Komentarze
Kultura
Strona główna
Świat
Technologia
Nowocześni luddyści. Czy AI doprowadzi do zastoju cywilizacyjnego?
24 kwietnia 2025
26 lutego 2014
Prywatny mecenat instytucji kultury w Polsce dopiero raczkuje. Warto jednak przyglądać się dobrym praktykom z zagranicy. We Francji na laur dla mecenasa zasługuje Bernard Arnault, koneser sztuki najnowszej i założyciel Fundacji Louis Vuitton dla Twórczości, której spektakularny budynek projektu Franka Gehry’ego zostanie otwarty tej jesieni.
Konsumentom z całego świata Louis Vuitton kojarzy się z luksusowymi torbami i walizkami. Wielu Polaków z niechęcią wspomina zeszłoroczną kampanię reklamową, która towarzyszyła otwarciu pierwszego butiku tej marki w Warszawie. Przed budynkiem domu handlowego „Vitkac” wystawiono wówczas walizkę LV o gigantycznych rozmiarach, która zatarasowała chodnik, a także, w opinii wielu mieszkańców, po prostu oszpeciła Aleje Jerozolimskie. „Ofiarami” tej strategii marketingowej, przez wielu ocenianej jako kiczowata i megalomańska, padli zresztą nie tylko warszawiacy. Podobne dekoracje pojawiły się między innymi ostatnio w Moskwie czy wcześniej w Londynie i Nowym Jorku.
Wspominając nieudaną kampanię reklamową, trudno uwierzyć, że grupa handlowa LVMH, do której należy marka Louis Vuitton, ma spore zasługi w promocji i wspieraniu rozwoju sztuki współczesnej. Wszystko to za sprawą prezesa spółki, Bernarda Arnault’a, konesera i mecenasa sztuki najnowszej, a od niedawna również ojca założyciela Fundacji Louis Vuitton dla Twórczości (Fondation Louis Vuitton pour la Création). To instytucja, która przy odrobinie szczęścia i odpowiednim doborze kuratorów, może wywołać spore zamieszanie we francuskim i europejskim świecie sztuki.
Historię narodzin Fundacji LV można opowiedzieć jak bajkę. Pewnego razu zamożny i ambitny właściciel grupy LVMH wybrał się w podróż do hiszpańskiego Bilbao, gdzie natychmiast uległ urokowi tamtejszego muzeum projektu Franka Gehry’ego. Zakochany bez pamięci w stylu i wyobraźni architekta, odszukał go i od razu zaproponował mu realizację wymarzonego muzeum w stolicy Francji. Zasugerował przy tym, że koszty przedsięwzięcia to kwestia drugorzędna. Gehry, skuszony perspektywą prestiżowej współpracy, bez wahania zaakceptował propozycję Arnault’a. W 2006 roku powołano do życia Fundację, a niecałe dwa lata później rozpoczęto budowę obiektu. Oficjalne otwarcie budynku zaplanowano na przełom września i października 2014 roku. Już teraz paryska publiczność rozmarza się na myśl o cudzie architektury, którym zaowocowało spotkanie biznesmena i architekta, a także o tym, co ów cud pomieści w swoich wnętrzach.
Trudno się nie zgodzić, że budynek Fundacji LVMH – nazywanej tak w skrócie przez Francuzów i media, co doskonale pokazuje, jak ważną pozycję odgrywa jej mecenasa – budzi zachwyt. Wyobraźnia Gehry’ego, nie bez przyczyny wymienianego wśród tak zwanych star-architektów, nie zawiodła i tym razem. Amerykański wizjoner stworzył budowlę o formie lekkiej i płynnej, a zarazem doskonale wpasowującej się w otoczenie. Było to wyzwaniem ze względu na jego specyfikę i historię – mowa bowiem o Jardin d’Acclimatation w słynnym Lasku Bulońskim. Wśród poetyckich porównań, jakich dziełu Gehry’ego nie szczędzą komentatorzy, najczęściej pojawia się metafora majestatycznego statku w morzu drzew lub obłoku „unoszącego się” nad rozłożystym bois de Boulogne.
Budowla przywołuje na myśl powyższe obrazy dzięki misternej konstrukcji. Lekki biały korpus wykonany z materiału, który nosi równie pobudzającą wyobraźnię nazwę Iceberg, został przykryty ośmioma transparentnymi, szklanymi „żaglami”. W środku znajduje się jedenaście przestronnych sali wystawienniczych, przeznaczonych na wystawy czasowe i na ekspozycję stałą, prezentującą prywatną kolekcję Arnault’a, obok François’a Pinault’a najważniejszego we Francji kolekcjonera sztuki współczesnej. Przewidziano też audytorium na czterysta osób i przestrzeń edukacyjną. Jednym z celów działalności Fundacji LVMH jest bowiem prowadzenie badań i szeroko zakrojona edukacja, która ma pozwolić publiczności lepiej poznać i zrozumieć sztukę najnowszą.
Gehry, odpowiedzialny za każdy detal budynku, publicznie deklarował nieustający entuzjazm dla tego projektu oraz gotowość do zaprojektowania „nawet papieru toaletowego” jeśli zostanie o to poproszony. Wydawać by się mogło, że zarówno pod względem estetycznym, jak i funkcjonalnym, niczego nie przeoczono.
Prasa podsyca legendę, w której Gehry, kiedy po raz pierwszy postawił stopę na terenie przyszłej budowy, urzeczony zjawiskowością pejzażu, zaczął cytować Prousta. W tym „momencie olśnienia” należy ponoć upatrywać inspiracji dla ostatecznej formy budynku. Projekt odwołuje się do lekkiej i fantazyjnej architektury pawilonowej dziewiętnastowiecznych ogrodów, zwłaszcza tych konstruowanych w stylu angielskim, z pozostawioną wolno roślinnością, w którą budowle miały się wtopić i stać jej organiczną częścią. Dzięki temu przedsięwzięcie Fundacja LVMH wpisuje się w tradycję paryskiego parku, założonego w 1860 roku na życzenie Napoleona III. Co ciekawe, zbudowany z myślą o dzieciach Jardin d’Acclimatation był też miejscem zabaw małego Marcela Prousta.
Chociaż do otwarcia prywatnego centrum sztuki Bernarda Arnault’a pozostało jeszcze kilka miesięcy, sama Fundacja prężnie funkcjonuje od 2006 roku. Jej działania przyczyniły się do promocji sztuki współczesnej dzięki finansowaniu i współtworzeniu wystaw w największych przestrzeniach wystawienniczych, takich jak Grand Palais czy Centre Pompidou, a także wspieraniu młodych artystów. W ramach Nagrody LVHM dla młodych twórców jest przyznawanych sześciu stypendiów, ostatnio dostali je m.in. obiecujący studenci prestiżowego londyńskiego Central Saint Martins College of Art & Design: Asad Rehman Khan, Nathaniel Christopher Lyles i Mao Usami.
Jednak największym dotychczasowym osiągnieciem fundacji jest Espace Culturel Louis Vuitton – galeria na ostatnim piętrze budynku przy Champs-Elysées. Dla większości klientów i mniej zamożnych turystów, którzy uprawiają głównie window-shopping, jej istnienie pozostaje tajemnicą, chociaż, zupełnie inaczej niż w przypadku wejścia do butiku, jej drzwi nie strzeże ani jeden ochroniarz, a wstęp jest darmowy. Śmiało można jednak powiedzieć, że Espace Culturel LV, przy całym swoim domniemanym egalitaryzmie, zachowuje wszelkie znamiona marki luksusowej. Po wejściu natychmiast trafiamy w ręce uprzejmych i eleganckich hostess, które w wyściełanej czarnym atlasem windzie, będącej sama w sobie artystycznym konceptem, odwożą go na najwyższe piętro i przekazują pod opiekę pracowników galerii.
Niech jednak blichtr nas nie zwiedzie. Galeria zasłużyła sobie na uwagę najbardziej wytrawnych koneserów i krytyków sztuki. Espace Culturel LV organizuje trzy wystawy rocznie i mimo dosyć kameralnej przestrzeni, są to zwykle ekspozycje celne pod względem doboru prac i ujęcia tematu czego przykładem jest choćby niedawna „Scènes Roumaines” prezentująca nową sztukę rumuńską zupełnie nieznaną paryskiemu i światowemu widzowi. Co więcej, galeria oferuje odwiedzającym elegancko wydane kolorowe katalogi wystaw zupełnie za darmo. Polityka funkcjonowania Espace Culturel LV wskazuje wyraźnie, że jej ambicją jest znacznie więcej niż umilenie przerwy w zakupach bogatej klienteli.
Wydaje się, że, po siedmiu latach od założenia, fundacja Bernarda Arnault’a ma wszystko, co niezbędne do odniesienia sukcesu na kulturalnej scenie francuskiej, a być może i międzynarodowej – mocne zaplecze finansowe, zachwycający budynek autorstwa jednego z najlepszych architektów, dobrą i prestiżową lokalizację oraz doskonale rokujący kapitał intelektualny wypracowany przez Espace Culturel LV.
Sen francuskiego miliardera spełni się jesienią. Mimo przejściowych problemów spowodowanych protestami obywatelskimi przeciwko ingerencji w ekosferę historycznego parku wydaje się, że jego realizacja przyszła mu z niezwykłą łatwością. Arnault może więc z dumą i spokojem spoglądać w przyszłość, widząc się w jednym rzędzie z tymi, którzy wpisali na mapę Paryża wielkie instytucje kulturalne, Georgem Pompidou czy Jacques’em Chirac’iem.
Co więcej, po tym jak w 2005 roku jego największy konkurent François Pinault zdecydował o rezygnacji z budowy własnego muzeum sztuki współczesnej na wyspie Seguin, położonej w regionie Ile-de-France, i ostatecznie przeniósł swoje zbiory do weneckiego Palazzo Grassi, na francuskim horyzoncie nie widać żadnego innego prywatnego mecenasa, który mógłby zmierzyć się z Arnaultem. Prezes LVHM mierzy więc wysoko, licząc, że wraz z otwarciem budynku Fundacji nie tylko jeszcze bardziej podniesie popularność swojej marki i zainteresowanie sztuką współczesną, ale i uplasuje sobie miejsce w panteonie francuskiego mecenatu, w ostatnich dekadach zdominowanego głównie przez zamówienia państwowe.
Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.