Atomowe prawosławie

1.Bezprecedensowo częste wizyty patriarchy Cyryla na Ukrainie nie pozostawiają wątpliwości, co do priorytetów zewnętrznej polityki głowy Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. Nie dziwi też wybór kierunku: to właśnie w Kijowie schodzą się bowiem wszystkie ważne dla Cyryla wektory geopolitycznych interesów. Po pierwsze, Ukraina pozostaje najbardziej dotkliwym problemem dla RCP od czasu utworzeniaRead more

27 lutego 2011

1.Bezprecedensowo częste wizyty patriarchy Cyryla na Ukrainie nie pozostawiają wątpliwości, co do priorytetów zewnętrznej polityki głowy Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. Nie dziwi też wybór kierunku: to właśnie w Kijowie schodzą się bowiem wszystkie ważne dla Cyryla wektory geopolitycznych interesów.

Po pierwsze, Ukraina pozostaje najbardziej dotkliwym problemem dla RCP od czasu utworzenia w 1992 r. Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Kijowskiego. Po drugie, to właśnie Ukraina (drugi co do wielkości kanoniczny obwód w świecie prawosławnym) stała się najważniejszą areną starcia o pierwszeństwo między Patriarchatami Moskiewskim i Konstantynopolitańskim. Wreszcie, Ukraina – przez wzgląd na swoje zachodnie obwody, gdzie szczególnie silną pozycję zachowują grekokatolicy – to okno na Zachód i potencjalne pole pojedynku z papieżem Benedyktem XVI.

Cyryl ma swoje atuty. Kiedyś Stalin, któremu przypomniano o politycznej potędze papieża, sarkastycznie odpowiedział: „a iloma dywizjami on dysponuje?” Również dziś, ani Benedykt XVI, ani tym bardziej Patriarcha Konstantynopola Bartłomiej I nie posiadają dywizji, broni, bomb atomowych. Tymczasem za motor rosyjskiej ekspansji duchowej nadal, jak w poprzednich stuleciach, mogą służyć „bagnety imperium”. Nieprzypadkowo taką popularnością cieszą się tezy „atomowego prawosławia” i wzmożona troska patriarchy Cyryla o wojenne obiekty (np. święcenie okrętów wojennych).

Dlatego „ukraiński przyczółek” ma duże znaczenie strategiczne w stosunkach Cyryla z rosyjską władzą. Wszystko, co dotychczas RCP otrzymała od państwa (restytucja, nauczanie religii w szkołach, itd.), dostawała jako dywidendy potencjalnych sukcesów. I właśnie na Ukrainie, gdzie pozycja RCP jest tradycyjnie silna, Cyryl ma szansę zademonstrować pragmatycznym władzom w Rosji swoją moc, przydatność, efektywność i przepoczwarzyć się, z kolejnego „ideologicznego balastu”, w solidnego gracza z wiernym zapleczem zwolenników.

O tym, na ile ważna jest dla Cyryla Ukraina i jakie wiąże z nią nadzieje rosyjska władza, świadczy historia z uznaniem niepodległości Abchazji i Osetii Południowej. Na niedwuznaczne prośby Kremla o przyjęcie pod prawosławny parasol RCP tych dwóch republik, patriarcha zmuszony był odpowiedzieć negatywnie. To zrozumiałe: ich uznanie stanowiłoby bowiem precedens, lustrzanym odbiciem którego mogłoby być uznanie przez Konstantynopol autokefalii Ukraińskiemu Kościołowi Prawosławnego. Na Kremlu zrozumiano tę logikę. Co więcej, Cyrylowi udało się zyskać na tej historii również pewien ideologiczny kapitał – dowód na rzekomą niezależność RPC od Kremla. Jednak ukraińskie zobowiązania nakładają na Cyryla szereg obowiązków. Ukraina stała się nie tylko epicentrum jego własnych interesów, ale i „drugim frontem”, gdzie patriarcha powinien osiągnąć sukces. Tego właśnie oczekuje od niego rosyjska władza.

2.Jakimi „mocami” włada Cyryl na Ukrainie? To rzecz jasna Ukraińska Cerkiew Prawosławna Patriarchatu Moskiewskiego – najbardziej liczna i jedyna (z trzech) uznana przez cały prawosławny świat. UCP PM liczy ok. 11 tys. parafii, UCP PK – 4500, a Ukraińska Autokefaliczna Cerkiew Prawosławna (UACP) ok. 1200. Jednak podkreślić należy, że UCP MP cieszy się dość szeroką autonomią, uzyskaną w wyniku burzliwych wydarzeń z lat 1991- 1992. Ta „lokalna filia Moskiewskiego Patriarchatu” jest praktycznie niezależna od Moskwy w wyborze swych biskupów, a jednocześnie ukraińscy biskupi są pełnoprawnymi członkami Synodu RCP, dzięki czemu mogą wpływać na życie rosyjskiego Kościoła.

Zachowanie status quo jest wygodne dla obu stron. Za ceną przyznania autonomii Patriarchat Moskiewski, po ogłoszeniu przez Ukrainę niepodległości, zachował niemałe wpływy, a UCP PM zyskała pole manewru między Kijowem a Moskwą (pełna autokefaliczność doprowadziłaby najprawdopodobniej do całkowitej zależności od władz państwowych).

Jednak argumenty zwolenników autokefalii są coraz trudniejsze do zbicia. Autokefalia zlikwidowałaby praktycznie wszystkie wewnętrzne podziały religijne na Ukrainie, a podporządkowanie Patriarchatowi Konstantynopolitańskiemu pozwoliłoby ukraińskiemu Kościołowi uniknąć nadmiernego uwikłania w regionalną politykę (Konstantynopol od Ukrainy daleko, a do tego miękkie zwierzchnictwo liberalnego Bartłomieja I – to zupełnie inna jakość niż „długa ręka Moskwy”). Co ważne, autokefalia to rozwiązanie zgodne z prawem kanonicznym.

Autokefalia to wreszcie mądra, z punktu widzenia sprawiedliwości historycznej, decyzja: narody dojrzewają, wstają na własne nogi, otrzymują samodzielność. Również Moskwa w swoim czasie uzyskała niezależność od Konstantynopola. Więc – zakładając dobrą wolę obu stron – niezależność w żaden sposób nie popsułaby relacji. Przeciwnie – wielowiekowe pretensje mogłyby pójść w zapomnienie. Oba Kościoły mogłyby zbudować relacje na równych prawach i z czystym kontem.

Wszystko to czyni projekt autokefalii nad wyraz atrakcyjnym. Jednak w ciągu ostatnich dwudziestu lat za dużo drzew zostało połamanych, aby tak lekko i bezboleśnie ominąć wszelkie przeszkody. To po pierwsze. Po drugie – Ukraina jest zbyt poważnym geopolitycznym graczem, aby problem można było rozwiązać „w duchu miłości, braterstwa i sprawiedliwości” (17 tys. parafii Ukrainy przeciw 30 tys. parafiom rosyjskim – to cena problemu zdolnego wywrócić do góry nogami cały układ sił w prawosławnym świecie). I w końcu, najważniejsze – projekt autokefalii w żadnym wypadku nie spotka się ze zrozumieniem ani rosyjskich władz, ani patriarchy Cyryla, który ma własne plany i ambicje.

3.Zwycięstwo Janukowycza wydatnie wzmocniło pozycję Cyryla i UCP PM. Jednakże, perspektywa utraty Ukrainy przez RCP pozostaje realna. Ukraiński problem zaognia również obiektywny czynnik: metropolita Kijowa Włodzimierz skończył 75 lat i pytanie, kto go zastąpi, staje się coraz bardziej aktualne.

Szeroka autonomia UCP PM utrudni Cyrylowi postawienie w Kijowie swego protegowanego. W takiej sytuacji najbardziej korzystne dla rosyjskiego patriarchy byłoby osobiste objęcie tronu w Kijowie. Ukraińskim biskupom trudno byłoby odmówić kandydatowi tej rangi (szczególnie przy naciskach ze strony władz w Kijowie i Moskwie). Taki krok byłby w stylu panującego patriarchy i otwierałby przed nim wspaniałe perspektywy. Byłoby to nie tylko wielkie zwycięstwo nad Bartłomiejem (Ukraina to prawie jedna trzecia wszystkich prawosławnych na świecie), ale i wzmocnienie pozycji w rozmowach z papieżem.

Nieprzypadkowo o takiej możliwości, przy okazji ostatniej wizyty patriarchy, informowały, powołując się na anonimowe źródła, ukraińskie media i eksperci (gazeta „Fokus” twierdziła nawet, że taki plan był po raz pierwszy dyskutowany już w 2003 r., podczas spotkania Cyryla z przewodniczącym Rady Najwyższej Władymyrem Lytwynem).

W takiej perspektywie zrozumiałe stają się obrady Świętego Synodu w Kijowie (a nawet ogłoszenie Kijowa „synodalną stolicą Moskiewskiego Patriarchatu”). Wszystko to (wraz z coraz częstszymi wizytami) ma przede wszystkim znaczenie propagandowe. Patriarcha odznacza swoje strefy wpływów, wmawiając zbyt samodzielnym ukraińskim biskupom: „jestem na swoim terytorium”, „mam tu realną władzę”, „przyzwyczajcie się wreszcie”. Taka bezustanna presja ma na celu „sparaliżowanie” ukraińskich biskupów, aby nie sprzeciwiali się przyszłej kandydaturze.

Cyryl i jego otoczenie sami dali do zrozumienia, że mają ambitne plany. Na posiedzeniu Synodu w Kijowie wezwano wszystkich „odszczepieńców” do pokajania się i powrotu na łono Patriarchatu Moskiewskiego.

Groźba pozbawienia wszystkich „alternatywnych” Kościołów państwowej rejestracji, a jednocześnie wezwania do „dobrowolnego poddania się” – to póki co jedynie ostrzeżenia. Przykłady czystek alternatywnych prawosławnych w Rosji (choćby odebranie świątyń Historyczno–Prawosławnej Cerkwii w Suzdalu) mogą służyć za lekcję – oto, co może was spotkać w przypadku nieposłuszeństwa.

Zapewne najpoważniejszą bronią w pouczaniu ukraińskich biskupów pozostanie jednak argument finansowy. Patriarcha Bartłomiej I jest nędzarzem, tymczasem partia Janukowycza hojnie finansuje UCP PM. A możliwości Cyryla i Kremla z punktu widzenia ukraińskich biskupów są niebotyczne.

Póki co kijowski tron pozostaje jedynie wielkim marzeniem patriarchy Cyryla. Czy rzeczywiście zdecyduje się on na tak radykalny krok? Ukraina przecież nie jest Rosją. To emocjonalny, pulsujący i wybuchowy polityczny świat i najmniejszy zamach na autonomię może prowadzić do trudnych do przewidzenia konsekwencji. Próba przejęcia władzy w Kijowie zapewne nie pójdzie tak gładko, jak w Moskwie. Pozbawienie niezależności (de facto) UCP PM może wywołać i efekt odwrotny do zamierzonego: utratę zaufania ludności do „moskiewskiej cerkwi”, masowe odejścia biskupów z UCP PM, radykalny wzrost wpływów UCP PK i UACP, oraz rewanż Konstantynopola w postaci zjednoczenia i uznania „alternatywnych” prawosławnych.

Zapalnikiem może być drobiazg – nieostrożne słowo, które wywoła nieoczekiwaną reakcję… Rezultatem „bezwarunkowego zwycięstwa” będzie więc ostateczne przypieczętowanie religijnego podziału, od którego niedaleko już do politycznego podziału Ukrainy. Cyryl zapewne zdaje sobie z tego sprawę. Dlatego problem cerkiewnej władzy na Ukrainie pozostaje nierozwiązany i niepewny, podobnie jak problem rosyjskich wyborów 2012 r.

4.O tym, że rozwiązanie „ukraińskiego węzła gordyjskiego” jest skrajnie trudnym zadaniem, można było przekonać się podczas zeszłorocznych wizyt moskiewskiego patriarchy, które odbyły się już po zmianie władzy w Kijowie. Jeśli pierwszy przyjazd Cyryla na „pomarańczową” Ukrainę miał charakter „bohaterskiego rajdu” po terytorium wroga, to kolejne były już marszem zwycięscy. Jednak wielu komentatorów zwracało uwagę na rozczarowanie i znikome zainteresowanie wizytą ukraińskiego społeczeństwa.

Relacje cerkiew – społeczeństwo na Ukrainie zaczynają przypominać sytuację rosyjską. W Rosji w latach 90. i na początku następnego dziesięciolecia cerkiew cieszyła się sporym autorytetem (związane to było rzecz jasna z męczeństwem za wiarę w czasach radzieckich). Jednak kilka lat temu stało się jasne, że RCP swój społeczny kapitał woli spożytkować na budowanie relacji z władzą. W rezultacie obserwujemy dziś mocny tandem władzy świeckiej i duchownej (RCP jako jej oficjalny ideolog), a jednocześnie utratę zaufania aktywnej części społeczeństwa do Kościoła Prawosławnego. Rozczarowani są przede wszystkim chrześcijańscy intelektualiści, którzy włożyli niemało wysiłku w odrodzenie Cerkwi, wiążąc z nią niespełnione nadzieje na duchowe odnowienie kraju.

Momentem zwrotnym były wybory patriarchy w 2008 r., po śmierci Aleksego II, podczas których na głównego konkurenta Cyryla, metropolitę Klimenta wylano potoki pomyj. Aby wybielić wizerunek Cyryla, któremu zaszkodził skandal związany z akcyzą dla RCP na bezcłowy handel, zasugerowano, że wódką, tytoniem i mercedesami (pod pozorem karetek pogotowia) handlował właśnie Kliment, a cały interes chronił swym autorytetem Aleksy II. Rezultat tej czarnej kampanii był dwojaki. Z jednej strony Cyrylowi udało się pokonać konkurenta. Z drugiej jednak, wierna Cerkwi cześć społeczeństwa, która niedowierzała pogłoskom o handlowych machinacjach, dostała jasne dowody winy. Autorytet Cerkwi stracił na tej batalii, a „medialne wsparcie”, jakim cieszy się dziś patriarcha Cyryl, nie jest przecież niekończącą się opowieścią.

5.Porozmawiamy wreszcie o armatach i działach, z którymi patriarcha Cyryl wybrał się na „ukraiński front”. To przede wszystkim strategiczne plany „ruskiego miru” i silny PR.

Ta ideologiczna konstrukcja może odnieść sukces jedynie przy dobrej woli prostych wiernych. Nikt nie wątpi, że Rosjanie, Białorusini i Ukraińcy to bratnie narody, które powinny żyć w przyjaźni. W kontaktach osobistych nie ma między nami żadnych problemów, lecz polityka to już zupełnie inna para kaloszy. Od czasów Rusi Kijowskiej ciągnie się za nami tren ambicji, zła i krzywd. Bojąc się go (i słusznie), nasi ideolodzy proponują radosne piosenki o „ruskim mirze”. Lecz cała ta konstrukcja – powtórzmy – trzyma się jedynie na dobrosąsiedzkich tradycjach i ogólnoludzkiej życzliwości. I właśnie w tej sprawie patriarcha ma do odegrania ważną rolę – powinien amortyzować negatywne efekty cynicznych gier polityków, starając się znaleźć i wyłowić z głębin naszych relacji to, co najbardziej wzniosłe. Wynieść sacrum ponad polityczne intrygi, pokazać je ludziom, znaleźć potrzebne słowa, zdolne otworzyć serca.

Niestety, ambicje Cyryla najwyraźniej wychodzą poza rolę dobrego pasterza. Wizyty na Ukrainie mają zademonstrować Kremlowi siłę i moc „boskich argumentów” – wszak patriarcha Cyryl na Ukrainie jest u siebie w domu, podczas gdy Putin i Miedwiediew są jedynie gości, nawet jeśli honorowymi.

A Ukraina to i tak jedynie pierwszy krok w ambitnych planach patriarchy. „Szczyt liderów religijnych”, społeczność „tradycyjnych cywilizacji”, specjalny „religijny komitet przy ONZ” – o tych projektach Cyryla, które zaczynał, będąc jeszcze metropolitą, media zdążyły już zapomnieć, ale nie zapomniał sam zainteresowany.

Niedocenianie Cyryla to błąd.

Przełożyła Katarzyna Kwiatkowska

Artykuł ukazuje się w ramach programu Partnerstwo Wolnego Słowa.Projekt jest finansowany w ramach programu Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności „Przemiany w Regionie” – RITA, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji.

Władimir  Możerow

, publicysta.

Dajemy do myślenia

Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.