Pęknięcia w białoruskiej opozycji pogłębiają się

Białoruska opozycja nie może pozwolić, by podziały odciągnęły ją od wspólnego celu - obalenia Łukaszenki i przywrócenia wolności i demokracji.

4 maja 2023

Kluczowe w tym zadaniu będzie utrzymanie wsparcia Zachodu i nawiązanie dialogu z Kijowem.

Marcowa decyzja Międzynarodowego Trybunału Karnego o wydaniu nakazu aresztowania Władimira Putina za domniemane zbrodnie wojenne w Ukrainie słusznie przykuła uwagę świata, ale nie powinna umniejszać determinacji społeczności międzynarodowej do zbadania i oskarżenia o zbrodnie przeciwko ludzkości jego bliskiego sojusznika, białoruskiego dyktatora Aleksandra Łukaszenki. Jednak trwający na Białorusi kryzys polityczny zdaje się nie mieć końca.

Zanim został skazany na dziesięć lat więzienia (marzec 2023 r.), laureat Pokojowej Nagrody Nobla 2022, Aleś Bialacki, dyrektor Białoruskiego Centrum Praw Człowieka „Wiosna”, apelował o utworzenie międzynarodowych mechanizmów dochodzenia w sprawie zbrodni przeciwko ludzkości na Białorusi.

Wspierany przez Moskwę białoruski dyktator, który trzyma swój kraj w żelaznym uścisku już trzecią dekadę, kontynuuje miażdżenie społeczeństwa obywatelskiego za pomocą rządów terroru, jakich nie widziano od czasów Stalina.

Dobrze udokumentowane zbrodnie

Od czasu odmowy Łukaszenki przyznania się do porażki wyborczej ze Swiatłaną Cichanouską w 2020 r., zatrzymano około 37 tysięcy Białorusinów. Część więźniów politycznych przetrzymywana jest w nieludzkich warunkach w więzieniach, inni zostali skazani nawet na 18 lat kolonii karnych. Aż 33 dziennikarzy przebywa obecnie za kratkami. Wydaje się, że tysiące osób zostało poddanych torturom w ramach zorganizowanej praktyki usankcjonowanej osobiście przez Łukaszenkę.

Nawet akta Oficjalnego Komitetu Śledczego Republiki Białorusi wskazują na co najmniej 5 tys. przypadków tortur, z których wiele to przewożenie zatrzymanych do tzw. domów tortur, skąd ofiary trafiają do szpitali, często ze złamaniami, krwotokami wewnętrznymi i pękniętymi organami. Niektórzy, jak np. 41-letni Denis Kuzniecow, przypadkowo złapany w Mińsku we wrześniu 2020 r., umierają w wyniku odniesionych obrażeń.

Tortury na Białorusi przypominają metody rodem z KGB. Oprawcy Łukaszenki w aparacie bezpieczeństwa są przeszkoleni w biciu, groźbach przemocy seksualnej, okaleczaniu, pozbawianiu snu i wody, rażenia prądem, strzelania gumowymi kulami z bliska, odmawianiu pomocy medycznej i innym…. Po uwolnieniu, wielu więźniów milczy na temat swojej męki, gdyż wiedzą, że nie mają szans na ucieczkę z Białorusi.

Niemniej, Światowa Organizacja Przeciwko Torturom zebrała setki filmów, raportów medycznych i zdjęć potwierdzających przypadki tortur. Prawdopodobnie istnieje nagranie audio, na którym wiceminister spraw wewnętrznych i dowódca wojsk wewnętrznych Białorusi Nikołaj Karpienkow dzieli się swoimi planami utworzenia obozu koncentracyjnego dla nielojalnych Białorusinów.

W tym duchu reżim Łukaszenki określa się mianem „patriotów”, którzy walczą o suwerenność narodu w obliczu zagrożenia ze strony NATO i Zachodu, zaś więźniowie polityczni to zdrajcy i wrogowie państwa, zgrupowani z wygnaną białoruską opozycją.

Kobieta, która odeszła

Od czasu rozprawienia się z białoruską rewoltą po sfałszowanych wyborach w 2020 r., prawdziwa zwyciężczyni i główna liderka opozycji demokratycznej Swiatłana Cichanouska, uciekła na Litwę. Została oskarżona o zdradę stanu i spisek w celu przejęcia władzy. KGB umieściło ją – która wystartowała w wyborach po aresztowaniu jej męża, byłego blogera i kandydata na prezydenta Siarhieja Cichanouskiego – na liście „poszukiwanych” terrorystów i skazało ją zaocznie na 15 lat więzienia. Podczas gdy jej mąż przebywał w więzieniu, Cichanouska zdołała uciec z Białorusi.

Od czasu ucieczki Cichanouska zgromadziła wokół siebie większość białoruskich sił demokratycznych na uchodźstwie i zdobyła szerokie międzynarodowe uznanie. Jej emigracyjny „gabinet tymczasowy” postawił sobie za cel przekazanie władzy na Białorusi legalnie wybranym urzędnikom oraz wycofanie wojsk rosyjskich z kraju. W skład koalicji, która utworzyła gabinet, wchodzą różne grupy. Mimo że gabinet nigdy nie próbował uzyskać formalnego uznania międzynarodowego jako legalna władza na uchodźstwie, udało mu się wzmocnić pozycję białoruskiej opozycji, nawiązać kontakt z Zachodem.

Jej sukces dyplomatyczny ilustrują spotkania ze światowymi przywódcami, w tym Joe Bidenem, Emmanuelem Macronem, Borisem Johnsonem i Angelą Merkel. Pomogło to odbudować reputację białoruskiego społeczeństwa obywatelskiego i przekonał wielu liderów opinii, że istnieje realna, demokratyczna alternatywa dla Białorusi zbliżonej do Zachodu. Jej wpływy i osobiste kontakty z kluczowymi decydentami na Zachodzie zaskoczyły wielu w jej własnym obozie – jej brak doświadczenia politycznego przekształcił się w potężny zestaw umiejętności politycznych i komunikacyjnych.

Do tej pory żaden inny białoruski polityk nie wzbudził tak dużego zainteresowania Białorusią zachodnich przywódców, społeczeństwa obywatelskiego i środowisk opiniotwórczych na świecie. Wykorzystała ten wpływ do kształtowania polityki Zachodu. Nie dopuściła do tego, by sankcje UE związane z poparciem Białorusi dla wojny Rosji z Ukrainą objęły wszystkich obywateli Białorusi przy wydawaniu wiz Schengen. W konsekwencji tysiące prześladowanych przez reżim osób mogło legalnie uciec z Białorusi.

Krytyka ze strony kolegów i szorstkie relacje z Ukrainą

Jednak Cichanouska spotkała się z krytyką ze strony białoruskich współwygnańców, w tym z zazdrością o jej wysoką pozycję u zachodnich przywódców.

Niektórzy chcieli, aby podała się za prezydenta na uchodźstwie, co niechętnie czyni, inni obwiniają ją o to, że Łukaszenka nie uwolnił żadnych więźniów politycznych. Co poważniejsze, niektórzy opozycjoniści ubolewają, że ma ona zbyt dużą swobodę w dysponowaniu funduszami otrzymywanymi z UE na wsparcie ich działalności.

Brak jasnej strategii dla Białorusi po Łukaszence podnosi również wielu krytyków, podobnie jak próba usprawnienia Rady Koordynacyjnej grup opozycyjnych. Propozycja podziału rady na quasi-parlament na uchodźstwie i kierowaną przez nią egzekutywę spowodowała odejście kilku członków jej zespołu.

O ile takie spory wśród opozycjonistów nie są w stanie zachwiać międzynarodową pozycją Cichanouskiej, o tyle nie udało się jej osiągnąć znacznie ważniejszego celu, jakim jest zdobycie uznania władz w Kijowie. Mimo częstych i jednoznacznych deklaracji poparcia dla Ukrainy i potępienia agresji Rosji, rząd Wołodymyra Zełenskiego trzyma Cichanouską na dystans, a nawet nie pozwala jej odwiedzić Ukrainy.

Jednym z powodów takich zimnych relacji może być jej wcześniejsze stanowisko w sprawie Krymu i Rosji. W przedwojennym wywiadzie określiła Krym jako „prawnie ukraińskie, ale de-facto rosyjskie terytorium”. Ponadto nazwała Putina „mądrym przywódcą” i obiecała rozwijać partnerstwo rosyjsko-białoruskie. Jej podejście do zmiany retoryki wobec Kremla oraz takie wcześniejsze wypowiedzi wyrządziły nieodwracalne szkody jej politycznemu wizerunkowi w Ukrainie.

Tymczasem władze ukraińskie zawsze podchodziły do sytuacji politycznej w Białorusi w sposób wyrachowany. Na przykład po stłumieniu protestów w 2020 r., kiedy to Białorusini walczyli o głos, Kijów poparł rewolucję, ale nie zerwał więzi z reżimem Łukaszenki. Podczas gdy Litwa, Łotwa i Polska zbojkotowały import energii elektrycznej z nowo wybudowanej kontrowersyjnej elektrowni atomowej w Ostrowcu, Ukraina odmówiła.

Zaniepokojona tym, co uważa za obojętność wobec niej, Cichanouska skrytykowała podejście Ukrainy do białoruskiego reżimu sprzed wojny.

To nie jest priorytet dla Zełenskiego?

Poza nieufnością wobec Cichanouskiej mogą istnieć bardziej fundamentalne powody, dla których Kijów niechętnie nawiązuje bliższe relacje z białoruską opozycją.

Uznanie legitymacji Cichanouskiej jako demokratycznego przywódcy Białorusi niesie dla Ukrainy zarówno ryzyko polityczne, jak i militarne. Z politycznego punktu widzenia Zełenski musi na razie stawiać na pierwszym miejscu własną wojnę. Ewentualne wyraźne wsparcie białoruskiej opozycji może sprowokować Łukaszenkę do wysłania swojej armii do ataku na Kijów od północy, co może okazać się trudne do odparcia. Jak dotąd Putinowi nie udało się zmusić Łukaszenki do bezpośredniej interwencji wojennej, ale nie ulega wątpliwości, że kontrola Rosji nad białoruskim wojskiem i polityką obronną rośnie, co widać zwłaszcza po przekazaniu przez Moskwę Białorusi taktycznych systemów rakietowych Iskander-M.

Również ukraińskie kierownictwo nie ma obecnie powodu, by wspierać którąś z białoruskich sił demokratycznych, gdyż może to zawęzić możliwości polityczne w przyszłości. W przypadku wygrania wojny przez Ukrainę, stanęłaby ona po stronie najbardziej dogodnej dla Kijowa, ze szczególnym uwzględnieniem ewentualnego wpływu na procesy polityczne w Mińsku.

Pułk Kalinowskiego i powrót Zianona Pazniaka

Jeszcze jednym czynnikiem wpływającym na podejście Ukrainy do Białorusi jest fakt, że pułk (dawniej batalion) białoruskich ochotników walczy ramię w ramię z ukraińskimi siłami zbrojnymi przeciwko rosyjskim najeźdźcom. Z pomocą Ukrainy w przyszłości siły te, zwane pułkiem Konstantego Kalinowskiego, widzą siebie jako zalążek armii narodowo-wyzwoleńczej, która może obalić reżim Łukaszenki.

Ich ambicje uznania za siłę polityczną nabrały rozpędu, gdy poparł je Zianon Pazniak, weteran opozycji na wygnaniu. Pazniak, przewodniczący Frontu Ludowego, przegrał z Łukaszenką w demokratycznych wyborach prezydenckich w latach 90. i musiał opuścić Białoruś w obawie o swoje życie.

Pazniak, legendarny archeolog, jako pierwszy rozpoczął wykopaliska masowych grobów i śledztwa w sprawie stalinowskich zbrodni przeciwko ludzkości na Białorusi. Opowiadał się za przejściem na język białoruski jako jedyny język urzędowy i podkreślał politykę uniezależnienia się od Rosji, podążając drogą de-sowietyzacji, którą prowadziły Estonia, Litwa i Łotwa.

Poglądy te jednak dla wielu jego rosyjskojęzycznych rodaków brzmiały zbyt radykalnie, co skutkowało porażkami wyborczymi. Podczas długiego wygnania w Stanach Zjednoczonych Pazniak nie miał realnych wpływów politycznych. Wojna w Ukrainie i groźba utraty suwerenności przez Mińsk dały nowe otwarcie, w ramach którego 78-letni polityk pojechał na ukraińską linię frontu, by spotkać się z pułkiem Kalinowskiego. Przekazał żołnierzom samochód i dron oraz omówił możliwość utworzenia „Rady Bezpieczeństwa” – quasi-rządu na uchodźstwie w oparciu o pułkową strukturę wojskową, która mogłaby chronić suwerenność Białorusi. Wyraził nadzieję, że pułk Kalinowskiego może stać się „motorem zmian politycznych i reform” na Białorusi.

Jednak Pazniak i pułk Kalinowskiego pozostają w napiętych relacjach z Cichanouską, która dąży do wyparcia jej jako głównej reprezentantki białoruskiej opozycji. Ich szanse na przejęcie władzy od Łukaszenki radykalnymi metodami wydają się jednak niewielkie.

Po pierwsze, wymagałoby to pomocy Ukrainy oraz międzynarodowego wsparcia finansowego, militarnego i prawnego, nie mówiąc już o konieczności zracjonalizowania użycia siły wobec Łukaszenki jako precedensu prawnego. Po drugie, wiązałoby się to z międzynarodowym uznaniem Pułku Kalinowskiego za reprezentanta narodu białoruskiego, co na razie nie ma miejsca. Ani Zachód, ani Kijów nie złożyły żadnych obietnic pomocy białoruskiemu batalionowi w rozwiązaniu wewnętrznych problemów politycznych po wojnie. Co znamienne, w styczniu podczas obchodów rocznicy powstania Konstantego Kalinowskiego, bohatera narodowego Białorusi i Polski, który walczył z imperium rosyjskim, ambasador Ukrainy w Polsce, odczytując gratulacje od prezydenta Ukrainy, nawet nie wspomniał o pułku Kalinowskiego.

Pomysłem Pazniaka na Radę Bezpieczeństwa Białorusi jest włączenie do niej członków diaspory, ale co znamienne, chce on wykluczyć z niej członków gabinetu Cichanouskiej. Zianon Pazniak krytykuje ich za brak „patriotyzmu” i podejrzewa o próby przypodobania się Moskwie.

Inicjatywie Pazniaka brakuje na razie skali i międzynarodowego poparcia, by stać się czymś więcej niż odrębnym głosem w białoruskiej opozycji. Wewnętrzne podziały są w każdym razie nieistotne, dopóki Ukraina nie odniesie zdecydowanego zwycięstwa w swojej wojnie wyzwoleńczej, potencjalnie osłabiając kontrolę Moskwy nad Białorusią i stwarzając warunki do usunięcia reżimu Łukaszenki.

W takim scenariuszu różne nurty białoruskiej opozycji będą prawdopodobnie musiały zmierzyć się z zachodnią i ukraińską presją, by zjednoczyć się we wspólnym zadaniu przywrócenia demokracji i rządów prawa na Białorusi. Doświadczenia innych krajów pokazują, że może to być trudne, a nawet prowadzić do konfliktów społecznych, jeśli siły post dyktatorskie będą dążyć do dominacji, a nie do współistnienia.

Aby zapobiec takiemu scenariuszowi dla Białorusi, grupy opozycyjne nie muszą zakopywać swoich różnic politycznych, ale powinny uzgodnić wspólne ramy dla nowej konstytucji, instytucji demokratycznych i wolności zgromadzeń, aby wprowadzić Białoruś na drogę pokojowego przejścia do pluralistycznego, wolnego społeczeństwa. Zianon Pazniak i pułk Kalinowskiego muszą jeszcze zaakceptować tę rzeczywistość.

Viktoryia Kolchyna jest dziennikarką, autorką publikacji na temat praw człowieka m.in. dla Belsat TV i Al Jazeera English. Pracowała nad filmami dokumentalnymi, które zdobyły wiele nagród, w tym NYF TV & Film Awards, Silver World Medal Film People & Power- Russia: The Orthodox Connection( 2019).

Artykuł powstał w ramach programu współpracy głównych tytułów prasowych w Europie Środkowej prowadzonego przez Visegrad Insight w Fundacji Res Publica. W języku angielskim ukazał się w Visegrad Insight.

Fot. Andrew Keymaster / Unsplash.

Dajemy do myślenia

Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.