Aktualności
Darmowe
Polityka
RPN
Strona główna
Świat
Półprzewodniki i ananasy
1 kwietnia 2025
26 października 2012
Wkrótce Chorwacja stanie się członkiem Unii Europejskiej. Bardzo sumiennie dostosowała swoje prawodawstwo do wspólnotowego. Chorwackie miasta borykają się jednak wciąż z wieloma problemami – zarówno takimi, które nam są już obce, jak i takimi, dla których i w naszym kraju wciąż nie możemy znaleźć rozwiązania. Coraz częściej i powszechniej o prawo do miast upominają się ich mieszkańcy.
Chorwacja to kraj górzysty – najłatwiej rozwijać tam transport samochodowy, co jednak tylko pogłębia i tak silną monokulturę tego środka transportu. Jedynej prostej alternatywy można szukać na wybrzeżu – jest nią transport promowy, rzadko autobusy rejsowe i lokalne. W samych miastach ze względu na ich rozlokowanie na wzgórzach trudno liczyć na sprawną komunikację miejską, dwa z nich mogą pochwalić się liniami tramwajowymi. Innym czynnikiem mającym wpływ na dominację samochodów jest słabe zaludnienie kraju i koncentracja mieszkańców wokół stolicy oraz na wybrzeżu. W zagrzebskiej aglomeracji mieszka ok. 800 tys. z ok. 4 mln 200 tys. Chorwatów. Różnica pomiędzy największym miastem kraju a następnymi w kolejności jest uderzająca – w Splicie mieszka 178 tys. osób, a w Rijece 128 tys. (obydwa leżą na wybrzeżu). Poza stolicą (w ciągu ostatnich sześciu lat przybyło tu niemal 100 tys. osób), pozostałe miasta tracą mieszkańców – borykają się z problemem wyludniania a także suburbanizacji. Poza trasami typowo turystycznymi w dużych miastach brak właściwie ścieżek rowerowych. Jeszcze gorzej ma się sprawa z chodnikami i zwróceniem jakiejkolwiek uwagi na pieszych, za wyjątkiem może stref dla turystów i letnich deptaków. Z braku alternatywy trudno walczyć z monokulturą samochodową. Nieco inaczej sytuacja wygląda w głębi kraju, w Zagrzebiu, co innego można zaobserwować na północnych rubieżach wybrzeża, nieco inaczej jest na jego południu. Wpływ na problemy miejskie ma także nastawienie gospodarki na turystykę, a taka monokulturowość rodzi liczne zagrożenia choćby dla miejskich budżetów. Jej efektem jest także postępująca gentryfikacja chorwackich miast, zamieszkiwanych jedynie sezonowo przez turystów. Stali mieszkańcy z drogiego centrum uciekają na obrzeża, a z wysp – na stały ląd. Niepohamowany rozwój turystyki to także zagrożenie dla środowiska naturalnego i problem grodzenia wybrzeża.
Istnienie tych problemów oraz ich wagę dostrzegają od kilku lat i aktywnie starają się im przeciwdziałać aktywni członkowie chorwackich społeczności miejskich. W ostatnim czasie powstało wiele mniejszych i większych organizacji, które działają zarówno w sferze ogólnomiejskiej, jak i w zawężonej np. tylko do kwestii zieleni. Potrafią one wokół problemu zmobilizować nie tylko swoich członków, ale również mieszkańców. W Chorwacji wciąż brakuje partycypacji obywatelskiej czy metod konsultacji społecznych – dlatego najważniejszą formą współdecydowania o mieście są demonstracje. To one wywierają bezpośredni nacisk na włodarzy miast. Oczywiście stosowane są również inne metody, takie jak udział w postępowaniach administracyjnych, jednakże to nie one zdecydowały o powodzeniu najważniejszych akcji. Jak podkreślają jednak chorwaccy aktywiści wciąż niewiele da się zrobić i brakuje narzuconych ustawowo mechanizmów, które wymusiłyby na władzach współpracę z mieszkańcami. Pewne kroki w tę stronę czynią obecne socjaldemokratyczne władze, ale w ich lokalnych strukturach nie ma chęci do zmiany. Akceptują ruchy miejskie i współpracują z nimi, jeśli widzą taką potrzebę – jest to jednak wciąż perspektywa władzy, nie zaś obywateli. Dlatego nadal wiele organizacji miejskich opiera swoje działania na happeningach i protestach.
Chorwaccy aktywiści miejscy są widoczni przede wszystkim w Zagrzebiu, ale prężnie działają także organizacje na wybrzeżu – z ośrodkami w Dubrowniku, Splicie czy Puli. W ich działania angażują się głównie ludzie młodzi, studenci, ale coraz częściej w działania na rzecz własnej przestrzeni udaje im się zaangażować także ludzi w średnim wieku i starszych. W Splicie są to np. Zeleni Dalmacija, którzy wspierają działania na wybrzeżu dalmatyńskim. W ramach prowadzonych akcji zachęcają do pomocy bezdomnym na ulicach, sprzeciwiają się składowaniu radioaktywnych odpadów na wybrzeżu w mieście Kaštel, ale przede wszystkim walczą z chaotycznym kształtowaniem i niszczeniem przestrzeni publicznej. W ostatnim okresie zaangażowali się w ochronę starego miasta w Splicie, którego władze chcą zmniejszyć liczbę ciągów pieszych i deptaków w centrum na rzecz wielkiego biurowca. Zeleni Dalmacija nagłaśniają problem i podkreślają niezgodność inwestycji z wytycznymi UNESCO, na liście którego znajduje się piękna starówka. Ich nieprzestrzeganie może wiązać się ze skreśleniem z listy światowego dziedzictwa.
Zelena Akcija, założona w Zagrzebiu w 1990 roku, to z kolei organizacja przede wszystkim ekologiczna, działająca jednak także w zakresie urbanistyki i kształtowania przestrzeni publicznej w miastach. Od 1992 roku prowadzą „Zielony telefon” – gdzie można dzwonić interwencyjnie, zgłaszając np. niszczenie przyrody przez przedsiębiorców. Od niedawna jest on finansowany przez władze miasta Zagrzebia, a w tym roku Zelena Akcija otrzymała grant Ministerstwa Środowiska Chorwacji i od 2013 „Zielone telefony” mają znaleźć się w całym kraju.
Wiele organizacji stawia przede wszystkim na sprawy ekologiczne i „zielone” – opiera się na idei miasta-ogrodu, prowadzi zieloną partyzantkę lub stara się walczyć z degradacją środowiska. Niestety, świadomość polityków w tym zakresie jest wciąż niska, choć dane dotyczące stanu choćby chorwackich wód Adriatyku od kilku lat są alarmujące. Inną kwestią w sprawie której walczą miejscy aktywiści, to rosnąca liczba samochodów. Z okazji Międzynarodowego Dnia Parkowania w tym roku w Zagrzebiu działacze Zelenej Akciji oraz Parkticipacija zajęli miejsca parkingowe, stawiając na ich miejscu doniczki z kwiatami, trawę w rolkach, rozkładając leżaki, na których następnie oddawali się lekturze. Podkreślali, że miejsca parkingowe służą tylko kierowcom, podczas gdy z miejskich „ogrodów” mogliby korzystać wszyscy. Parkticipacija to organizacja założona przez kobiety – to one stanowią jej trzon, organizując zieloną partyzantkę.
Są organizacje o bardzo lewicowych poglądach – jak Gradjanska Akcija, która przeprowadza blokady wystąpień polityków oraz wielkich inwestycji zakłócających układ przestrzenny miasta. Ostatnio nawoływała do niepłacenia podatków celem obalenia obecnie rządzącej elity władzy. Z kolei w wyborach samorządowych w 2009 r. w Zagrzebiu wystartowali niezależni kandydaci na radnych i prezydenta miasta (gradonačelnika). Wywodzili się oni z organizacji miejskich, społecznych oraz uczelni wyższych. Kilku z nich dostało się do Rady, a Josip Kregar przeszedł nawet do drugiej tury wyborów gradonačelnika – z programem zwiększenia m.in. partycypacji obywatelskiej, opanowania chaosu przestrzennego i zwiększenia inwestycji w infrastrukturę publiczną jak tramwaje czy szkoły oraz dbałości o środowisko. Przed wyborami parlamentarnymi w 2011 roku współtworzył ogólnokrajową koalicję ugrupowań lewicowych i centrowych Kukuriku, która zdobyła większość w parlamencie. W programie koalicji znalazły się m.in. postulaty zwiększenia udziału mieszkańców miast w podejmowaniu decyzji, decentralizacja państwa na rzecz samorządów i obywateli oraz postulaty zrównoważonego rozwoju w oparciu o uczynienie priorytetem transportu publicznego i ochrony przyrody. Taki program wyborczy nie chroni przed częstymi konfliktami z ministerstwem rozwoju regionalnego – część organizacji miejskich domaga się usunięcia obecnego ministra ze stanowiska.
Przed kilku laty w Puli na półwyspie Istria powstała jedna z najciekawszych grup miejskich aktywistów w Chorwacji. Skupia ona przede wszystkim architektów, którzy czują się także artystami. Są oni współorganizatorami protestów chorwackich mieszczan przede wszystkim w swym rodzinnym mieście, ale aktywnie wspierali także działania np. w Dubrowniku. To w Puli mieszkańcy najgłośniej oprotestowują błędne decyzje włodarzy i oddawanie kolejnych urokliwych obszarów nabrzeży prywatnym inwestorom. Niestety, jak podkreślają sami członkowie grupy, jak dotąd nie udało się ostatecznie zablokować żadnej inwestycji, co najwyżej wstrzymać je na jakiś czas. Pulska Grupa podkreśla jednak, że walka ta to tylko wstęp i przyczynek do znacznie poważniejszych dyskusji, które muszą odbyć się w chorwackich miastach. Świadomie mówią także, że budżety miast i kraju nie są w stanie w nieskończoność opierać się tylko na prywatyzacji wybrzeża czy turystyce. Według nich problemem jest jednak dominujący w świadomości ludzi obraz, że to bogaty turysta jest jedyną szansą na zarobek. Taką wizję rozwoju przez lata kształtowały chorwackie władze i media. Zmianie tego myślenia mogą służyć ich zdaniem z jednej strony niewielkie nakładowo, ale regularne wydawnictwa miejskich aktywistów (np. własna gazeta w Dubrowniku).
Sami o sobie mówią, że z upływem czasu radykalizują się i idą w lewą stronę – ale podkreślają, że jest to efekt bezczelności i bezduszności władz samorządowych. Choć walczą z agresywnym kapitalizmem, to jednak pracując w swoim zawodzie architekta, nie odmawiają np. współpracy z deweloperami, o ile ci dają się przekonać do idei otwartej, dostępnej dla wszystkich mieszkańców przestrzeni czy stwarzają mieszkańcom szanse na decydowanie o kształcie okolicy ich domów. Członkowie Pulskiej Grupy niewątpliwie wywarli także wpływ na decyzję ministra turystyki, by rozpocząć walkę z grodzeniem terenów turystycznych przez prywatnych właścicieli, zwłaszcza wybrzeża. Innym sposobem zwrócenia uwagi na problemy miast jest wystawa Pulskiej Grupy na tegorocznym Weneckim Biennale, na którym reprezentowali Chorwację. Hasłem ich projektu było „Demokracja bezpośrednia chce bezpośredniej przestrzeni” (czyli ogólnodostępnej), o której mówią nie tylko w kontekście miast, ale także niektórych chorwackich zakładów pracy, których pracownicy domagają się większego wpływu na decyzje kierownictwa. Pulska Grupa uznając, że wiele decyzji możemy podejmować bez pośredników oraz zwracając uwagę na rosnącą świadomość społeczną, domaga się partycypacji mieszkańców. Coraz częściej wypowiadają oni przecież posłuszeństwo oraz domagają się realnego i bezpośredniego wpływu na decyzje władz miast. W liczącej ponad 50 tysięcy mieszkańców Puli przeciw zabudowie i zniszczeniu wyspy Katarina protestowało niemal 10 tysięcy osób, co przynajmniej na kilka lat wstrzymało decyzję władz – nie podjęły one nadal ostatecznych działań. Pulska Grupa bezpardonowo walczy z tym, co nazywa „polityką wina i trufli”, czyli monokulturową gospodarką nastawioną na turystykę, w której zbyt często o decyzjach politycznych decydują powiązania biznesowe. Podkreślają, że zaproszenie ze strony rządu do udziału w weneckim Biennale przyjęli tylko po to, aby zwiększyć siłę rażenia swoich idei – zrównoważonego miasta, wspierającego partycypację obywatelską, dbającego o przestrzeń publiczną i przyrodę, służącego mieszkańcom i taką służbę wymuszającego na inwestorach.
To, czego brak w tej chwili do zdecydowanej zmiany myślenia o mieście w Chorwacji, to brak woli politycznej ze strony rządzących i tworzenia odpowiednich mechanizmów. Dlatego wciąż najskuteczniejszą metodą udziału we władzy są dla mieszkańców miast nad Adriatykiem protesty. Coraz częściej jednak media dostrzegają obecność ruchów miejskich w przestrzeni publicznej, ich głos jest lepiej słyszalny, a udział mieszkańców w akcjach także powszechniejszy niż dotychczas. O tym, jak ważny jest to głos, świadczy fakt, że idee ruchów miejskich, w tym partycypacja obywatelska, znalazły się w programie rządzącej koalicji. Niewątpliwie oddolny, zdecydowany i wcale nie marginalny ruch jest najbardziej pozytywnym elementem chorwackiej miejskiej tkanki, która boryka się z wieloma problemami – od gentryfikacji poczynając, na braku chodników kończąc. Teraz czas na zmianę podejścia władz i zdecydowane działania na rzecz mieszkańców. Oby przekaz Pulskiej Grupy z Biennale w Wenecji trafił także do chorwackich rządzących.
Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.