Komentarze
Polityka
Strona główna
Świat
Zmęczeni zwycięstwami
29 kwietnia 2025
27 lipca 2023
Wydatki wojskowe i inwestycje infrastrukturalne Rumunii radykalnie wzrosły w ciągu ostatnich dekad.
Rumunia powoli, nie robiąc zbyt wiele hałasu, reformuje swoją armię i już ma zdolności wojskowe, które pozwalają jej czuć się bezpieczniej w obliczu agresji ze wschodu.
Jednak zamiast skupiać się na piechocie zmechanizowanej i ciężkim sprzęcie, jak zrobiła to Polska, Rumunia koncentruje się raczej na zdobyciu podstawowych elementów obrony średniego i dalekiego zasięgu, faworyzując obronę przeciwrakietową i artylerię dalekiego zasięgu. Ma też znacznie wolniejsze i bardziej stopniowe podejście niż spektakularne duże kontrakty ogłaszane przez PiS w Polsce.
Rumunia jest obecnie w znacznie lepszej sytuacji niż cztery lata temu, gdy scenariusz wojskowy cytowany przez CEPA wskazywał, że jego obrona załamałaby się w ciągu jednego dnia w obliczu konwencjonalnego ataku ze strony Rosji. Krajowi brakowało infrastruktury drogowej i kolejowej do szybkiego przemieszczania wojsk, a także sprzętu wojskowego do obrony w oczekiwaniu na pomoc NATO. Pozwoliłoby to siłom inwazyjnym przejąć kontrolę nad strategicznym korytarzem znanym jako Brama Focșani, przejściem o szerokości 60 kilometrów i długości 85 kilometrów, znacznie mniej znanym niż luka suwalska, ale nie mniej ważnym – daje dostęp do Bukaresztu, południowych krajów bałkańskich, a także blokuje jakąkolwiek odpowiedź wojsk NATO przybywających z zachodu.
Rumunia nie była również w stanie kontrolować swojej strefy ekonomicznej na Morzu Czarnym – z przestarzałą marynarką wojenną posiadającą zaledwie trzy stare fregaty i pozbawioną baterii przybrzeżnych. Sytuacja zaczęła się zmieniać, choć powoli i z dużym wahaniem. Do 2023 r. rumuński program rozbudowy infrastruktury umożliwi szybki przepływ zarówno towarów, jak i sprzętu wojskowego przez Karpaty, w ramach Via Carpatia, łączącej północno-wschodnią flankę NATO z południowo-wschodnią.
Bukareszt również rozpoczął własne zakupy wojskowe. Choć nie jest on tak imponujący, jak w przypadku Polski, oznacza dużą zmianę. Wciąż jednak pozostają ogromne luki do wypełnienia, zanim Bukareszt zapewni bezpieczeństwo sobie i państw NATO w regionie.
Na papierze, rumuńska strategia wojskowa spełnia cele NATO: Bukareszt przeznaczał 2 proc. swojego PKB na obronność w każdym z ostatnich siedmiu lat, osiągając nawet 2,5 proc. w 2023 r. W latach 2017-2022 na sprzęt wojskowy przeznaczono około 8,6 mld euro. Tylko w 2023 r. suma ta wzrosła do 3,1 mld euro, co stanowi aż 40 proc. całkowitego budżetu obronnego.
Krajowa strategia ma być kontynuowana, z około 40 miliardami euro zarezerwowanymi na nowe technologie wojskowe do 2035 r. To znacznie mniej niż 4 proc. PKB i 118 miliardów euro, które Polska ma wydać do 2035 r., ale nadal pozwala na radykalną zmianę w technologii wojskowej kraju.
W połowie następnej dekady zarówno Polska, jak i Rumunia zakończyłyby modernizację swoich armii i stałyby się głównymi filarami obrony Europy na wschodzie, wraz z, miejmy nadzieję, Ukrainą.
Istnieją 3 główne kierunki, w których Rumunia poczyniła postępy w ciągu ostatnich 4 lat. Zaprosiła amerykańskie inwestycje wojskowe na swoją ziemię, zintegrowała swoje siły w ramach wspólnych struktur obronnych NATO i rozpoczęła program inwestycji wojskowych, który pozwoliłby jej bronić się w obliczu ataku konwencjonalnego, przynajmniej do czasu przybycia wojsk i sprzętu NATO.
Po pierwsze, z zadowoleniem przyjęto amerykańskie inwestycje w system Aegis Ashore w Deveselu, który już działa i jest w stanie przechwytywać m.in. pociski średniego zasięgu, a także potencjalne przyszłe międzykontynentalne pociski balistyczne, a także w bazę lotniczą Mihail Kogălniceanu w Dobrogea, w pobliżu Morza Czarnego, gdzie stacjonuje 4000 żołnierzy amerykańskich.
W ubiegłym roku w Rumunii stacjonowały włoskie i hiszpańskie oddziały myśliwców, które wraz z rumuńskimi siłami powietrznymi wykonywały misje Air Policing. Ponad 600 francuskich żołnierzy wraz z 200 holenderskimi i 200 belgijskimi stacjonowało w Cincu, w środkowej części kraju, podczas gdy w Sybinie mieści się kwatera główna Wielonarodowego Korpusu Południowo-Wschodniego NATO. Łącznie w Rumunii znajduje się 9 baz NATO.
W ramach skupiania się na obronie średniego i dalekiego zasięgu, Rumunia wycofała swoją flotę około 30 starych MiG-21 w 2023 r. i zastąpiła je 17 F-16 Fighting Falcon M5.2R, które pochodziły z Portugalii, a następnie zostaną zaktualizowane do wariantu M6.6.
Kolejne 32 F-16 M6.5.2 będą pochodzić z Norwegii, co zwiększy łączną liczbę odrzutowców do 49. Połowa nowych samolotów będzie operacyjna do połowy 2024 r., a druga połowa do 2025 r. Rumunia stworzy również regionalny ośrodek szkolenia pilotów NATO i pilotów ukraińskich.
Zakupiła 186 pocisków powietrze-powietrze AIM-120 AMRAAM z funkcją BVR (Beyond Visual Range) oraz 299 pocisków krótkiego zasięgu AIM-9X Sidewinder, dzięki czemu jej flota powietrzna będzie dysponować amunicją wystarczającą na kilka dni potencjalnej walki do czasu przybycia pomocy ze strony partnerów NATO.
W kwietniu tego roku rumuński rząd zatwierdził również plan pozyskania myśliwców F-35 Lightning II dla krajowych sił powietrznych. Jednak dokładna liczba odrzutowców i całkowity budżet tej nowej umowy nie zostały ujawnione publicznie. Nie należy oczekiwać, że będą one gotowe do akcji przed 2030 r.
Rumunia posiada obecnie własne baterie Patriot – 4 kompletne systemy, a także 56 rakiet przechwytujących PAC-2 GEM-T i 168 PAC-3 MSE, z kolejnymi trzema systemami, które zostaną dostarczone w nadchodzących latach. Cały kontrakt kosztował Rumunię 4 miliardy dolarów, co było najdroższym zakupem wojskowym w historii tego kraju, jednak wydatki zostały potwierdzone przez imponujące wyniki systemu przeciwko rosyjskim rakietom Kinzhal na Ukrainie.
Rumunia chce również wyposażyć się w 41 systemów rakietowych krótkiego i bardzo krótkiego zasięgu (SHORAD-VSHORAD) o wartości 4,2 mld euro. Pierwsze 12 z nich ma zostać dostarczonych przed 2030 r.
Będzie on również wyposażony w 2 systemy obrony wybrzeża z 4 mobilnymi wyrzutniami. Kontrakt o wartości 217 mln USD został przyznany firmom Raytheon i Kongsberg w ramach umowy Naval Strike Missile Coastal Defense System pomiędzy Rumunią a USA. System ma zasięg ponad 200 km, umożliwiając Rumunii ostateczną obronę wybrzeży Morza Czarnego już w 2028 r.
Rumunia zakończyła pierwszą rundę zakupów kontraktem o wartości 1,5 miliarda dolarów na 54 baterie HIMARS, wraz z 81 jednostkowymi systemami rakietowymi GMLRS (Guided Multiple Launch Rocket Systems) i 81 alternatywnymi głowicami GMLRS. Otrzymano już 18 systemów, czyli prawie tyle, ile dostarczono Ukrainie do początku tego lata.
Kontrakt obejmuje również 54 Army Tactical Missile Systems (ATACMS) i 24 Advanced Field Artillery Tactical Data Systems (AFATDS), który jest systemem kontroli ognia dla HIMARS. Cały pakiet daje Rumunii możliwość rażenia celów oddalonych nawet o 300 km, z bateriami o wysokiej mobilności, które można łatwo przemieszczać w górzystym terenie kraju.
Po raz pierwszy w historii Rumunia ma możliwość obrony swojej Bramy Focșani z daleka za pomocą artylerii. Baterie HIMARS w Dobrogea mogą również uderzać w cele na zachodnim wybrzeżu Krymu, przynajmniej w teorii.
Rozwijając bazę dla obrony średniego zasięgu, Rumunia zaczęła inwestować w mobilność swoich sił lądowych. W styczniu 2018 r. podpisała kontrakt o wartości 930 mln USD na 227 bojowych wozów piechoty Piranha 5 (IFV), z których około 100 zostało już dostarczonych, a większość z nich jest produkowana w Rumunii. Kolejny kontrakt o wartości 674 milionów dolarów na dodatkowe 150 partii Piranha 5 został ogłoszony w lutym 2023 r., zwiększając łączną liczbę IFV do 377 do 2030 r.
Obecnie przygotowywany jest kolejny kontrakt o wartości 3 miliardów dolarów na 246 pojazdów IFV. Głównymi konkurentami są ASCOD od General Dynamics European Land Systems w Ameryce, pojazd opancerzony Redback produkowany przez południowokoreańską firmę Hanwha oraz model Lynx wykonany przez Rheinmetall w Niemczech. One również byłyby montowane głównie w Rumunii.
Najtrudniejszą inwestycją dla rumuńskich sił lądowych jest wybór głównego czołgu bojowego (MBT). Obecnie Rumunia posiada tylko 54 czołgi TR-85M1 – zmodernizowane rumuńskie wersje radzieckiego czołgu T-55 z 1990 r., niezdolne do walki z czołgami obecnej generacji. Ma również około 220 przestarzałych czołgów TR-85, gotowych do użycia jako cel ćwiczebny, zamiast wnosić znaczący wkład w polu walki – jeden z powodów, dla których nie wysłała żadnego z nich na Ukrainę.
Po latach debat, w maju 2023 r. Rumunia ogłosiła, że kupi 54 czołgi Abrams M1A2 i 12 pochodnych za 1 miliard euro. Proces zakupu, który obejmuje amunicję i symulatory szkoleniowe, rozpocznie się pod koniec tego roku, ale oczekuje się, że wszystkie te elementy będą już dostępne.
To niewielka liczba w porównaniu z 250 czołgami M1A2 i 116 M1A1 zakupionymi przez Polskę, ale powinny one stanowić jedynie pierwszą fazę dłuższego programu. Bukareszt nie spieszy się z zakupem kolejnych czołgów, dopóki nie uda jej się zintegrować pierwszej partii ze spójną strategią obronną, która obejmuje również śmigłowce szturmowe, zdolności obrony powietrznej krótkiego zasięgu, zmodernizowaną piechotę, a zwłaszcza nowoczesne zdolności komunikacyjne i kontrolne.
Rumunia chce również dodać do listy 54 samobieżne 155-mm haubice, za łączną cenę 2 mld USD. Te najprawdopodobniej pochodziłyby z Korei Południowej, gdzie K9 Thunder jest liderem w wyścigu artyleryjskim. Ponownie, jest to niewielka liczba w porównaniu z 600 haubicami K9 zamówionymi przez Polskę u Koreańczyków z Południa, ale plan zakłada również ich produkcję w Rumunii, w ramach planu modernizacji krajowego przemysłu wojskowego.
Wreszcie, Rumunia zaczęła inwestować w program bezzałogowych statków powietrznych. W grudniu 2022 r. podpisano kontrakt o wartości 380 mln euro na 21 dronów Watchkeeper X. Drony będą produkowane w Rumunii z pomocą izraelskiej firmy Elbit Systems Ltd. W kwietniu 2023 r. Bukareszt ogłosił, że kupi 18 dronów Bayraktar za 290 mln euro. Są to dopiero pierwsze kroki w tworzeniu znaczących możliwości w zakresie dronów, których Rumunii wciąż brakuje.
Podczas gdy większość tego sprzętu będzie sprawna do 2030 r., istnieją duże luki w zdolnościach wojskowych Rumunii i wiele niepowodzeń we wdrażaniu jej strategii modernizacji wojskowej.
Jak zauważył ekspert ds. obronności Claudiu Degeratu, „Rumunia doświadcza opóźnień w osiąganiu istotnych celów związanych z głównymi programami, nie tylko dla marynarki wojennej. W przypadku sił lądowych mamy również do czynienia z opóźnieniami w zakupie wojskowych ciężarówek i transporterów opancerzonych dla piechoty, a także programu dronów. Nie wspomnę nawet o bardziej zaawansowanych kwestiach – łączności, kontroli dowodzenia”.
Modernizacja rumuńskiej marynarki wojennej ma największe opóźnienia. Cztery wielozadaniowe korwety klasy Gowind 2500, które powinny już zostać dostarczone do Rumunii, nie są nigdzie widoczne – umowa wciąż nie została podpisana przez Naval Group, zwycięzcę rumuńskiego przetargu zorganizowanego w 2019 r. Nawet jeśli wszystkie szczegóły prawne zostaną ostatecznie rozwiązane w tym roku, marynarka wojenna nie będzie miała tych okrętów w pełni operacyjnych przed 2028 r.
Inne zakupy dla marynarki wojennej wciąż czekają na realizację – Rumunia chce dwóch okrętów podwodnych klasy Scorpene za ogromną kwotę 2 miliardów euro, również od Naval Group, oraz dwóch śmigłowców przeciwokrętowych Airbus H215M za łączną kwotę 150 milionów euro.
Wraz z nimi ogłosiła już kontrakt o wartości 150 mln euro na dwa okręty MCM (przeciwminowe) klasy Sandown, a także kontrakt o wartości 375 mln euro na integrację systemu Naval Strike Missile (NSM), który obejmuje dwie wyrzutnie wyposażone w cztery pociski na statek, łącznie 48 pocisków NSM, wdrożenie systemu zarządzania walką i utworzenie systemu radarowego obserwacji 3D. Nie jest jasne, jak szybko zaczną działać, jeśli nowe korwety nie będą gotowe.
Podczas gdy rola Rumunii jako centrum logistyki wojskowej jest coraz ważniejsza, a jej zobowiązanie do przeznaczania ponad 2,5 procent PKB na wzmocnienie sił zbrojnych zostało spełnione, trzeba nadal mądrze wybierać, w jaki sposób wydawać pieniądze.
Koordynacja wysiłków z takimi podmiotami jak Polska może zapewnić znacznie szybszą, silniejszą, zintegrowaną linię obronną wzdłuż wschodniego frontu NATO.
_
Adrian Mihaltianu – stypendysta programu Marcina Króla w roku 2022/2023 w „Visegrad Insight”. Dziennikarz z ponad kilkunastoletnim doświadczeniem pracy w redakcjach i w zespołach zarządzających średnich i dużych firm medialnych. Obecnie koordynuje PressOne.ro, niezależny projekt dziennikarski.
Artykuł powstał w ramach programu współpracy głównych tytułów prasowych w Europie Środkowej prowadzonego przez „Visegrad Insight” przy Fundacji Res Publica. Tekst ukazał się w języku angielskim w Visegrad Insight.
Fot. Canva Pro.
Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.