Aktualności
Darmowe
Polityka
RPN
Strona główna
Świat
Półprzewodniki i ananasy
1 kwietnia 2025
29 czerwca 2012
Polska musi przedefiniować swój styl zarządzania rozwojem. Założenia Krajowej Polityki Miejskiej są kolejnym, ciekawym krokiem w dobrym kierunku, jednak aby cele tam wyznaczone zostały zrealizowane, potrzebna jest fundamentalna zmiana (również instytucjonalna) odnosząca się do filozofii rozwoju.
Przedstawione publicznie miesiąc temu (21 maja) przez Ministerstwo Rozwoju Regionalnego Założenia Krajowej Polityki Miejskiej są niewątpliwie ważnym elementem w konstruowaniu zrębów polityki miejskiej w Polsce. Dokument ma swoje zalety (generalnie uważam, że – poza jednym wyjątkiem, o którym piszę poniżej – trafnie diagnozuje on obecną sytuację, dostrzegając aktualne długofalowe trendy i proponując rozwiązania), jak i mankamenty, które prowokują do pytań na temat ogólnej wizji polityki rozwoju naszego państwa.
Jeśli właściwie odczytałem intencje twórców Założeń…, to mają być one dokumentem niższego rzędu niż proponowane Zintegrowane strategie rozwoju, które są na różnym etapie opracowywania, ale generalnie można przyjąć, że ich zręby są gotowe i stanowią (przynajmniej w zamyśle) pewną spójną całość w ramach systemu zarządzania rozwojem [1]. Założenia Krajowej Polityki Miejskiej mają być zorientowane na kwestie związane z rozwojem miast i obszarów do nich przylegających, które określa się w „narzeczu” polityki rozwoju jako „obszary funkcjonalne”. Jakie wnioski wynikają z lektury tego, na szczęście niezbyt obszernego (25 s.) [2] dokumentu?
Po pierwsze, filozofia podejścia do polityki rozwoju w dalszym ciągu pozostaje zgodna z duchem centralnego systemu zarządzania państwem, opartego o logikę sektorową, wynikającą z funkcjonowania poszczególnych resortów. Wydaje się, że podejmowane próby przełamania tego ładu poprzez wszelkie komitety koordynujące etc., nadal napotykają ścianę obojętności w postaci aparatu urzędniczego w administracji centralnej, a po części również i szczebla wojewódzkiego. Pomimo deklarowanego w dokumencie współdziałania przy tworzeniu polityki miejskiej z samorządami różnego szczebla, przez co deklaruje się prowadzenie zasady zarządzania wielopoziomego (s. 5) widać wyraźnie, że jest to przede wszystkim narzędzie dla władzy centralnej do prowadzenia działań nakierowanych na rozwój regionalny. Taka jest zresztą wymowa zawartej w dokumencie definicji polityki miejskiej („Krajowa polityka miejska jest celowym, ukierunkowanym terytorialnie działaniem państwa na rzecz zrównoważonego rozwoju miast i ich obszarów funkcjonalnych oraz wykorzystania potencjału miast w procesach rozwoju kraju. [I dalej:] Jest programowana na poziomie krajowym i realizowana poprzez działania inwestycyjne różnych podmiotów publicznych i niepublicznych oraz poprzez tworzenie optymalnych prawno-finansowych warunków rozwoju miast”).
Oznacza to, moim zdaniem, że – po pierwsze – oprócz rozmnożenia się wszelkiej maści dodatkowych, nowych ciał konsultacyjno-koordynujących i związanej z tym konieczności uczestnictwa w spotkaniach w Warszawie kilka-kilkanaście razy w miesiącu przez urzędników samorządu województwa (plus ewentualnie innych zainteresowanych) [3], nie dojdzie do przewartościowania tradycyjnego, centralnie narzuconego sposobu zarządzania rozwojem i zamiast demokracji uczestniczącej i wielopoziomowego zarządzania będziemy mieli deliberatywną komitologię, co będzie generowało konieczność raportowania, monitorowania, pisania [4], często odtwórczego i pozbawionego potrzeby, zamiast podejmować realne wyzwania stojące przed miastami. Prawdziwa innowacyjność (o której marzymy i która jest wyśnionym stanem pożądanym na szczeblu zarówno Polski, jak i UE) polegałaby na rzeczywistej zmianie paradygmatu zarządzania rozwojem miast (i nie tylko), dopasowując go do współczesnych trendów cywilizacyjnych, o czym pisałem już wcześniej. Są już pierwsze oznaki takiego podejścia w samych miastach, np. przekazanie w ręce obywateli decyzji co do wydatkowania środków na niektóre kategorie budżetowe, co ma już miejsce w niektórych miastach w Polsce.
Jestem świadomy, że podniosą się głosy, że nie jesteśmy państwem federalnym, że – podobnie jak Francja – mamy ustrój scentralizowany, co wpływa na nasz model prowadzenia polityki rozwoju, dopuszczający oddolność, ale tylko do pewnego stopnia. Tylko że Francuzi wykonali wysiłek polegający na zmianie paradygmatu z modelu sterowania odgórnego (top-down) na model oddolny (bottom-up) i pomimo wszelkich ograniczeń, stwarzają warunki dla rozwijania współpracy miast w ramach policentryczności [5].
Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.