Aktualności
Darmowe
Polityka
RPN
Strona główna
Świat
Półprzewodniki i ananasy
1 kwietnia 2025
10 marca 2012
Czy niezależne pisma, wydawane zgodnie z zasadą do-it-yourself (DIY) przez środowiska, które chcą prezentować swoje idee, twórczość i fascynacje, są w stanie zanieczyścić, zniekształcić mechanizmy skostniałych struktur obiegu kultury? Piotr Grabowski, tegoroczny zdobywca I nagrody w konkursie Samsung Art Master, opowiada o zinach jako nośnikach twórczego impulsu.
Klasyczna forma wydawnicza, jaką jest magazyn, składa się z reklam, tekstów i obrazków – wszystkie te elementy odgrywają istotną rolę w jej atrakcyjności. Teksty sugerują wyższe walory poznawcze, dla których magazyn warto otworzyć, obrazki dają wytchnienie przed zalewem czarno-białego druku, wstrzykując punktowo odcienie emocji, rolą reklam jest nadanie wartości zawartym w magazynie materiałom. Pozbawiony reklam magazyn gwałtownie traci objętość i nakład. Badania czytelnictwa wskazują, że niechętnie obcujemy z takim ułomnym produktem. Wydaje się, że podobny twór nie ma racji bytu. A jednak, takie są i rosną! Podkreślając swoją odrębność od grubych forsą pism, ścinają zbędną część „maga”, by otrzymać esencję – oto zin.
Niezależne pisma, wydawane zwykle nieregularnie, własnym sumptem, zgodnie z zasadą do-it-yourself (DIY) przez środowiska, które chcą prezentować swoje idee, twórczość i fascynacje, mają tradycje sięgające początków XX wieku. Rewolucje artystyczne sprzed stu lat, by zdobywać nowych sankiulotów, potrzebowały rozgłosu, przy czym nie było innego tak wygodnego nośnika manifestów i obraźliwych haseł, jak papierowe pisemka. W ten sposób pojawił się wortycystyczny „Blast” w Londynie (1914–1915), dadaistyczne „291” (1915–1916) w Nowym Jorku i „Dada” w Zurychu (1917–1919), a także „La Révolution surréaliste” André Bretona w Paryżu (1924–1929).
Manifesty, dziwaczne wiersze i rażące obrazy to jedno, ale żeby przeczytać je i obejrzeć, ogarnąć wzrokiem typograficzne rozwiązania, nierzadko trzeba było jeszcze artystycznej gimnastyki głową – tego wymagało podążanie formy edytorskiej za treścią. Taki model komunikacji, wyrażania myśli i twórczości, dokumentacji działalności i zapoznawania z nią szerszej publiczności fascynował kolejnych wielkich słowa i obrazu. Warhol w 1969 roku założył „Interview”, rozdawane początkowo wśród gości Fabryki, służące nie-wiadomo-do-czego; wiele form niezależnych wydawnictw – ulotki, pocztówki, gazety, książki i katalogi – wykorzystywał ruch Fluxus z George’m Maciunasem i wydawnictwem Something Else Press Dicka Higginsa na czele; swoje nowe pismo nadrealnej fotografii „Toilet Paper” prezentował niedawno w Warszawie obrazoburca Maurizio Cattelan, autor rzeźby Dziewiąta godzina przedstawiającej przywalonego meteorytem papieża, mający w swoim dorobku również takie tytuły, jak „Charley” – porzucające hierarchię i oceny opasłe przeglądy uznanych i nieznanych współczesnych twórców – i „Permanent Food” – autorskie zestawy cudzych zdjęć w formie pisma. W Polsce chyba najgłośniejszymi zinami były te muzyczne, jak „Pasażer”, „Garaż” czy „Qqryq”, oraz literackie – „Feniks” i „Czerwony Karzeł”. Legendą jest prześmiewczy „Luxus”, wydawany przez artystów z grupy o takiej samej nazwie w bardzo małych nakładach, gdzie niemal każda strona była osobno malowana, stemplowana i porysowana. Był on wypadkową wywołanych przez amerykańskie filmy marzeń sennych o Zachodzie, wyobrażeń o kolorowym świecie pragnień – seksu! wojny! tropików! – i siermiężnej polskiej dostępności ze studentami z bratnich krajów afrykańskich, radziecką techniką i perwersyjną modą na grube swetry. Wszystko to podrasowane jarzącym kolorem, sprzężeniem zwrotnym gitar i przebijającym dym szmuglowanych papierosów światłem odbitym od dyskotekowej kuli. Artzina „Tango” wydawała Kultura Zrzuty. „Oj Dobrze Już” – to warszawska Gruppa, a krakowska Grupa Ładnie miała swoje „Słynne Pismo we Wtorek”.
Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.