ESK we Wrocławiu: komentarze

  Czy zaproponowany przez Krzysztofa Czyżewskiego model realizacji ESK może się powieść, skoro sam autor zrezygnował z funkcji dyrektora artystycznego całego projektu? Czy istnieje klątwa ESK? Komentarze na gorąco. Aleksandra Szymańska,  Instytut Kultury Miejskiej w Gdańsku Powielamy znany model ESK Szkoda. Wszyscy podkreślali, jak bardzo wyjątkowa była rywalizacja polskich miast.Read more

24 kwietnia 2013

 

Czy zaproponowany przez Krzysztofa Czyżewskiego model realizacji ESK może się powieść, skoro sam autor zrezygnował z funkcji dyrektora artystycznego całego projektu? Czy istnieje klątwa ESK? Komentarze na gorąco.

Aleksandra Szymańska,  Instytut Kultury Miejskiej w Gdańsku

Powielamy znany model ESK

Szkoda. Wszyscy podkreślali, jak bardzo wyjątkowa była rywalizacja polskich miast. A jednak powielamy model znany z innych ESK, jeśli nie powszechny:  krytyka programu jeszcze przed jego ogłoszeniem, prymat rad programowych, zmiany na stanowisku dyrektora artystycznego. Kiedy Profesor Chmielewski w nagrodę za aplikację, dzięki której przyznano tytuł ESK Wrocławiowi, otrzymał możliwość wzięcia udziału w konkursie na własne stanowisko – mogło to dziwić. Niezależnie od wszystkiego, osoba Krzysztofa Czyżewskiego jako dyrektora artystycznego była świetna – poza dyskusją. Była obietnicą nie tylko wartościowego europejskiego programu, ale stworzenia modelu pracy w mieście, dyskusji o kulturze, o jej uspołecznieniu. Obietnicą tego, na co Krzysztof uwrażliwia od lat, i co tak silnie było widoczne przy zaangażowaniu w starania Lublinian.

Wrocław nie potrzebuje kogoś, kto to miasto kulturalnie „stworzy” – Wrocław ma świetne instytucje, artystów, wydarzenia, powtarzając za ministrem Zdrojewskim – jest „miastem otwartym, ambitnym, awangardowym” – za to, w dużym stopniu, otrzymał tytuł. Pewnie i bez dyrektora artystycznego 2016 rok będzie wyglądał ciekawie. Ale tu miało chodzić o coś więcej – o wywołanie europejskiej dyskusji o roli kultury i, co najważniejsze, o zaangażowanie mieszkańców i autentyczne współtworzenie programu.

Wierzyłam w możliwość realizacji wizji Krzysztofa, nawet jeśli czasem w cieniu fajerwerków znad ratusza. Myślałam, że to dobra droga – zarówno model „laboratoriów” jako sposobu włączenia artystów, animatorów, instytucji, jak i koncept działań angażujących mieszkańców. Nawet obok działań spektakularnych i efektownych – w końcu 2016 rok ma być widoczny. Zresztą nadal wierzę. Dużo bardziej niż w „ciała kolegialne” – te działają na poziomie pomysłów, jakoś zawsze przestają się sprawdzać przy przejściu do poziomu odpowiedzialności za program.

B. T. (Imię i nazwisko do wiadomości redakcji)

Czyje jest ESK we Wrocławiu?

Rok temu, tuż po nominacji Czyżewskiego, wrocławska „Gazeta Wyborcza” zapytała prezydenta Dutkiewicza: „Jeśli chodzi o Europejską Stolicę Kultury, mamy dyrektora biura odpowiedzialnego za jej organizację, szefa artystycznego i prezydenta, który zgłasza własne pomysły. Zastanawiam się, kto tym wszystkim rządzi?”. Odpowiedź była następująca: „Za stolicą stoi czworokąt, który tworzę z Jarosławem Obremskim, Krzysztofem Czyżewskim i Krzysztofem Majem. (…) Krzysztof Czyżewski jako dyrektor artystyczny będzie miał pełną władzę decyzyjną”. Zatem, po pierwsze – prezydent miasta, po drugie – polityk, senator RP, po trzecie – urzędnik i administrator, wreszcie, dopiero po czwarte – artysta, animator kultury. Potem, z miesiąca na miesiąc, dowiadywaliśmy się o kolejnych autorskich pomysłach prezydenta Dutkiewicza na ESK, a za niedługo do tego kuriozalnego czworokąta na ochotnika zgłosił się kolejny kandydat, aktualny minister kultury i były prezydent Wrocławia, Bogdan Zdrojewski, z własnym bogatym pakietem propozycji.

Dlatego właśnie myślę, że głównym powodem rezygnacji Krzysztofa Czyżewskiego była zapewne chęć urealnienia sytuacji, skasowania fikcyjnej struktury, w której został obsadzony. Teraz wszystko jest już dość jasne, pozostaje tylko drobna niedogodność w kontaktach z UE, konieczność wystawienia jakiejś partycypacyjno-obywatelskiej wioski potiomkinowskiej… I to właśnie tutaj obywatelski Wrocław, a także Krzysztof Czyżewski – już jako twórca programu deep culture – będą mieli do rozstrzygnięcia największy dylemat: czy wielość małych, społecznych i kulturowych zwycięstw powinna uwiarygadniać great rock’n’roll swindle ostatnich dekad polskiej kultury.

Przebieg zdarzeń wokół realizowanego we Wrocławiu projektu ESK pokazuje obraz smutnego stanu, w jakim obecnie znajduje się polska kultura i twórczość artystyczna, w wysokim stopniu uprzedmiotowiona, tkwiąca w klinczu pomiędzy mecenasami – politykami rządowymi i  samorządowymi, i zorientowana głównie na obsługiwanie ich medialnej propagandy sukcesu. Zresztą – polska odsłona projektu postępuje zgodnie z ogólnoeuropejską logiką tego konkursu. W kolejnym kraju powtarza się historia twardej realpolitik, w myśl której władzy raz zdobytej nie oddaje się dobrowolnie nigdy i nikomu. W ten sposób Wrocław, jako najważniejsze dziś pole eksperymentu zwanego „zmianą w kulturze” udowadnia, że przy obecnym status quo ta zmiana jest bardzo trudna lub wręcz niemożliwa.

Co dalej? Już za chwilę, być może jesienią tego roku, pojawią się pytania: czyje jest ESK? Prezydenta miasta, który „wie, co jest dobre”, ma przeświadczenie o swoim prawie własności do ESK, i dlatego osobiście od kilku miesięcy pisze jego program, czy raczej ministra, który „ma pomysły”, a do tego jest zobowiązany do zapewnienia temu projektowi środków rządowych.

 

Marek Sztark, animator kultury, kierował staraniami Szczecina o tytuł ESK

Wygrała kultura nie wymagająca wyjaśnień

Informacja o tym, że Krzysztof Czyżewski będzie odpowiedzialny za program obchodów ESK we Wrocławiu, wydawała nam się swoistym zadośćuczynieniem za porażkę obywatelskiego myślenia o kulturze w miastach starających się o tytuł ESK. Kiedy Czyżewski ogłosił ideę deep culture, utwierdziło nas to w przekonaniu, że od początku szliśmy dobrą drogą, a teraz również władze Wrocławia zrozumiały, że kultura nie istnieje sama dla siebie., Ma ona możliwość dokonywania istotnych zmian i właśnie na tym należy się koncentrować.

Nasze miejskie porażki (myślę o pozostałych miastach starających się o ESK) były też porażkami myślenia o kulturze nie eventowej, lecz animacyjnej, nie odgórnej – lecz partycypacyjnej, nie autotelicznej – lecz generującej zmiany. Żądano od nas konkretów – nie procesu. Żądano rezultatów – nie badań i refleksji. I kiedy przegraliśmy w konkursie, pogrzebano również nasze podejście do kultury, które uznano za niejasne, nieskuteczne i nikomu niepotrzebne.

Krzysztof Czyżewski promując filozofię kultury głębokiej, wprowadzając zasadę pracy laboratoryjnej, mówiąc o procesie, a nie o eventach, oddał honor tym zespołom ESK, które mimo podobnego myślenia – poległy.

Mogliśmy powiedzieć: a widzicie! Wrocław to robi, Wrocław tak robi, a Wy nie wierzyliście! I kiedy dowiedzieliśmy się, że Krzysztof rezygnuje z funkcji dyrektora artystycznego, co oznacza, że przestaje odpowiadać za filozofię ESK we Wrocławiu – poczuliśmy jakby déjà vu, skąd my to znamy? Idea deep culture zostanie zepchnięta ze sceny do kuluarów jako lekko naiwna, niezbyt popularna, a przede wszystkim – niezbyt zrozumiała.

Wygra kultura producentów, efektowna i nie wymagająca wyjaśnień. 

Res Publica Nowa  

Redakcja Res Publiki Nowej

Dajemy do myślenia

Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.