Komentarze
Polityka
RPN
Strona główna
Świat
Co dalej z kulturą Rosji?
19 kwietnia 2025
26 sierpnia 2013
Demokracja opiera się na czytelnictwie. W Polsce alarmująco mała liczba ankietowanych przyznaje, że czyta książki. Ale może zamiast papierowych czytają wydania elektroniczne? Niekoniecznie. Ostatnie wyniki sprzedaży publikacji e-booków sugerują, że tablety mogą uzupełnić ofertę książkową, ale nigdy jej nie zastąpią.
Dlaczego nie chcemy czytać wydań cyfrowych? Na to pytanie próbuje odpowiedzieć Robert Rosenberger w artykule dla „Slate”, zastanawiając się nad przyszłością elektronicznych książek.
Żyjemy w czasach e-bookowego boomu. Dwa lata temu Amazon ogłosił, że sprzedaż elektronicznych książek przyćmiła już dystrybucję papierowych, a dodatkowo ten trend dopiero się rozpoczyna. Jednak przewidywania Amazona nie sprawdziły się – ostatnie raporty każą się spodziewać zastoju w tej dziedzinie. Stowarzyszenie Amerykańskich Wydawców twierdzi, że w pierwszym kwartale tego roku sprzedaż e-booków wzrosła jedynie o 5%, co jest uderzająco niskim wynikiem w porównaniu z analogicznymi okresami w poprzednich latach.
Przyczyny tego stanu rzeczy rozważa na swoim blogu Nicholas Carr. Przypuszcza, że na rynku nie ma już tych czytelników, którzy chcieli po prostu przerzucić się z druku na e-ink – nie kupują już e-booków tylko ze względu na książkę, sam format cyfrowych książek zaś jest dość nie wygodny – może zastąpić tradycyjną książkę głównie w podróży.
Jednak najbardziej intrygującą sugestią Carra jest to, iż spadek w sprzedaży e-booków może być spowodowany wzrostem popularności tabletów. Jak wyjaśnia, dla zagorzałych czytelników liczy się tylko kupno i przeczytanie książki, podczas gdy tablet oferuje wiele innych, pobocznych możliwości. Dlatego też ludzie mogą porzucać swoje e-czytniki na rzecz wielofunkcyjnych iPadów czy Kindle Fire. Jednak dlaczego miałoby to doprowadzić do spadku kupna e-booków?
Uwaga o korelacji coraz częstszego korzystania z tabletów ze spadkiem sprzedaży e-booków rodzi pytania o naturę czytania jako takiego. Obserwacja ta sugeruje bowiem, iż sposób czytania książki wpływa na czytelnika.
W ostatnich latach – okresie rosnącej popularności e-booków – pytania o sposób czytania były dość jednowymiarowe. Badano, czy czytelnicy lepiej pamiętają informacje przeczytane z ekranu, czy z kartki? Czy coraz większa liczba e-booków pomaga słabo sytuowanym ekonomicznie, czy ich wyklucza? Jak ważna jest dla czytelników możliwość bazgrania na marginesach drukowanej książki?
Jeśli popularność tabletów stoi za spadkiem sprzedaży e-booków (chociaż, oczywiście, nie można tego jeszcze udowodnić), to znów za spadek czytelnictwa jest odpowiedzialna zmiana nośnika – tym razem nie z druku na ekran, ale z jednego ekranu na inny, co rodzi kolejne pytania.
Dziennikarze TechCrunch jako pierwsi przewidzieli konsekwencje dominacji tabletów na rynku e-readingu. Autorzy zauważają, że iPad „robi tyle różnych rzeczy tak dobrze, że kiedy go używasz, istnieje nieustanna pokusa, by zająć się czymś jeszcze. Dwie lub trzy strony książki, a już się zastanawiasz, czy przyszedł nowy e-mail albo czy ktoś dodał Cię na Twitterze”. Oznacza to tyle, że tablety rozpraszają czytelników, oferując w zamian za czytanie inne kuszące aktywności. Dlaczego jednak ta pokusa jest aż tak nieodparta, że może odciągać nas od używania tabletów w celu czytania e-booków?
Wróćmy do Carra, który w swojej książce The Shallows ostrzega przed szkodliwym wpływem czytania w Internecie na koncentrację. Nasze korzystanie z Internetu opiera się na przeglądaniu, podążaniu za linkami, ciągłym przełączaniu stron – autor uznaje te działania za „dosłownie zmieniające strukturę naszego mózgu.”
Efekty tej aktywności utrzymują się jeszcze długo po odejściu od ekranu i – zdaniem Carra – czynią nasze myślenie płytkim i pozbawionym skupienia. Jak twierdzi, „nasze przyzwyczajenia z sieci kładą się cieniem na pracy komórek mózgu, nawet gdy już nie jesteśmy przed komputerem. To trening dla połączeń nerwowych wykorzystywanych przy przeglądaniu informacji oraz wielozadaniowości, ale zaniedbywane są połączenia, których używamy podczas czytania i głębszego myślenia”.
Dla Roberta Rosenbergera brzmi to wiarygodnie – on także dostrzega szkody, jakie tablety wyrządzają e-czytaniu. Jego zdaniem to po prostu kwestia tego, że wyrobiliśmy w sobie postrzeganie komputerów (od laptopów, komputerów stacjonarnych do tabletów i urządzeń przenośnych) jako narzędzi do czytania krótkich tekstów w „dymkach”.
Ponieważ spędzamy całe dnie przy komputerze, przyzwyczailiśmy się już do bycia o jedno kliknięcie od e-maila, Facebooka czy kolejnego artykułu. Nawet w czasie przeznaczonym na pracę jesteśmy raczej skłonni surfować po Internecie i portalach społecznościowych. Te same nawyki mogą nas odciągać od czytania e-booków na tabletach.
Choć – jak pokazują badania – oddani e-czytelnicy stale wspierają rynek książki, to i tak boom na e-booki zdaje się przemijać.
Czy urządzenia, niekiedy wciąż postrzegane jako nowinka technologiczna, zmienią obyczaje w Polsce? Trudno teraz przewidzieć, jak potoczą się losy rodzimej prasy i książek w wersjach cyfrowych. Elektroniczne wydawnictwa starają się coraz bardziej rozszerzać swoje zasoby i ułatwiać dostęp do wielu tytułów. Nie można też zapomnieć o nielegalnym, ale jednak oznaczającym zapotrzebowanie na książki, ściąganiu e-booków. Prostszego i wygodniejszego rozwiązania na posiadanie książki przy sobie niż w pliku na e-czytniku jeszcze nie ma. A jak pokazują protesty przeciw ACTA – wokół cyfrowych zasobów kultury toczą się spory poruszające całe pokolenie.
Na podstawie: Slate
Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.