Emigracja i Europa

O integracji europejskiej, konieczności określenia, czym jest Europa, oraz pozytywnym wymiarze imigracji z Pierrem Manent rozmawia Ariadna Lewańska. For English see translation by Eurozine. Pozytywny wymiar emigracji Ariadna Lewańska: Dwa miliony Polaków wyemigrowało od roku 2004, spodziewamy się kolejnej fali po otwarciu rynków pracy w Niemczech i Austrii. W jakiejRead more

20 września 2011

O integracji europejskiej, konieczności określenia, czym jest Europa, oraz pozytywnym wymiarze imigracji z Pierrem Manent rozmawia Ariadna Lewańska. For English see translation by Eurozine.

Pozytywny wymiar emigracji

Pierre Manent podczas konferencji Europejskiego Centrum Solidarności, 2010

Ariadna Lewańska: Dwa miliony Polaków wyemigrowało od roku 2004, spodziewamy się kolejnej fali po otwarciu rynków pracy w Niemczech i Austrii. W jakiej mierze pana zdaniem zagadnienie emigracji pozwala nam pogłębić refleksję nad przynależnością do narodu i do Wspólnoty Europejskiej? 

Pierre Manent: To kwestia bardzo złożona i trudna w ocenie, gdyż od zawsze mieliśmy wiele do czynienia z migracjami pośród narodów Wspólnoty Europejskiej. Dość powiedzieć o Polakach, którzy w XX wieku przybyli do Europy północnej, Włochach, którzy osiedlili się na południu Francji, czy Hiszpanach, którzy uciekali po wojnie domowej. Wśród imigrantów we Francji widać jednak bardzo wyraźną różnicę: jedni stali się po prostu Francuzami, jak na przykład Polacy mieszkający na północy naszego kraju czy Włosi na południu od XIX wieku albo część Hiszpanów. Natomiast fenomen pewnej liczby Portugalczyków przypomina to, co dzieje się obecnie z Polakami w Wielkiej Brytanii. Bo choć Portugalczycy czują się dziś we Francji zupełnie swobodnie, to jednak zachowują bardzo silny i żywy kontakt ze swoim krajem. Są doskonale zadomowieni we Francji, a jednak nadal pozostają Portugalczykami. Z punktu widzenia doświadczeń francuskich to przykład doskonałej integracji, ale bez asymilacji, bez przekształcenia się we Francuzów. Oczywiście są wyjątki, ale integracja imigracji portugalskiej we Francji może być moim zdaniem wzorcowym modelem dla najlepszej możliwej konstrukcji Europy. W tym sensie, że nie przekracza się granic narodu, ale w miarę, jak wielu obywateli jednego narodu przybywa żyć pośród innego narodu europejskiego, zachowuje się silną, istotną więź z własnym krajem. To buduje Wspólnotę Europejską w ścisłym znaczeniu tego słowa.

Uważa więc pan emigrację za zjawisko pożyteczne i pozytywne?

W tym względzie na pewno. Jest to zjawisko ogromnie pozytywne, wręcz konieczne dla tworzenia wspólnego europejskiego życia. Ale oczywiście z punktu widzenia kraju, który traci obywateli, wygląda to inaczej. Dlatego każdy przypadek trzeba rozważać odrębnie, bo przynosi i korzyści, i straty. Kto był bezrobotny w ojczyźnie, przysyła teraz pieniądze z zagranicy, gdzie znajduje zatrudnienie. Bardzo trudno dokonać tu jednoznacznej oceny czy rozsądnego uogólnienia. Ale powtórzę: z punktu widzenia wspólnego życia w Europie emigracja jest zjawiskiem bezsprzecznie pozytywnym i twórczym. I nie odnoszę wrażenia, by jak dotąd jakiekolwiek migracyjne ruchy prowadziły do znaczących napięć między państwami Wspólnoty Europejskiej. Wprawdzie raz podczas wyborów we Francji wypłynęła znana kwestia „polskiego hydraulika”, ale trzeba pamiętać, że był to tylko slogan, użyty de facto na potrzeby kampanii referendalnej. Jej celem w ogóle nie była przecież Polska! Chodziło wyłącznie o polityczne wykorzystanie projektu Komisji Europejskiej, zwanego dyrektywą Bolkesteina. Tak więc niewinny polski hydraulik stał się ofiarą wyborczych rozgrywek między Francją i Komisją. Zwłaszcza, że przecież w rzeczywistości taki problem nie istniał, bo nigdy nie dało się dostrzec we Francji jakiegoś drastycznego napływu polskich hydraulików.

Ale w Paryżu często słychać polski język na rusztowaniach…

To na pewno. Ale nie można mówić o poczuciu rzeczywistego zagrożenia ze strony Polaków. Ich obecność na rynku pracy nie wywołuje żadnych napięć. Jest zresztą jedną z najszczęśliwszych stron naszej sytuacji: przepływy populacji wewnątrz Europy są zazwyczaj bardzo dobrze akceptowane po obu stronach. Te migracje wewnątrz Europy pomagają pogodzić stare narody z nowym zjawiskiem, jakim jest rodząca się społeczność europejska. Nie powinniśmy interpretować emigracji wyłącznie w terminach liberalizacji rynku pracy czy swobodnej cyrkulacji siły roboczej, ale w terminach politycznych, społecznych i kulturowych. Bo dzięki niej tworzy się coś zupełnie nowego, co można by nazwać wspólnym życiem europejskim. Tego nie było dotąd w Europie. Dlatego nie sposób stwierdzić, jakie będą ostatecznie skutki tak licznej emigracji Polaków. W Londynie żyje dziś podobno 200 tysięcy Francuzów. Jakie to przyniesie skutki dla Londynu, dla Francji? To bardzo trudno powiedzieć. Mamy wiedzę tylko o tej starej imigracji – ona w końcu też jest migracją europejską, ale inną. Te dawne imigracje sprzed stuleci wtopiły się całkowicie w krajobraz francuskiego życia. Przybysze sprowadzili się do nas wraz ze swoimi talentami i wmieszali się zupełnie  między Francuzów. Jak będzie za sto lat z potomkami dzisiejszych emigrantów – czy wtopią się, czy zachowają odrębność – to nie jest jasne. Ale Portugalczycy, o których wspomniałem, pozostali ogromnie przywiązani do swojego kraju.

A jak to wyjaśnić? 

Myślę, że jedną z przyczyn może być to, że dziś przemieszczanie się populacji jest łatwe. Można żyć we Francji i wciąż zachowywać bardzo żywy kontakt z ojczyzną. Tymczasem sto lat temu powrót do kraju był o wiele trudniejszy, bo podróż kosztowała bajońskie sumy. Widać to wyraźniej w populacjach spoza Europy. Jednym z czynników, które właśnie przeszkadzają im się zintegrować w stopniu umożliwiającym swobodne życie, też jest łatwość kontaktu z krajem: odkąd mogą łatwo dzwonić do siebie, odkąd jest internet, Skype, tani albo darmowy przekaz audiowizualny. Nie zapominajmy, że dzisiejsi emigranci mogą też oglądać telewizję w języku ojczystym i śledzić życie polityczne swojego kraju. Presja integracji jest o wiele słabsza niż dawniej.

Pierre  Manent

(ur. 1949), filozof polityki, historyk idei, profesor w Ecole des Hautes `Etudes en Sciences Sociales w Paryżu. W 2010 r opublikował książkę "Les métamorphoses de la cité".

Dajemy do myślenia

Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.