Dworcowa kompromitacja

Polskie dworce kolejowe – prezentujące drastycznie zróżnicowany poziom (od obiektów w dobrym stanie po ruiny, z których korzystają pasażerowie)  – niewątpliwe wymagają zmiany. Istotne jest to, by prezentowały spójny standard usług. Tymczasem na dworcach w Bytomiu, Wodzisławiu Śląskim czy Żarach nie ma nawet kasy biletowej. Opłata dworcowa i jej skutkiRead more

12 grudnia 2011

Polskie dworce kolejowe – prezentujące drastycznie zróżnicowany poziom (od obiektów w dobrym stanie po ruiny, z których korzystają pasażerowie)  – niewątpliwe wymagają zmiany. Istotne jest to, by prezentowały spójny standard usług. Tymczasem na dworcach w Bytomiu, Wodzisławiu Śląskim czy Żarach nie ma nawet kasy biletowej.

Opłata dworcowa i jej skutki

Setki polskich dworców kolejowych to ważny element polskiej kolejowej kompromitacji, świetnie wpisujący się w krajobraz fatalnego stanu linii kolejowych, wlokących się składów, znikających połączeń, zniechęcającej pasażerów oferty przewozowej, braku integracji taryfowej między różnymi przewoźnikami czy fatalnego poziomu informacji dla pasażerów na temat tras pociągów, godzin przyjazdów i odjazdów oraz możliwych przesiadek.

Wymarzonym przez Polskie Koleje Państwowe (i im podległe agendy: Oddział Dworce Kolejowe czy spółka Dworzec Polski) sposobem na sfinansowanie poprawy stanu i utrzymanie dworców kolejowych jest tzw. opłata dworcowa, czyli de facto haracz automatycznie naliczany przewoźnikom kolejowym za każdy postój pociągu przy peronie (według wstępnych planów od około 1 zł do prawie 70 zł za jedno zatrzymanie, w zależności od długości pociągu i wielkości dworca).

Powyższy model finansowania utrzymania dworców może mieć jednak fatalne skutki dla – i tak nie najlepszej – pozycji kolei w systemie transportowym Polski. Już dziś przewoźnicy – dla których każde uruchomione połączenie oznacza znaczący wydatek dla zarządzającej torami spółki PKP Polskie Linie Kolejowe (od 1,80 zł do 19,17 zł za każdy przejechany kilometr) – bardzo poważnie zastanawiają się przed wpisaniem każdego nowego pociągu do rozkładu jazdy. Wkrótce – po wprowadzeniu opłaty dworcowej – przewoźnicy mogą zacząć się zastanawiać się nad każdym zatrzymaniem pociągu, co może skutkować likwidacją postojów pośrednich w mniejszych miejscowościach i paradoksalnie ostatecznym upadkiem tamtejszych dworców.

Dworzec Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej w Sosnowcu-Maczkach, (CC BY 2.0) by Ahorcado

Kolej, która przynosi zysk

Niezbędne jest szukanie pieniędzy na dworce gdzie indziej niż w finansach przewoźników – czyli ostatecznie również w portfelach pasażerów, którzy opłatę dworcową uiszczą w podwyższonych cenach biletów. Kasowanie postojów pociągów, droższe ceny biletów kolejowych – polska kolej nie może pozwolić sobie na kolejne czynniki zniechęcające pasażerów. Finansowanie infrastruktury kolejowej powinno odbywać się w sposób premiujący generowanie zwiększonego ruchu pociągów (czyli na przykład obniżki za wprowadzenie dodatkowych pociągów na mniej uczęszczane linie)  – im bowiem więcej pociągów, tym atrakcyjniejsza oferta przewozowa i dogodniejsze warunki korzystania z kolei, a więc więcej pasażerów i wyższe przychody z biletów. Równocześnie większy ruch kolejowy to wyższa efektywność ekonomiczna funkcjonowania infrastruktury kolejowej (lepiej linię czy dworzec – przy niezwykle wysokim na kolei udziale kosztów stałych – utrzymywać z ruchu nie kilku, lecz kilkunastu-kilkudziesięciu pociągów).

W przypadku dworców kolejowych każdy dodatkowy pociąg przywozi nowych potencjalnych klientów dla sklepów czy punktów usługowych zlokalizowanych na dworcach.  Dlatego zarządca dworców – jako zarabiający na udostępnianiu powierzchni komercyjnych – nie powinien sam wprowadzać dla przewoźników opłat „karzących” za zatrzymanie pociągu na dworcu.  Uważam, że PKP – dysponując powierzchniami w centrach największych miast – zamiast wprowadzać opłatę dworcową czy bazując na dotacjach budżetowych, powinny wreszcie zacząć skutecznie zarabiać na dworcach kolejowych. Przez zarabianie rozumiem nie tylko wynajem powierzchni na sklepy, punkty usługowe czy restauracje, ale niestety również udostępnianie powierzchni reklamowych. Oparcie się na komercyjnym modelu zarządzania dworcami kolejowymi może przełamać mocno zakorzenione na kolei podejście, głoszące, że każdy dodatkowy pasażer to dodatkowe koszty i problemy.

Karol  Trammer

Urodzony w 1985 r., redaktor naczelny niezależnego dwumiesięcznika „"Z Biegiem Szyn":http://www.zbs.net.pl/”, poświęconego kolei na Mazowszu ("internetowe archiwum periodyku":http://www.zbs.net.pl). Jego teksty i komentarze na temat transportu publicznego ukazywały się również na łamach m.in. „Techniki Transportu Szynowego”, „Świata Kolei”, „Życia Warszawy”, „Gazety Stołecznej” „Wprost”, „Wspólnoty”, biuletynu Biura Analiz Sejmowych „Infos”, magazynu „Nowy Obywatel”. Absolwent gospodarki przestrzennej na Wydziale Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytetu Warszawskiego – praca licencjacka (2007 r.): „Regionalizacja kolei. Kierunki reformy kolei regionalnych w Polsce”; praca magisterska (2010 r.): „Stacja Włoszczowa Północ. Studium lobbingu i rozwoju lokalnego”. Przeciwnik „reformowania” transportu publicznego poprzez likwidację połączeń. Mieszka w Warszawie. Autorem zdjęcia Karola Trammera jest Jędrzej Sokołowski.

Dajemy do myślenia

Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.