Komentarze
Polityka
Strona główna
Świat
Zmęczeni zwycięstwami
29 kwietnia 2025
1 maja 2020
Izraelscy policjanci wręczyli mandat surferowi, który chciał wykorzystać wietrzną pogodę i fale przy plaży w Tel Awiwie. Patrol na brzegu wezwał nawet funkcjonariuszy na skuterze wodnym, żeby ukarać młodego mężczyznę, który najwyraźniej miał już dość ścisłej kwarantanny. Izrael jest jednym z krajów, które najbardziej surowo podeszły do walki z koronawirusem, co odbiło się nie tylko na codziennym życiu obywateli i na ich swobodach, ale także na polityce na najwyższym szczeblu. Na szali leży praworządność i jakość demokracji w państwie żydowskim.
Rząd Benjamina Netanjahu potraktował COVID-19 jak wyzwanie dla bezpieczeństwa kraju i obywateli. Reakcją było szybkie zamknięcie granic i objęcie kwarantanną milionów Izraelczyków. Użyto także metod i narzędzi na co dzień służących do walki z terroryzmem.
Agenci Mosadu, słynnej agencji szpiegowskiej, wykorzystali swoje kontakty i umiejętności działania na pograniczu prawa krajów, w których „załatwiają swoje sprawy”, w celu sprowadzenia sprzętu medycznego znad Zatoki Perskiej, czyli z państwa, które oficjalnie nie utrzymuje relacji z Izraelem. Szybko na światło dzienne wyszły jednak minusy funkcjonowania w szarej strefie, poza regulacjami, a czasem z naruszeniem zasad stworzonych właśnie po to, by chronić wszystkie zaangażowane strony. Okazało się, że sukces odtrąbiony przez polityków okazał się co najmniej wątpliwy – duża część sprowadzonego sprzętu nie spełnia norm i jest zwyczajnie wadliwa, lecz trudno kogoś pociągnąć do odpowiedzialności czy zgłaszać reklamacje, jeżeli formalnie transakcji w ogóle nie było.
Jeszcze więcej wątpliwości wśród obywateli wzbudziło wykorzystanie antyterrorystycznych narzędzi znajdujących się w rękach Szin Bet, czyli służb bezpieczeństwa zajmujących się walką z terroryzmem. Tym razem celem stali się nie potencjalni zamachowcy samobójcy, tylko podejrzani o roznoszenie koronawirusa. Rząd Netanjahu zezwolił na monitorowanie i podsłuchiwanie rozmów komórkowych czy śledzenie transakcji płatniczych w celu potwierdzania, czy osoby objęte kwarantanną przestrzegają ograniczeń, oraz określania, z kim się kontaktowały i kogo mogły zarazić.
W ten sposób światło dzienne ujrzała tajna baza danych Szin Bet służąca do gromadzenia i analizy informacji rozmaitych śladów elektronicznych pozostawianych przez obywateli. Aby zostać namierzonym przez służby bezpieczeństwa, nie trzeba do nikogo dzwonić ani nawet odbierać połączenia. Wystarczy, że ktoś usiłuje skontaktować się konkretnym abonentem, aby informacja o lokalizacji odbiorcy została zarejestrowana. System jest tak skuteczny, że pozwala wykryć osoby, które w ciągu dwóch tygodni przez 10 lub więcej minut przebywały w odległości mniejszej niż 2 metry od chorego.
Ministerstwo Zdrowia w Jerozolimie twierdzi, że dzięki danych uzyskanym od Szin Bet zidentyfikowano i objęto kwarantanną setki ludzi, ograniczając skalę epidemii. Obrońcy praw człowieka i lewicowi politycy, zwłaszcza arabscy, podkreślają potrzebę walki z koronawirusem, ale wyrażają też poważny niepokój z powodu użycia antyterrorystycznych narzędzi wobec własnych obywateli i poddaniu ich kontroli bez demokratycznego nadzoru. W rezultacie Sąd Najwyższy nakazał podporządkowanie programu parlamentarnej komisji ds. bezpieczeństwa.
Izraelczycy rozumieją potrzeby bezpieczeństwa i działania Szin Bet. W końcu większość ma za sobą służbę w wojsku. Jednak wielką wartość przywiązują do swoich praw obywatelskich i jakości demokracji, stąd spodziewać się można protestów, jeżeli władze nie zrezygnują z inwigilacji, kiedy pandemia minie.
Koronawirus wywołał także bezprecedensowe starcie między rządem i parlamentem a Sądem Najwyższym. Marzeniem, mitem popularnym wśród wielu Izraelczyków jest zjednoczenie całej sceny politycznej w obliczu zagrożenia, czyli szeroka koalicja nazywana tutaj także rządem jedności narodowej, i taki, przynajmniej z pozoru, właśnie powstaje. Po trzech kampaniach wyborczych i głosowaniach do parlamentu, które nie wyłoniły jasno zwycięzcy, premier Benjamin Netanjahu porozumiał się ze swoim najgroźniejszym rywalem Bennym Gantzem, aby utworzyć gabinet oparty na rotacyjnym pełnieniu funkcji szefa rządu. To znaczy, że przez pierwszych 18 miesięcy premierem będzie Netanjahu, a później Gantz.
Porozumienie to ma jednak drugie dno. Obecny szef rządu oskarżony jest o korupcję i nadużycie władzy, a w najbliższych tygodniach ma rozpocząć się jego proces. To sytuacja precedensowa w Izraelu, a do sędziów Sądu Najwyższego należy orzeczenie, czy ktoś taki może sprawować urząd szefa rządu. Polityk zabezpieczył się jednak w umowie koalicyjnej stwierdzającej, że ani Gantz, ani żaden inny członek koalicji nie obejmie tego stanowiska, jeżeli sędziowie podejmą decyzję o usunięciu Netanjahu z urzędu.
To oznacza, że decyzja Sądu Najwyższego sprzeczna z wolą koalicjantów pozbawi Izrael rządu w czasie walki z koronawirusem, rozpęta kolejny kryzys polityczny i doprowadzi do wyborów, które trzeba będzie przeprowadzić w ciągu kilku miesięcy. W rezultacie sędziowie zostali postawieni w sytuacji, w której równocześnie rozważać muszą kwestie praworządności oraz życia i bezpieczeństwa obywateli – nietrudno wyobrazić sobie polityka, który po niekorzystnej dla niego decyzji stwierdzi, że kasta sędziowska przedkłada własne interesy nad dobro państwa i jego mieszkańców.
COVID-19, potraktowany przez Izrael w sposób przypominający wroga zewnętrznego, zmienia państwo żydowskie. Nie wcześniej niż za kilka miesięcy będzie wiadomo, jak głębokie są te przeobrażenia. Czy obywatele pogodzą się ze świadomością stałej inwigilacji przez agentów odpowiedzialnych za walkę z terrorem, nad którymi kontrola polityczna jest zaledwie symboliczna? Jak na nowo ułożą się relacje w ramach instytucji odpowiedzialnych za utrzymanie i funkcjonowanie trójpodziału władzy? W tej sytuacji przedłużający się kryzys polityczny, w czasie którego partie w sposób nieskrępowany debatują nad wszystkimi możliwymi aspektami życia, a sądy niezależnie rozstrzygają spory i orzekają o winie liderów, nawet kosztem kolejnych zawirowań politycznych, nie wydaje się scenariuszem najgorszym.
Jarosław Kociszewski – dziennikarz radiowy i prasowy, reporter, publicysta. Wieloletni korespondent na Bliskim Wschodzie. Ekspert Fundacji Bezpieczeństwa i Rozwoju „Stratpoints”. Współzałożyciel Free Range Productions.
Fot. Israel Police (CC BY-SA 3.0)
Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.