie pieniędzy do OFE tylko po to, aby po pomniejszeniu ich o opłaty OFE i zobowiązaniu się do wypłacania odsetek skierować je z powrotem do ZUS-u, jest bezsensowne. Dodatkowo wspominał o wątpliwościach odnośnie do sensowności inwestowania przez OFE w obligacje. Prof. Balcerowicz ripostował, że środki zgromadzone w OFE stanowią oszczędności Polaków inwestowane w gospodarkę, innowacyjność etc., a odpowiednim sposobem na zmniejszanie zadłużenia jest zbilansowanie budżetu poprzez redukcję wydatków, a nie zmniejszanie składki do OFE. Jednocześnie prosił ministra Rostowskiego o podanie badań naukowych, które podważałyby sensowność inwestowania przez fundusze emerytalne w obligacje1. Choć debata trwała długo, to większość pytań odnosiła się do powyższych tematów.

Dlaczego debata rozczarowała? Ponieważ uważam ją za „niedomyślaną”. Strony broniły swych stanowisk bez zastanowienia się czy i jak ich argumenty odnoszą się do racji drugiej strony. Dla przykładu, prof. Balcerowicz wykładał, że należy zbilansować budżet bez zmniejszania składki OFE oraz że inwestowanie w obligacje ma swoje uzasadnienie. Załóżmy, że zgodnie z pomysłem prof. Balcerowicza udałoby się zakopać dziurę budżetową poprzez cięcie wydatków. Wtedy OFE nie mogłyby dłużej inwestować w obligacje skarbu państwa, ponieważ ustałaby przyczyna, dla której są one emitowane. Czy w takim wypadku należałoby jednak obciąć składkę do OFE, aby nie inwestowały one zbyt dużo w akcje? A jeśli nie, to jak ma się to do wypowiedzi prof. Balcerowicza przyrównującej inwestowanie w akcje do strategii stosowanych przez fundusze wysokiego ryzyka2?

Jednocześnie minister Rostowski wspomniał o możliwości zwiększenia limitu inwestycji w akcje równoczesnego z obcięciem składki. Ale skoro akcje uznajemy za prorozwojową inwestycje w „żywą” gospodarkę, to czy jednak nie lepiej byłoby nie zmniejszać składki OFE, znieść limit inwestycji w akcje i jednocześnie zbilansować budżet innymi środkami?

Jak zatem mogłaby wyglądać dyskusja, jeśli strony nie broniłyby tylko swoich wycinkowych pozycji i zastanowiły się nad problemem szerzej? Punktem wyjścia mogłoby być stwierdzenie, z którym zgodziliby się obydwaj panowie, że filar kapitałowy ma kierować oszczędności Polaków w gospodarkę i innowacyjność. Jakie zatem instrumenty finansowe nadają się do tego celu najlepiej? Biorąc pod uwagę strukturę wydatków budżetu państwa (słusznie krytykowaną przez prof. Balcerowicza), obligacje skarbowe wydają się być na szarym końcu listy prorozwojowych instrumentów finansowych. Paradoksalnie, lepiej nadają się do tego celu nawet obligacje samorządowe, gdyż to właśnie miasta wzięły ostatnio na siebie większość ciężaru inwestycji infrastrukturalnych. Oczywiście także akcje są dobrymi środkami inwestycji w gospodarkę. Fakt, że nie muszą być ryzykowne w długiej perspektywie czasowej, która charakteryzuje inwestycje emerytalne, zdaje się dostrzegać nawet ZUS. Inwestuje on bowiem środki Funduszu Rezerwy Demograficznej w bardzo konserwatywny (czyt. bezpieczny) instrument jakim jest portfel akcji imitujący indeks WIG. Należy oczywiście zauważyć, że nie ma jeszcze w Polsce wielu instrumentów, które są normą w portfelach wielu funduszy emerytalnych w krajach rozwiniętych, ale jeżeli uwolniono by 60% pokaźnych środków OFE od przymusu inwestowania w obligacje skarbowe, to zapewne szybko takie instrumenty by powstały.

A jak wyglądałby taki nowy II filar z punktu widzenia emeryta? Przede wszystkim trzeba sobie uzmysłowić, że inwestycje w obligacje w ramach II filaru są de facto tym samym co „inwestycja” w I filar. W jednym i drugim przypadku inwestuje się strumień dochodów w zobowiązania budżetu państwa, które w momencie przejścia na emeryturę będą finansowane z podatków. Co prawda podnosi się, że obligacje skarbowe są obarczone mniejszym ryzykiem, ponieważ odmowa ich wypłaty przez państwo wiązałaby się z ogłoszeniem przez nie niewypłacalności, a wysokość wypłat z ZUS-u rząd prawie dowolnie może regulować (głównie w dół). Postawię jednak hipotezę, że w ostatecznym rozrachunku nie będzie to miało żadnego znaczenia. W momencie przejścia na emeryturę budżet będzie mógł sobie pozwolić tylko na pewną wysokość świadczeń (pewną stopę zastąpienia). Jeżeli suma zobowiązań nagromadzonych w OFE i w ZUS-ie przekroczy ową wysokość, to rząd po prostu przytnie wypłaty z niego, tak żeby ostateczna wysokość emerytury współgrała z możliwościami budżetu. Stąd z punktu widzenia emeryta sensowniejsze wydaje się jednak długoterminowe inwestowanie II filaru w akcje. Jednocześnie ryzyko takiej inwestycji jest de facto niewielkie. Akcje dają zdecydowanie większy zwrot niż obligacje, ale obarczone są krótkoterminowym ryzykiem. Jednakże przy długookresowej inwestycji emerytalnej ryzyko to przestaje mieć większe znaczenie3.

Zatem jeśli minister Rostowski uważa zwiększenie limitu inwestowania w akcje za postulat rozsądny, a prof. Balcerowicz forsuje zbilansowanie budżetu państwa, to są to wbrew pozorom propozycje nie różne, ale absolutnie zbieżne. Budżet domknięty poprzez cięcie wydatków powoduje, że OFE nie mogą inwestować w obligacje, co przy równoczesnym pozostawieniu składki na niezmienionym poziomie sprawiłoby, że większa ilość środków inwestowana byłaby w gospodarkę, infrastrukturę, innowacyjność itd. Jestem przekonany, że przy dłużej rozmowie panowie mogliby dojść do ciekawej, kompleksowej propozycji korekty systemu emerytalnego, oferującej więcej niż tylko krótkowzroczne cięcia lub obronę status quo.

Abstrahując już od konkretnych wypowiedzi, zabrakło rozmowy o przymusowości inwestowania w OFE. Od dawna wiadomym jest, że przesadna regulacja i przymus zabija innowacyjność. Jednocześnie argumentuje się, że kompletna dowolność może skutkować niedostatecznym oszczędzaniem na starość przez obywateli (choć trzeba przyznać, że takowe pouczenia padające z ust polityków, którym od 1989 roku tylko raz udało się zbilansować budżet, brzmią dość komicznie). Odwołując się do doświadczeń krajów rozwiniętych i postępów w ekonomii behawioralnej można stwierdzić, że istnieje sposób na pogodzenie dobrowolności z ideą „złapania” do systemu emerytalnego ludzi, którzy sami aktywnie nie oszczędzają. Byłaby to tzw. opcja wyoptowania. Wszyscy pracujący byliby automatycznie przypisywani do funduszy emerytalnych poza pierwszym filarem, ale mogliby po prostu z nich zrezygnować. Badania pokazują, że tak drobna zmiana daje zaskakujące efekty – ilość ludzi w systemie sięga prawie tego samego poziomu, jaki obserwujemy przy przymusowości, a jednocześnie nie poświęca się wolności wyboru i nie zamyka furtki dla innowacyjności. Takie rozwiązanie ma jeszcze jeden plus – obywatele słuchając debat podobnych do ostatniej czuliby się partnerami, a nie poddanymi, nad głowami których decydują się ich losy.

Podsumowując: dobrze, że debata się odbyła, ale wydaje się, że właściwym kierunkiem działań w sprawie OFE byłaby pewnego rodzaju fuzja pomysłów obu dyskutantów. Ani proste cięcie składki, ani obrona status quo w dłuższej perspektywie nie wydają się pożądane.

1Minister Rostowski pytaniu nie podołał.

2Porównanie z grubsza nieuprawnione, o czym za chwilę.

3Ryzyko takie zaczyna grać rolę dopiero na kilka lat przed przejściem na emeryturę, ale problem ten można rozwiązać na kilka sposobów, np. wielofunduszowością albo rozpoczęciem hedge’owania portfela przed przejściem na emeryturę.

Dajemy do myślenia

Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.