Aktualności
Polityka
RPN
Świat
Czy Europa jako jedyna ureguluje kwestie cyfrowe?
17 kwietnia 2025
29 lipca 2010
Co interesujące dla naszego czytelnika, w końcowych wydarzeniach uczestniczą polscy żołnierze, chcący się pozbyć problematycznych resztek projektu wolnej Ukrainy, w którym nie wiedzieć dlaczego maczali wcześniej palce. Symbolicznie polski wartownik pilnujący podnośnika krat w kanalizacji prosi Szlojmę Ecriwana, by ten uwolnił Polskę od kłopotu, po czym znika, ułatwiając Ukraińcowi wykonanie zadania. Sam akt zdrady jest ni to hańbą, ni to aktem pojednania sztucznie podzielonych społeczności. Dopomaga mu w tym niemiecki reżyser, pogłębiając wcześniejszą aluzję do postawy państw Zachodu, które nie chcą zmian w strefie wpływów na wschód od Bugu. Jedynym wewnętrznym argumentem Szlojmy Ecriwana przeciw własnej zdradzie jest niechęć, by całe miasto ogarnęła szarość. Ostatecznie poddaje się społecznej presji płynącej z obydwu stron muru i walnie przyczynia się do zjednoczenia pod sztandarem quasi-komunistów.
Czemu ta historia daje dziś do myślenia? Nietrudno zgadnąć. Z prywatnych rozmów z redaktorami ukraińskich czasopism, a także z ludźmi przypadkowo spotkanymi w barach Odessy, Synferopola, Dniepropietrowska i Kijowa, przebija nuta rezygnacji. Na ulicach nie widać kryzysu, zapewne dlatego, że obecny kryzys w porównaniu z poprzednimi to dla Ukrainy pestka. Jednak, gdy zapytać o politykę, wszyscy wzruszają ramionami. Janukowycz, traktowany przez większość jak marionetka w rękach oligarchów, ma etykietę bandyty. Gdy pytam o kryminalną przeszłość Juszczenki i Tymoszenko, przytakują mi, ale dodają, że owszem, tamci też bandyci, obecny prezydent to jednak bandyta o wiele większy i tak łatwo władzy nie odda. W powietrzu wisi domniemany spisek obecnych władz, zawierających porozumienie z Rosją za przyzwoleniem Zachodu. Tylko czy to twierdzenia słuszne? Ukraińcy sami wybrali nowego prezydenta, głównie w proteście przeciwko brakowi reform poprzednika. W Moskwie na pewno się z tego wyboru cieszono, ale raczej ze względu na perspektywę łatwych ekonomicznych łupów niż na potencjalne polityczne podporządkowanie kraju Rosji. Nawet przedłużenie obecności floty na Krymie miało nie tyle znaczenie polityczne, co ekonomiczne. Flota z dnia na dzień przecież by się nie wyprowadziła, a potencjalna destabilizacja militarna w regionie różnie mogłaby się skończyć. Niemniej Janukowycz zbyt szybko oddał kartę przetargową, która prędzej czy później położyłby na stole. Zrobił to pospiesznie i na dodatek ze stratą dla Ukrainy – nie uzyskując zbyt wiele w zamian. Pytanie, co na tym zyskał on sam. U moich rozmówców wyczuwalny był też pewien zawód, że Zachód nie wspierał proeuropejskich postaw. Faktem jest, że sami Ukraińcy zachłyśnięci sukcesem Pomarańczowej Rewolucji nie naciskali na dotychczasowe władze, a te używały wobec Unii Europejskiej szantażu: „dajcie pieniądze bez żadnych reform, bo my mamy retorykę pro-zachodnią w przeciwieństwie do konkurencji”. Nic dziwnego, że taka Ukraina stała się również dla Zachodu kłopotliwym ciężarem, od którego wybawił wszystkich Janukowycz.
Kiedy przechodziliśmy z Ołeksandrem Irwańcem przez plac Majdanu – zupełnie niepodobnego do tego z Pomarańczowej Rewolucji – był rozgrzany lipcowym słońcem, tętnił rozmowami, pełny uśmiechniętych, cieszących się życiem ludzi. Widmo Rosji – dla niektórych tak samo straszne jak wizja przystąpienia do NATO i związku z Polską dla pozostałych – przestawały niepokoić. Autor „Riwne. Rowno” też wydawał się spokojny. Najważniejsze, że, stojąc tysiącami na tym placu w mroźną zimę, Ukraińcy ufundowali własny, autentyczny mit o suwerenności narodu ponad politycznymi przedstawicielami i po raz pierwszy w swojej historii zdecydowali o własnych losach sami, bez pomocy obcych wojsk. Spytałem, czy ktoś o tym pisze powieść, ale Irwaniec nie wiedział. Może słusznie, bo mity najlepiej oddziałują niezapisane.
Gdy wyjeżdżaliśmy z Kijowa, w siłę stale rósł nowy demokratyczny ruch społeczny “Stop Cenzurze”. Oczywiście kupiłem ich koszulkę.
Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.