Aktualności
Darmowe
Strona główna
Europe Future Forum 2025
15 września 2025
11 stycznia 2012
George Cheyne, dietetyk i lekarz nazywany „najbardziej wpływowym wegetarianinem siedemnastego wieku” (jak również „wielkim, tłustym doktorem z Bath”), omal nie zatruł słynnego powieściopisarza Samuela Richardsona, zalecając mu wegetariańską dietę i dziesięć pigułek rtęci dziennie.
Sekretarz Towarzystwa Królewskiego John Evelyn wierzył, że wieloletnia praktyka i wiedza teoretyczna pozwolą mu stworzyć warzywne grządki, które do złudzenia przypominały będą ogrody Edenu, a jego książka, Acetaria. Rozprawa o sałatach, znacząco przyczyniła się do popularności sałatek w Anglii przełomu XVII i XVIII wieku.
Szkocki student William Stark pod wpływem teorii profesora uniwersytetu w Edynburgu Williama Cullena postanowił sprawdzić, jaka jest minimalna ilość pożywienia potrzebna człowiekowi do życia. Po kilku miesiącach „badań” zmarł z niedożywienia.
Joseph Ritson, kolekcjoner ludowych ballad o Robin Hoodzie, uważał, że usprawiedliwione jest karanie drapieżnych kotów śmiercią za polowanie na myszy i lekko tylko zganił swojego siostrzeńca za zabicie kotki sąsiadki, z żalem przyznając, że „przypuszczalnie pod wpływem swojej natury, a już na pewno edukacji, kotka mogła postrzegać je jako swój obowiązek.”

Takie ekscentryczne postaci – a obok nich znacznie słynniejsi Jan Jakub Rousseau i Isaac Newton – zaludniają karty książki młodego, angielskiego historyka Tristrama Stuarta Bezkrwawa rewolucja. Historia wegetarianizmu od 1600 roku do współczesności (polski tytuł – tłumaczony za edycją amerykańską – jest nieco mylący: XX wiek pojawia się ledwie w epilogu, a treść znacznie lepiej oddaje mniej ogólnikowy podtytuł oryginalny: Radykalni wegetarianie i odkrycie Indii).
Stuart – wegetarianin, promotor freeganizmu (antykonsumpcyjny styl życia, obejmujący odzyskiwanie żywności już znajdującej się w śmieciach i wykorzystywanie tej, która w przeciwnym wypadku zostałaby wyrzucona przez restauracje i hipermarkety; właśnie marnowaniu jedzenia poświęcił Stuart swoją drugą książkę Waste: Uncovering the Global Food Scandal), inicjator akcji na Trafalgar Square, podczas której 5000 osób nakarmionych zostało curry zrobionym ze składników znalezionych na śmietnikach – skupia się na tym okresie w historii kultury zachodu, kiedy kwestia zabijania i spożywania zwierząt stała się ważnym tematem dysput medycznych i filozoficznych.
Siedemnasty i osiemnasty wiek to, zdaniem autora, moment, kiedy relacja między człowiekiem a naturą i towarzyszące refleksji nad nią pytanie „czy wolno nam jeść zwierzęta?”, stanowi centralny problem europejskiej myśli; problem, który jest jeszcze sprawą wszystkich. Dopiero w połowie dziewiętnastego wieku, gdy do życia powołane zostanie Towarzystwo Wegetariańskie, terminu „wegetarianizm” zacznie się używać w odniesieniu do pewnego konkretnego ruchu o sprecyzowanych poglądach i trybie życia, który można poprzeć, przeciw któremu można wystąpić, lecz który można również całkowicie zignorować.
Bohaterowie Stuarta – wegetarianie siedemnastego i osiemnastego wieku – wysuwali przeciw diecie mięsnej argumenty pochodzące z różnych porządków, w znacznej mierze aktualne i powtarzające się w dyskusjach o (nie)jedzeniu mięsa do dzisiaj: dla rewolucjonistycznych ascetów delektowanie się mięsnymi przysmakami było synonimem czczego zbytku; dla demografów hodowanie zwierząt stanowiło marnotrawstwo zasobów, które mogłyby zostać lepiej wykorzystane dla wyżywienia ludzi (często powtarzane do tej pory wyliczenia dowodzą, że uprawianie zboża czy soczewicy przeznaczonych dla człowieka jest znacznie bardziej opłacalne od uprawiania roślin na paszę dla zwierząt hodowlanych); anatomowie dowodzili, że człowiek jest istotą roślinożerną, a jego układ pokarmowy nie jest przystosowany do spożywania dużych ilości mięsa.
Kluczowym czynnikiem w ówczesnych dyskusjach było też, szeroko omawiane przez Stuarta, „odkrycie Indii” – spotkanie z Hindusami było dla podróżujących do południowej Azji żołnierzy, intelektualistów i misjonarzy nie tylko konfrontacją z Innym, nie tylko „oswajaniem” przedstawicieli całkowicie odmiennej kultury i religii, ale także dowodziło naocznie, że na roślinnej strawie da się przeżyć masowo i bez wyraźnych powikłań zdrowotnych. (Co ciekawe, Ghandi ponoć upatrywał w diecie bezmięsnej przyczyny słabości Hindusów i wierzył, że gdyby zaczęli jeść produkty zwierzęce, zyskaliby na sile i byli w stanie zwyciężyć Anglików. Jednocześnie – gdy sam spróbował mięsa – „nie był w stanie zagłuszyć w sobie beczenia zjedzonych zwierząt”.)
Argumenty „antywegetarian” również brzmią całkiem znajomo: człowiek ma prawo zabijać zwierzęta, ponieważ, po wielkim potopie, prawo to dane mu zostało przez Boga; człowiek ma prawo zabijać zwierzęta, ponieważ jako jedyny jest istotą rozumną; człowiek powinien zabijać zwierzęta, gdyż jest to jedyny sposób na zachowanie równowagi ekosystemu (współcześnie konflikt toczy się pomiędzy – jak ich nazywa Stuart – biocentrycznymi „miłośnikami drzew”, którzy przypisują wartość ekosystemom, a „wielbicielami Bambi”, dbającymi raczej o los pojedynczych organizmów; jest to istotne rozróżnienie, które trudno zrozumieć, gdy spogląda się z zewnątrz sporu – jak to możliwe, by ekolog był antywegetarianinem?); człowiek musi zabijać zwierzęta, ponieważ – jako istota wszystkożerna – nie będzie w stanie przeżyć na ściśle roślinnej diecie.
Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.