Komentarze
Kultura
Strona główna
Świat
Technologia
Nowocześni luddyści. Czy AI doprowadzi do zastoju cywilizacyjnego?
24 kwietnia 2025
8 marca 2011
Abym w godzinie śmierci nie odkrył, że nie żyłem.Henry D. Thoreau
Nad stawem Walden
Dopiero mniej więcej od pół godziny wiem, że chata stojąca nad stawem Walden, w pobliżu Concord, jest repliką tej, którą w 1845 roku zbudował Henry David Thoreau, pisarz, poeta, filozof. Wcześniej jedynie podejrzewałem taką możliwość. Po tej oryginalnej pozostała tylko sterta kamieni pochodzących z komina, kominka i fundamentów (uwieczniono ją m. in. na zdjęciu wykonanym około 1908 roku).
Domyślam się, że owa sterta jest systematycznie uzupełniana. Część osób odwiedzających to miejsce pragnie bowiem mieć na pamiątkę pochodzący stąd kamień. Prawdopodobnie więc już tylko na samym dnie owej sterty można natrafić na takie, które Thoreau miał w rękach, gdy budował swoje niewielkie domostwo (3.05 m x 4.57 m).
Zresztą owa chata nie istniała już w 1881 roku, gdy nad stawem Walden zjawił się Walt Whitman. Jej wierna kopia została wzniesiona, nieopodal pierwotnego miejsca, wiele dziesiątków lat po śmierci autora Waldenu, czyli życia w lesie (zmarł w 1862 roku).
W samym Concord zachowały się dwa szczególne ślady po Thoreau, wyznaczające równocześnie dwa punkty, między którymi rozegrało się jego życie: dom, w którym się urodził i wychował oraz jego grób. Ale w tym nowoangielskim miasteczku jest wiele miejsc związanych z nim pośrednio. Chociażby domy, w których bywał wielokrotnie, jak np. Ralpha Waldo Emersona (Thoreau mieszkał w nim zresztą dwa lata); Orchard House zamieszkiwany przez Louisę May Alcott; The Old Manse, domostwo Nathaniela Hawthorne’a.
W Concord jest tak wiele pamiątek po jego licznych sławnych dziewiętnastowiecznych mieszkańcach, że te należące do Thoreau giną wśród innych. Trudno też w tym uroczym miasteczku mieć Henry’ego D. Thoreau, że tak powiem, wyłącznie dla siebie. Concord jest bowiem niewielkie, a tych, które ono przyciąga szczególnie latem, jest wielu. Podobnie zresztą rzecz ma się z chatą nad Waldenem.
Na szczęście w pobliżu Concord jest kilka innych miejsc, gdzie bycie sam na sam z „bakałarzem przyrody” jest również możliwe. Dzięki lekturze jego listów, dzienników, utworów literackich istnieje pewność, że w nich bywał – i to wielokrotnie. Miejsca te nie znajdują się na głównym szlaku turystycznym, więc łatwiej w nich o skupienie i o „dotknięcie” Thoreau.
Niedaleko stawu Walden znajduje się Farma Bakera, której nazwa pochodzi od nazwiska dawnego właściciela. Henry Thoreau często przechodził przez należące do tego gospodarstwa łąki i pola. Blisko jest stamtąd na Wzgórze Bristera. A w promieniu półtora kilometra od chaty Thoreau znajduje się Wrzące Źródło, staw Flinta (zwany także Sandy) i trzy inne stawy – Fair Haven, White, Goose. O wszystkich tych miejscach jest mowa na przykład w Waldenie.
Mając na uwadze poglądy i życie Henry’ego Davida Thoreau, można zastanawiać się nad tym, czy coś go łączy z ludźmi chcącymi poznać miejsca z nim związane? A są to w ogromnej większości osoby typowe: pracujące 5-6 dni w tygodniu, posiadające samochód, dom zapełniony mnóstwem przedmiotów, konta bankowe, robiące w weekendy wielkie zakupy. Czy istnieją jakieś punkty styczne między nimi a człowiekiem uważającym, że powinno pracować się tylko w niedziele, przeznaczając pozostały czas na rozwój intelektualny, czy też robienie tego, co po prostu sprawia przyjemność; przekonanym, że poświęcanie życia na zarabianie pieniędzy, a następnie wydawanie ich na zakup rzeczy, które w większości nie są potrzebne do życia, jest bezsensowne, jest tego życia marnowaniem?
Z pewnością Thoreau nie byłby takim skrajnym minimalistą w kwestii gromadzenia rzeczy, gdyby nie wiązało się to z koniecznością poświęcenia znacznej części życia na zarobienie na nie. W rezultacie brakuje już czasu, który by można przeżywać zgodnie z indywidualnymi pragnieniami.
Ale wracając do postawionych wyżej pytań, myślę, że autora Waldenu nic nie łączy z tymi ludźmi. Po prostu słyszeli o nim. Niewątpliwie niektórzy spośród nich czytali jego teksty, najczęściej właśnie Walden. I niewykluczone, że podczas lektury tej książki, myśleli: „Jak przyjemnie byłoby żyć jak on żył. Ale w jego czasach nie było samochodów, kina domowego i tych wszystkich udogodnień. Jemu było o wiele łatwiej zrezygnować z posiadania rzeczy…”
Ktoś mógłby w tym momencie wspomnieć, że jest jednak kilka spraw, co do których poglądy Thoreau i osób przybywających nad staw Walden są zbieżne. Chociażby sprawa niewolnictwa i eksterminacji Indian w USA. Thoreau w obu tych sprawach głośno i zdecydowanie mówił: NIE! Ale w jego czasach były to poglądy mniejszości. Kontaktów z Indianami nie miał wielu (bardzo nieliczni żyli już wówczas w okolicach Concord). Należał za to do nielegalnej organizacji pomagającej zbiegłym z Południa niewolnikom, niektórzy z nich nocowali w chacie nad Waldenem. Nakarmieni, zaopatrzeni w żywność i drobne kwoty pieniędzy, w towarzystwie przewodnika udawali się następnie ku granicy Kanady, która była dla nich krainą wolności.
Pomagając tym uciekinierom, Thoreau łamał obowiązujące prawo. I czynił to świadomy kary, którą poniósłby, gdyby jego działalność została odkryta. Uważał jednak niewolnictwo za zbrodnię (tak jak eksterminację Indian). Odmówił też zapłacenia podatku w czasie trwania zbrojnego konfliktu między Meksykiem a USA. Jego zdaniem była to wojna niesprawiedliwa, mająca na celu zagrabienie części terytorium meksykańskiego. Był zdania, że jako obywatel ma prawo wyrażać sprzeciw wobec polityki swego rządu, jeśli tej polityki nie akceptuje. Bezpośrednim rezultatem wspomnianej odmowy było uwięzienie Thoreau, a pośrednim – napisanie przez niego słynnego eseju Obywatelskie nieposłuszeństwo.
Nadużyciem byłoby jednak mówienie o zgodności poglądów Henry’ego Thoreau i ludzi zamieszkujących USA półtora wieku po jego śmierci. Niektóre spośród tych poglądów są kontrowersyjne także na początku XXI wieku – jak na przykład ten, że walka z niewolnictwem nie powinna ograniczać się tylko do uwolnienia czarnych, powinna objąć także ludzi pozornie wolnych. To znaczy tych, którzy są niewolnikami pieniądza, idei czy poglądów odziedziczonych po przodkach. Nie chodziło mu o unicestwienie dorobku duchowego ludzkości, nic z tych rzeczy. Pragnął jedynie, aby każdy człowiek miał możliwość dokonania wyboru własnej drogi, prezentowania swych poglądów, a także wcielania ich w życie. Było to przy tym równoznaczne z „eksperymentowaniem” wyłącznie na sobie. Nie mogło zresztą być inaczej w przypadku autora Waldenu, piewcy indywidualizmu.
Mając na uwadze powyższe kwestie, ogromna większość ludzi przybywających do Concord zostałaby uznana przez Thoreau za niewolników. Może nietypowych, bo zadowolonych z życia, mających wprawdzie wolne (tylko) niedziele, ale posiadających za to mnóstwo przedmiotów i planujących nabycie kolejnych. To zadowolenie ma swoje źródło w „otrzymanym” w spadku i ciągle „odświeżanym” przekonaniu, że szczęście każdego człowieka zależy od rozmiarów jego indywidualnej konsumpcji. To dlatego obywatele „typu dominującego” sprzeciwią się rządowi zazwyczaj wtedy, gdy jego polityka będzie bezpośrednią przyczyną wzrostu cen.
Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.