HÉJJ: Stan wyjątkowy jako norma

Minister sprawiedliwości Węgier, Judit Varga, powiedziała w jednym z wywiadów, że część prawa, która została uchwalona w czasie pandemii, zostanie na stałe włączona do porządku

1 maja 2020

Pandemia COVID-19 przypada na Węgrzech na szczególny okres – dekady rządów. Niemal dekady Narodowego Systemu Współdziałania, który stał się przepustką (zdaniem rządzących) do sprawowania niczym nieograniczonych rządów w państwie, w którym każdy z obszarów stał się zależny od jednego polityka – Viktora Orbána. Fidesz, wygrywając trzykrotnie z rzędu wybory i uzyskując w ich wyniku większość konstytucyjną, zbudował system prawny przypominający nieco powiedzenie Ludwika XIV „Państwo to ja”. Gdzie owym „ja” jest premier Węgier.

Od 10 lat Fideszowi i Viktorowi Orbánowi chodził o jedną rzecz – o maksymalną konsolidację władzy. We wrześniu 2015 r. wprowadzono stan nadzwyczajny ujęty w konstytucji Węgier – to jest stan zagrożenia spowodowany masową migracją. Obowiązywał on najpierw w kilku komitatach (województwach), a następnie na terenie całego kraju (od marca 2016 r.).

Przeczytaj pozostałe teksty z tego numeru

Na jego podstawie rząd mógł zawiesić obowiązywanie niektórych ustaw oraz wydawać dekrety. Głównie korzystano z prawa do nieprzeprowadzania postępowań przetargowych w ramach zamówień publicznych. Zamówienia trafiały do wąskiego grona zaufanych osób skupionych wokół premiera. Ten stan zagrożenia jest przedłużany regularnie co sześć miesięcy przez parlament, chociaż żadna z przesłanek uzasadniających utrzymywanie stanu zagrożenia ze względu na masową migrację nie jest spełniony. A przecież kryteria te przygotowywała partia Fidesz.

W styczniu 2017 r. trafił do parlamentu projekt szóstej zmiany ustawy zasadniczej, który dotyczył wprowadzenia do konstytucji stanu zagrożenia terrorystycznego. Gdyby projekt ten został przyjęty w pierwotnej formie, to państwo zostałoby niemal zamknięte na miesiąc. Rząd mógłby kontrolować przesyłki i listy pocztowe, Internet i połączenia telefoniczne, które zresztą mogłyby zostać wyłączone. Istniała możliwość przymusowego wysiedlenia ludności z jakiegoś obszaru czy wprowadzenia kartek na benzynę oraz chleb.

Numer pt. Bitwa o suwerenność dostępny w naszej księgarni.

Stan zagrożenia terrorystycznego mógł zostać ogłoszony przez rząd w formie rozporządzenia na okres 60 dni, z możliwością jego przedłużenia przez parlament. Zmiana konstytucji nie doszła wówczas do skutku ze względu na brak potrzebnej większości przez Fidesz, którą partia utraciła w 2015 r. Był to jednak dowód na bardzo autorytarne zapędy władzy, które mają doprowadzić do bezwzględnego wzmocnienia i supremacji władzy wykonawczej nad ustawodawczą, a także sądowniczą.

Pierwszy przypadek COVID-19 na Węgrzech został zdiagnozowany 4 marca i od tego momentu ruszyły przygotowania nad postawieniem państwa w stan wyższej konieczności, chociaż były to działania nieskoordynowane.

Z jednej strony rząd komunikował wprowadzenie stanu zagrożenia spowodowanego koronawirusem, a tym samym rządzenie za pomocą dekretów, ale jednak nie chciano zamknąć szkół i przedszkoli, argumentując, że dzieci nie chorują (zmiana stanowiska wymagała dosłownie kilkunastu godzin i nagle okazało się, że zamknięcie tych placówek jest konieczne, a nauczycielom nie grożą kilkumiesięczne urlopy bezpłatne).

11 marca najpierw na okres dwóch tygodni wprowadzono drugi równoległy stan nadzwyczajny. Stan zagrożenia, ale nie z powodu migracji, ale koronawirusa. Niemal nazajutrz rzecznik rządu Węgier przekazał, że stan zagrożenia być może trzeba będzie wydłużyć, pojawiało się jednak pytanie, na jaki okres.

Zaskakującym jednakże projektem był dokument przygotowany przez minister sprawiedliwości Judit Vargę, przewidujący jego wydłużenie na czas nieokreślony. Nie jest najmniejszym zaskoczeniem, że parlament 30 marca wydłużył, zgodnie z wolą premiera, obowiązywanie czasu zagrożenia na czas nieoznaczony. Chociaż literalnie parlamentu nie zawieszono, to de facto tak się stało. Co prawda ciało ustawodawcze zebrało się w ciągu ostatniego miesiąca kilkukrotnie, jednak nie uchwala żadnego prawa związanego z przeciwdziałaniem pandemii. Parlament może pytać premiera o działania rządu, ale niczego to nie wnosi do sposobu kierowania państwem.

„Magyar Közlöny”, odpowiednik naszego „Monitora Polskiego”, pełen jest dekretów. Dekretami wprowadza się wszystko – przede wszystkim rozwiązania gospodarcze. Nie ma wątpliwości, że czyni się to po to, aby pokazać, że jednowładztwo jest sprawniejszą formą rządzenia w trudnych czasach, aniżeli demokracja.

Numer internetowy Państwo obnażone.

Wspomniana minister Varga powiedziała w jednym z wywiadów, że część prawa, która została uchwalona w czasie pandemii, zostanie na stałe włączona do porządku prawnego. Jak duża część? Nie wiadomo. Obecny system na Węgrzech zalegalizował coś, z czym mieliśmy do czynienia od lat, tzn. całkowitą władzę jednej osoby. Parlament, w którym większość ma koalicja rządowa, nie respektował praw mniejszości czy prawa opozycji do kontroli rządu. Głos ugrupowań opozycyjnych był bagatelizowany i pomijany, a domagający się transparentności rządzenia politycy opozycji byli nagminnie karani przez marszałka László Kövéra.

COVID-19 jest premierowi na rękę, rzecz jasna z politycznej perspektywy, bowiem daje kolejne paliwo do konsolidacji władzy. Część Węgrów mogła być już zmęczona nieprzerwanym straszeniem imigrantami, których na Węgrzech nie ma od ponad czterech lat. Stały przekaz ogranicza się za to do Sorosa, który jako wróg numer jeden na Węgrzech tym razem ma sterować systemem finansowym w taki sposób, by jak najwięcej zarobić na kryzysie gospodarczym, z którym będziemy zapewne mieli do czynienia.

W przekazie tym nie ma jednak miejsca na inną refleksję – ile na kryzysie zarobią skupieni wokół premiera oligarchowie. Państwo udziela kredytów gwarantowanych na okres 10 lat w celu przejmowania innych podmiotów, a zatem zakres spółek, które będą pod kontrolą państwa, choć nieformalną, wzrośnie.

Orbán zapowiedział, że ktokolwiek, kto w wyniku pandemii straci pracę, znajdzie nową w ciągu trzech miesięcy albo na rynku pracy, albo też w sektorze państwowym. Jak zatrudnić setki tysięcy ludzi w tym sektorze? To zobaczymy już w najbliższym czasie.

Dominik Héjj – politolog, hungarysta, prowadzi stronę poświęconą polityce węgierskiej www.kropka.hu.

Dajemy do myślenia

Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.