GÓRSKI: Strażnicy prawdy w patchworkowej rzeczywistości

W patchworkowej rzeczywistości odbudowę uniwersytetu dostrzega się z jednej strony w jego demokratyzacji, z drugiej we wkroczeniu jego przedstawicieli w świat demokratyczny

16 czerwca 2017

Każdego z nas codziennie zalewa tysiące informacji. Szacuje się, że do mózgu w tym czasie dociera ponad 30 GB danych. Gdybyśmy chcieli je wszystkie zapisać, każdego dnia potrzebowalibyśmy nowego iPhona. W natłoku informacji mieszają się te prawdziwe oraz te określane mianem postprawdziwych; te, związane z faktami i te, które same stają się faktami. Desperacko poszukujemy sposobu odnajdywania się w tej rzeczywistości. Z pomocą przychodzą nam strategie indywidualne – np. związane z wyborem źródeł, jak i strategie dostawców informacji, zarówno tych wytwarzających kontent, jak i programistów tworzących algorytmy doboru informacji dostosowanych do odbiorców. Dochodzą również strategie społeczne – np. związane z edukacją nastawioną na kształtowanie umiejętności odróżniania informacji prawdziwych od postprawdziwych. Przyjrzyjmy się więc tej patchworkowej rzeczywistości i jednej ze strategii na wyzwania ogłoszonej ery postprawdy – przekształcenie sfery publicznej na kształt demokratycznego uniwersytetu.

Blaski i cienie współczesnej demokracji

Taki kierunek nie powinien dziwić, skoro wielu z dzisiejszych krytyków prawicowego zwrotu w państwach europejskich i Ameryce oraz Brexitu – zmian łączonych ze zjawiskiem postprawdy – to przedstawiciele świata akademickiego lub ludzie ukształtowani przez ten świat w ramach studiów[1]. A przecież większość z nas kieruje się tym, co bliskie, znane i pozytywnie się kojarzące. Taki właśnie dla nich jest świat akademicki, z którego wynoszą pewne skłonności, umiejętności i styl myślenia. Jak zauważał Michael Oakeshott „prawdziwą przyczyną wszelkiego działania jest skłonność do robienia pewnych rzeczy połączona z umiejętnością ich wykonywania”[2].

Do brania odpowiedzialności za świat, w którym żyjemy i kształtowania go w sposób nam odpowiadający namawiała nas Hannah Arendt[3]. To szczególnie ważne w świecie demokratycznym, którego gorącymi zwolennikami są wspomniani krytycy. Posiadają oni szereg instrumentów i możliwości by oddziaływać na rzeczywistość, a także, pomijaną często w rozmowach o demokracji, intensywność przekonań[4].

Tylko czy ich wizja demokracji odpowiada wizji demokracji podzielanej przez pozostałych? Czy opierają się one na tych samych wartościach? A jeśli tak, to czy również ich hierarchia jest taka sama? Kogo chcemy wybierać – podobnych sobie czy jednak wyróżniających się wiedzą, umiejętnościami, sposobem patrzenia na sprawy publiczne – tych, których chcemy określać jako lepszych od nas samych?

Warto pamiętać, że nawet w 10 „najbardziej wykształconych krajach” osoby z wyższym wykształceniem są w mniejszości i stanowią między 37 a 46 proc. społeczeństwa i tylko w Kanadzie odsetek przekracza nieznacznie 50%[5]. Jednoczenie to ta grupa najchętniej uczestniczy w demokracji – bierze udział w wyborach czy podejmuje rozmaite aktywności społeczne. Niewykształceni są mniej chętni do tego, a niekiedy wręcz wykluczeni. W tym kontekście pojawia się pytanie o blaski i cienie współczesnej demokracji.

Najnowszy numer Res Publiki dostępny w naszej księgarni.

Oczywiście wśród grupy wykształconych znajdują się osoby, które w hierarchii wartości wyżej od tych związanych z etosem akademickim – dążenie do wiedzy, opieranie się na faktach, oddzielanie ich od poglądów, preferowanie wiedzy naukowej nad konwencjonalną – stawiają inne. A przecież nie wszyscy posiadający wyższe wykształcenie prezentują postawę opisaną przez Hume’a jako roztropny sceptycyzm, którą akademicy powinni się kierować, w odróżnieniu od wiary bądź niepohamowanego sceptycyzmu[6]. Te uwagi to tylko jeden z przyczynków do postawienia pytania o relacje świata nauki i świata demokratycznego.

Hierarchia w świecie równości

O tym, że żyjemy w demokracji dużo się mówi – w Stanach Zjednoczonych co najmniej od XIX wieku, w Europie Zachodniej od końca drugiej wojny światowej, w Europie Środkowej od 1989 roku – choć przez ostatnie dekady ze strony lewicy i prawicy słyszeliśmy głosy, że to nie żadna demokracja tylko zawłaszczona bądź przez przedstawicieli kapitału – a dokładniej przez managerów (James Burnham, w młodości trockista, później konserwatysta) czy kadry kierownicze (John Kenneth Galbrighta) – bądź lewicowe elity, niemal despotia. Dla lewicy wciąż to kwestie związane ze stosunkami ekonomicznymi nie pozwalają urzeczywistnić demokracji. Prawica z kolei postrzega dzisiejszą demokrację, przynajmniej do czasu zwycięstwa jej przedstawicieli, jako formę miękkiej liberalnej tyranii, którą opisywał Alexandre Kojève[7], jeden z fundatorów powojennego porządku w Europie.

Jedni i drudzy chcieliby większej sprawczości obywateli, dobrobytu i wolności, choć różnie rozumianej. To są przecież fundamenty porządku demokratycznego wciąż na nowo obiecywanego. Naszą sytuację doskonale opisuje więc tytuł książki Ursa Martiego Niedotrzymana obietnica demokracji.

Jak więc poradzić sobie z otaczającą nas patchworkową rzeczywistością, w której element demokratyczny, oparty na idei równości i podobieństwa, a czerpiący siłę z większości, występują obok tych niedemokratycznych, związanych z hierarchią w oparciu o wiedzę, refleksyjność, bezstronność czy bliskość[8], którym jednak również przypisujemy wysoką wartość? Można za Lucien’em Jaume powiedzieć, że „dialektyka hierarchii i równości nie znikła, utrzymuje się w nowoczesnym świecie, w obrębie systemu demokratycznego”[9]. Ta dialektyka funduje republikanizm, który zakłada, że czynnik demokratyczny jest częścią, ważną, ale tylko częścią porządku politycznego. Obok niego znajdują się inne czynniki, takie jak system sądownictwa czy świat nauki, cenione i istotne, które mogą z tym pierwszym koegzystować. Modus vivendi wytwarzany w mieszance tego, co demokratyczne z tym, co niedemokratyczne jest możliwy dzięki ucieraniu się tych składników i wzajemnej legitymizacji. Gdy zaczyna dominować jeden, lub gdy traci się względną akceptację drugiego, porządek republikański zaczyna się chwiać.

Ostatnio czynnik demokratyczny coraz wyraźniej pokazuje niezadowolenie z dotychczasowego umiarkowanie akceptowanego przez siebie porządku republikańskiego, czego efektem jest głosowanie na przedstawicieli anty-establishmentowych. W ten sposób przypomina o swojej roli jaką w nim pełni. To odsłania wiele napięć, dotychczas nieco skrywanych. Już nie tylko między demokracją i liberalizmem (opartym na wolności, dystansie i różnicy) mogących przygodnie całkiem nieźle koegzystować, ale także między wiedzą naukową a konwencjonalną, między faktami a przeświadczeniami.

Ród wiedzy

Jednym z elementów, który w porządku republikańskim uciera się z czynnikiem demokratycznym jest uniwersytet i związany z nim świat nauki. Wiedzy naukowej przypisujemy uprzywilejowaną pozycję. W nauce widzimy również uzasadnioną podstawę do podejmowania decyzji politycznych Nierespektowanie jej wyników wiążemy z ignorancją, której zaczęła baczniej przyglądać się także nauka w ramach agnotologii[10].

Przedstawiciele świata nauki coraz intensywniej zaczęli walczyć z ignorancją i postprawdą w sferze publicznej. Z tej przyczyny powstało bezprecedensowe – i w pewnym stopniu wzorcowe – przedsięwzięcie – portal The Conversation. Zaangażowały są w nie liczne uczelnie, w tym o światowej renomie. Idea polega na tym, by akademicy z pomocą redaktorów docierali ze swoją wiedzą bezpośrednio do szerszej opinii publicznej. Stąd też motto: Academic rigour, journalistic flair. Na portalu przestrzegane są wysokie wymagania akademickie. W szczególności dotyczy to działu fact checking, w którym tekst jest recenzowany przez tzw. blind reviewer, którego nazwisko przy publikacji jest ujawniane. Jest to bowiem w ostateczności praca zbiorowa, dzięki czemu dba się o jakość informacji.

Sebastian Dullien i Jeremy Shapiro z European Council on Foreign Relations uznali informację wręcz za element infrastruktury krytycznej w liberalnej demokracji, a dbałość o jej integralność za kwestię bezpieczeństwa narodowego każdego z państw. Zastanawiając się jak w liberalnym społeczeństwie chronić prawdę przy jednoczesnym zachowaniu wolności wypowiedzi sugerowali następujące działania: 1. wprowadzenie mechanizmu zmuszającego do sprostowań fałszywych informacji, także w mediach społecznościowych, 2. zwiększenie transparentności finansowania źródeł informacji, 3. zachęcanie do wysokiej jakości dziennikarstwa, także finansowanego ze środków publicznych, 4. edukowanie społeczeństwa na temat dezinformacji i fałszywych informacji[11]. Inicjatywa Andrew Jaspana, założyciela The Conversation, na różnych poziomach i w różnym stopniu wpisuje się we wszystkie cztery punkty.

W opisie portalu czytamy: „Dostęp to niezależnego, wysokiej jakości, wiarygodnego i tłumaczącego rzeczywistość dziennikarstwa jest podstawą funkcjonowania demokracji. Naszym celem jest umożliwienie lepszego zrozumienia bieżących spraw i złożonych problemów. Mamy nadzieję, że pozwoli to na lepszą jakość dyskursu publicznego i rozmów”. Warto pamiętać, że to przywołana rozmowa (conversation) jest kluczowa dla świata nauki. Michaela Oakeshotta[12] postrzegał uniwersytet jako sferę ludzkiej działalności, w której biorą udział osoby wiedzące jak uprawiać naukę opierającą się właśnie na rozmowie. To właśnie ta praktyka sprawia, że uniwersytet pozostaje uniwersytetem, a nie przekształca się w wyższą szkołę zawodową, w której przekazuje się jedynie wiedzę. Z tej perspektywy nie dziwią długie wyliczanki nazwisk w przedmowach do książek naukowych.

Od lat 50. uniwersytet coraz bardziej oddalał się jednak od wizji przedstawionej przez Oakeshotta, przed czym już przestrzegał brytyjski filozof. Stał się miejscem badań naukowych, kursów zawodowych, miejscem „zdobywania kwalifikacji do zarabiania albo też dyplomu ułatwiającego korzystanie ze świata i życia”[13]. W patchworkowej rzeczywistości odbudowę uniwersytetu dostrzega się z jednej strony w jego demokratyzacji, z drugiej we wkroczeniu jego przedstawicieli w świat demokratyczny, co można byłoby nazwać uniwersytetem społecznie zaangażowanym.

Demokratyzacja uniwersytetu jest spełnieniem republikańskiego ideału. Trudno bowiem uznać, że likwidowałaby ona hierarchię wspólnoty akademickiej i nie wprowadzałaby pewnej równowagi sił chociażby między przedstawicielami różnych pozycji (w hierarchii nauki) i interesów (np. wydziałów). Umiejętności zdobyte w takim patchworkowym środowisku w przyszłości mogłyby przełożyć się na sferę polityczną.

Druga propozycja ożywienia uniwersytetu wiąże się z wkroczeniem akademików, a wraz z nimi wiedzy naukowej w świat demokratyczny. Nie mieliby już być tylko dodatkiem do polityków i dziennikarzy, lecz kluczowymi uczestnikami świata politycznego. The Conversation jest tylko jednym z przykładów. Osoby związane ze światem nauki wchodziłyby w rolę mędrców – strażników porządku republiki, będąc przedstawicielami nobliwego rodu wiedzy, rodu w odróżnieniu od tych z przeszłości nader inkluzywnego. Ten ród już nie tyle dawałby chleba i igrzysk, tym zajmują się dziś inni, ale poiłby pozostałych wiedzą z czary nauki. Dzięki temu nektarowi pozostali stawaliby się lepszymi obywatelami. Oświecony obywatel to ideał od dekad przedstawiany w teoriach demokratycznych, choć jednocześnie doskonale wiemy, że wiedza nie musi mieć znaczenia w demokratycznym społeczeństwie[14]. Nieustannie biją się w nas te niepasujące do siebie elementy. Znów patchwork.

Krawcy

Każdy kto, z jednej strony ceni demokrację, z drugiej wiedzę naukową jest rozdarty, kiedy dochodzi między nimi do napięcia. Szczęśliwi lub sfrustrowani, którzy tego rozdarcia nie dostrzegają. Wyzwanie, przed którym stoimy, wiąże się z pytaniem, jak dziś sfastrygować element demokratyczny z naukowym. John Kenneth Galbright wyznał: „Nauczyłem się (…), że aby mieć słuszność i wykazać się użytecznością, trzeba zaakceptować utrzymującą się rozbieżność pomiędzy przyjmowanym przekonaniem – co gdzie indziej nazwałem konwencjonalną wiedzą – a rzeczywistością. Ostatecznie zaś, co nie może dziwić, liczy się właśnie rzeczywistość”[15]. Ale czy ta strategia jest skrojona na miarę czasów rozlewającej się postprawdy, kłamstw i bullshitów[16]? Dziś szczególnie pożądany jest szacunek do wiedzy, niezależnie od tego czy skończyło się podstawówkę, gimnazjum, liceum, zawodówkę, studia licencjackie, czy zdobyło się tytuł magistra, doktora czy profesora. Potrzebne jest też zaufanie do niej. Jego budowanie jest zadaniem, które stawiają dziś przed sobą sami naukowcy[17]. Ostateczne to właśnie zaufanie jest nicią spajającą patchworkową rzeczywistość.

Zdjęcie: Colorful Patchwork in the Great Salt Lake (c) Aaron Hawkins

Piotr Górski – historyk idei, eseista, komentator spraw politycznych. Publikował w „Res Publice Nowej”, „Teologii Politycznej”, „Nauce i Szkolnictwie Wyższym”, „Polska The Times”, „Eastbooku”.

_____________________________________________________________

 

[1]   W przypadku wyboru Trumpa oraz Brexitu zwracało się uwagę na znaczący wpływ wykształcenia. Zob. m.in. http://fivethirtyeight.com/features/education-not-income-predicted-who-would-vote-for-trump/ [dostęp 27.02.2017], https://www.theatlantic.com/international/archive/2016/06/brexit-vote-statistics-united-kingdom-european-union/488780/ [dostęp 27.02.2017], http://www.telegraph.co.uk/news/2016/06/24/eu-referendum-how-the-results-compare-to-the-uks-educated-old-an/ [dostęp 27.02.2017].

[2]   M. Oakeshott, Idea uniwersytetu, przeł. Tadeusz Stanek, „Res Publica” nr 9/10, 1991, s. 150.

[3]   Por. H. Arendt, Kryzys edukacji, [w:] Eadem, Między czasem minionym a przyszłym, Warszawa 2011, s. 236.

[4]   Zob. W. Kendall, G. W. Carey, Problem „intensywności i teoria demokracji, przełożyła Magdalena Pietrzak-Merta,[w:] W. Kendall, Od agory do Kapitolu, Warszawa 2011, s. 421-474.

[5]   https://www.pb.pl/10-najbardziej-wyksztalconych-krajow-swiata-686603 [dostęp 27.02.2017].

[6]   Zob. D. Hume, O filozofii akademickiej, czyli sceptycznej, przeł. Dawid Misztal, [w:] Idem, Badania dotyczące rozumu ludzkiego, Kraków 2005, s. 121-133.

[7]   Zob. A. Kojève, Tyrania i Mądrość, [w:] L. Strauss, O Tyranii, przełożyli P. Armada, A. Górnasiewicz, Kraków 2009, s.127-166.

[8]   Refleksyjność, bezstronność oraz bliskość jako źródła nietradycyjnej legitymizacji władz wymienia Adam Bodnar (Idem, Koniec mitu tradycyjnej legitymizacji władzy). Odnosi to przede wszystkim do wymiaru sprawiedliwości, Bodnar uważa to za część porządku demokratycznego, co utrudnia analizę obecnej sytuacji. Można porównać to z uwagami Alexis’a de Tocqueville’a o prawnikach, jakie poczynił w O demokracji w Ameryce. Lucien Jaume zauważa, że „lawyers, pełnią dla niego w Stanach Zjednoczonych rolę arystokracji z kilku powodów, ale zwłaszcza dlatego, że dysponują wiedzą, do której lud nie ma dostępu (…)” (A. Finkielkraut, L. Jaume, R. Legros, Tocqueville i co dalej?, [w:] „Przegląd Polityczny”, 94/2009, s. 118). Warto jednak skorygować tę uwagę, dziś lud ma dostęp do wiedzy, ale nie każdy ją posiada. Warto zwrócić również uwagę, że bliskość ma odmienny charakter od równości i podobieństwa.

[9]   Ibidem, s. 118.

[10] Zob. Agnotology. Making and Unmaking of Ignorance, R.N. Proctor, L. Schiebinger (ed), Stanford University Press 2008, a także J. Ross, M. Barros, Scientists have a word for studying the post-truth world: agnotology, https://theconversation.com/scientists-have-a-word-for-studying-the-post-truth-world-agnotology-71542 [dostęp 27.02.2017].

[11] Zob. S. Dullien, J. Shapiro, How to avoid a post-truth world, http://www.ecfr.eu/article/commentary_how_to_avoid_a_post_truth_world [dostęp 27.02.2017].

[12] „Dążenie do wiedzy nie jest wyścigiem, w którym zawodnicy ubiegają się o najlepsze miejsce, ani nawet naukowym sporem czy dyskusją, jest zaś rozmową. (…) każda dziedzina przemawia nie głosem gromkim i apodyktycznym, lecz tonem spokojnej rozmowy. Rozmowa odbywa się bez przewodniczącego, nie ma z góry określonego kierunku, nie pytamy »po co« jest i nie oceniamy jej doskonałości. Wedle jakości płynących z niej wniosków. Z rozmowy nie wynika żadna konkluzja, zawsze jej dalszy ciąg jest odkładany na przyszłość. Jej spójność nie jest narzucona, ale wynika z wagi zabranych w niej głosów, a jej wartość stanowi to, co pozostaje po niej w umysłach uczestników”. (M. Oakeshott, Idea uniwersytetu, s. 152).

[13] Ibidem, s. 155.

[14] Zob. E. Kolbert, Why facts don’t change our minds, http://www.newyorker.com/magazine/2017/02/27/why-facts-dont-change-our-minds [dostęp 27.02.2017].

[15] J.K. Galbright, Gospodarka niewinnego oszustwa. Prawda naszych czasów, przełożył G. Łuczkiewicz, Kraków 2005.

[16] Zob. L. Griffin, Trump isn’t lying, he’s bullshitting – and it’s far more dangerous, https://theconversation.com/trump-isnt-lying-hes-bullshitting-and-its-far-more-dangerous-71932 [dostęp 27.02.2017].

[17] Zob. A. Saltelli, S.O. Funtowicz, To tackle the post-truth world, science must reform itself, https://theconversation.com/to-tackle-the-post-truth-world-science-must-reform-itself-70455 [dostęp 27.02.2017].

Piotr  Górski

Piotr Górski - historyk idei, redaktor Res Publiki Nowej, koordynator programu Partnerstwo Wolnego Słowa.

Dajemy do myślenia

Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.