Aktualności
Polityka
RPN
Świat
Czy Europa jako jedyna ureguluje kwestie cyfrowe?
17 kwietnia 2025
11 sierpnia 2010
Kiedy czytałam Instrukcję obsługi Polski Radka Knappa, nie potrafiłam odpowiedzieć na pytanie, po co pisać o Polsce, a szczególnie w taki sposób: łatwy, prosty i „przyjemny”. Powierzchowny. Po co Polakom książka z kliszami, znanymi na pamięć opowieściami o ilości pitej w Polsce wódki i pięknych kobietach, wycinkami z historii powtarzanymi jak mantra? Po co komu mówić, że była „Solidarność” i że był Lech Wałęsa? I że był też Sobieski, odsiecz wiedeńska i Chopin (to ostatnie w roku Chopina zakrawa naprawdę na absurd i skrajną ironię). I że język polski jest jednym z najtrudniejszych języków świata, a obcokrajowcy, szczególnie ci z zachodu, mają u nas jak w raju. Wszystko to wiemy aż za dobrze, znamy te stereotypy od dziecka, wyssaliśmy je z mlekiem matki, a nawet jeśli nie wdychamy ich razem z powietrzem, powtarzane są na rodzinnych imprezach, w mediach, w opowieściach znajomych, którzy przyjechali z zagranicy, w rozmowach z obcokrajowcami, którzy rzeczywiście poza wódką, Chopinem i kobietami wiele o Polsce nie wiedzą. Może tyle więcej, że w samym środku kraju stoi Pałac Kultury i Nauki, a bigos to taka tłusta kapusta z mięsem (którą zresztą coraz trudniej zjeść „na mieście”, bo prościej kupić kebaba czy pizzę).
Wydawcy tłumaczą to tak: „Te bardzo ciekawe, czasami zaskakujące spostrzeżenia dotyczące polskiej kultury i rodzimych zwyczajów (…) pozwalają choć na moment wejść w skórę obcokrajowca i poczuć, co zagranicznych turystów w Polsce dziwi, boli, irytuje i śmieszy.” Czyli że miało być antropologicznie – swój jako obcy, ja jako inny…? Zobaczyć siebie cudzymi oczami. Szkoda tylko, że w oczach tych odbija się złodziej samochodów, alkoholik i nadgorliwa gospodyni, która jest bardziej zaradna od swojego męża. Oczywiście wszyscy wierzący. Nie odrzucam tego obrazu dlatego, że jest całkowicie nieprawdziwy – jak w każdym stereotypie, znaleźć w nim można ziarno rzeczywistości, a w czterdziestomilionowym państwie znajdzie się przecież i pijak, i złoczyńca, i gościnna pani domu. Nie rozumiem tylko, dlaczego pisze się to w tonie „wszyscy Polacy”, jakby coraz wyraźniejsze rozwarstwienie społeczeństwa w ogóle nie istniało. Jakby można było włożyć wszystkich do jednej paczki, przystawić pieczątkę „eksport” i nadać na zachód z tekstem „zobaczcie, wcale nie jesteśmy tacy groźni, dziwni, egzotyczni”… Nie bardzo rozumiem też, dlaczego z dwudziestowiecznej literatury polskiej pojawia się tylko Tyrmand i Hłasko – ale kwestie gustów literackich lepiej chyba zostawić na boku.
Może wszystko to nie irytowałoby mnie tak bardzo, gdyby nie świadomość, że Instrukcja obsługi Polski jest tłumaczeniem książki, która ukazała się w 2005 roku jako Gebrauchsanweisung für Polen. Sprawa poszła więc w świat i nie da się tego zatrzymać. A szkoda. Bo to znaczy, że znowu będzie trzeba przekonywać zagranicznych znajomych, że mogą zostawić samochód na parkingu bez obawy, że stanie mu się coś złego. I że nie ma się w piwnicy tajnej bimbrowni, a na ścianach obrazków z Matką Boską i papieżem (oczywiście Janem Pawłem II, bo papież dla Polaków też jest tylko jeden). Cóż, zapewne wymagam zbyt wiele, bo na 150 stronach nie można narysować pogłębionego, wielowątkowego portretu Polaków. Tylko w takim razie – po co w ogóle pisać?
Radek Knapp, Instrukcja obsługi Polski, Warszawa: Carta Blanca, 2009.
Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.