Kryzysy w Rumunii budzą ciągoty autokratyczne

Rumunia wydaje się podążać nieprzewidywalną ścieżką. Z dala od wartości demokratycznych, zbiorowa psychika zbliża się do iluzorycznej stabilności reżimów autokratycznych.

14 grudnia 2022

Wobec szerzącej się dezinformacji, wzrostu nieufności społeczeństwa do rządu, gwałtownie rosnącej inflacji i słabo rozwiniętego społeczeństwa obywatelskiego, Rumunia zmaga się z wieloma problemami. Pewne szanse na zmianę stwarza niedawno otwarte Euro-Atlantyckie Centrum Odporności. W przyszłym roku Rumunia obejmie prezydencję w Inicjatywie Trójmorza. Czy to wystarczy, aby czuć się bezpiecznie? Czy raczej będzie szukała odpowiedzi w autokracji?

Raport Globsec 2022 Trends wykazał, że 22 proc. respondentów w Rumunii uważa, że Rosja miała prawo do inwazji na Ukrainę, a 26 proc. sądzi, że to Zachód był za nią odpowiedzialny prowokując Rosję. To alarmujące dane.

Ponadto, 73 proc. Rumunów nie uznaje Chin za zagrożenie dla bezpieczeństwa ich kraju. Stanowi to wzrost o 37 punktów procentowych w porównaniu z rokiem 2020 – wówczas 51 proc. „nie wiedziało” lub było niezdecydowanych. Dodatkowo 12 proc. nie było pewnych, jak kraj powinien być usytuowany geopolitycznie.

Wiele tragedii

Ostatnie dwa lata odcisnęły swoje piętno na rumuńskim społeczeństwie. Pandemia COVID-19 tylko pogłębiła nierówności społeczno-ekonomiczne, ponieważ zepsuty i dysfunkcyjny system opieki zdrowotnej musiał stawić czoła globalnemu wyzwaniu. I Rumunia nadal ma drugi najniższy wskaźnik szczepień w UE.

W 2022 r., kiedy kraj dopiero wychodził z tej trudnej sytuacji, natknął się na kolejne: inwazja Rosji na Ukrainę, poczucie paniki i braku bezpieczeństwa wśród obywateli. Następujące po niej kryzysy: zagrożenie brakiem energii, problemy z łańcuchem dostaw, inflacja i kryzys gospodarczy, sprawiły, że przyszłość jawiła się jako, mówiąc wprost, tragiczna.

Wszystkie te nieszczęścia miały miejsce na tle ostrego instytucjonalnego chaosu i niestabilności, z politycznymi waśniami i niezręcznymi próbami zarządzania funduszami unijnymi, które Rumunia otrzyma z planu odbudowy i odporności (prawie 30 miliardów euro w dotacjach i pożyczkach) oraz coraz bardziej donośnymi głosami skrajnej prawicy, które nabierają siły w rumuńskiej sferze publicznej.

Tymczasem w krajach regionu sprawy wyglądają inaczej. Polska przyjęła rekordową liczbę ukraińskich uchodźców (5,4 mln) i przekazuje na pomoc dla nich wsparcie finansowe o wartości 1 proc. swojego PKB (5,3 mld dolarów).

Ukraina i Republika Mołdowy są obecnie oficjalnymi krajami kandydującymi do UE. I nawet jeśli czeka je długa droga, okazały się niezwykle odporne w obliczu rosyjskiej agresji i pokazały, że są kierowane przez taktownych przywódców: Wołodymyr Zełenski i Maia Sandu należą do najbardziej godnych zaufania w regionie. Sandu cieszy się wysokim poparciem Rumunów (38 proc.), Zełenski zajmuje trzecie miejsce (25 proc.), podczas gdy prezydent Rumunii – Klaus Iohannis, osiąga wynik zaledwie 15 proc.

Realia współczesnej Rumunii mogą okazać się problematyczne dla przyszłej spójności demokratycznej Europy Środkowo-Wschodniej, ponieważ region ten wciąż składa się z niedostatecznie rozwiniętego zrozumienia tego, co wiążą ze sobą liberalne struktury rządzenia w odniesieniu do procesów demokratycznych.

Może to mieć również szersze implikacje, gdy spojrzymy na dynamiczną ewolucję narracji antyestablishmentowych, kierowanych przez prawicowe, skrajnie prawicowe, nacjonalistyczne i antyunijne czy antyzachodnie podmioty, które stają się ugruntowanymi, a nawet „głównymi” głosami w Rumunii, a także poza nią.

Nieufność wobec liberalnego porządku

Obecnie, z wojną u bram, inflacją sięgającą zenitu, rosnącą nieufnością społeczeństwa do klasy politycznej i coraz bardziej wpływową partią skrajnie prawicową w parlamencie, Rumunia przeżywa jeden z najbardziej niestabilnych okresów od czasu upadku komunizmu w 1989 r.

Raport Globsec wykazał, że „Rumunia jest jedynym krajem w regionie, w którym spadło poparcie dla zachodniej orientacji geopolitycznej – z 43 do 27 proc. w ostatnim roku, a także jedynym badanym krajem, w którym spadło zadowolenie z demokracji – z 30 do 23 proc.”. Otwartość na autorytarnego przywódcę, na poziomie 60 proc., również pozostaje najwyższa w regionie.

Od listopada 2021 r. w Rumunii premierem jest były generał. Cristian Preda, dziekan Wydziału Nauk Politycznych na Uniwersytecie w Bukareszcie, stwierdza, że obywatele są zbyt „zaślepieni codziennymi zmaganiami i skutkami pandemii, aby zdać sobie sprawę z wagi zmiany rejestru cywilnego na wojskowy” w rządzie. „Większość jest już tak zdezorientowana przez to, co działo się na froncie politycznym, że po prostu już ich to nie obchodzi” – dodaje profesor.

Gdy kryzysy osadzone są na fundamencie chaotycznych działań politycznych, apatia obywateli może być zrozumiała, a często nawet uzasadniona.

W ubiegłym roku instytucjami cieszącymi się największym zaufaniem obywateli były: armia (67,23 proc.), Akademia Rumuńska (64,7 proc.) i Kościół (62,4 proc.). Na końcu listy znalazły się: policja (44 proc.), prasa (20,4 proc.), prezydent (14,6 proc.), parlament (14 proc.) i rząd (13,4 proc.).

Obraz mediów jest jeszcze gorszy niż pokazują to badania opinii publicznej. W ostatnich latach wybuchło wiele afer o nadużycia własności intelektualnej w najwyższych sferach: wysocy rangą dygnitarze, ministrowie, byli premierzy, a nawet obecny premier, zostali uznani za winnych popełnienia plagiatów części swoich prac doktorskich. Telewizja otrzymuje od partii politycznych duże pieniądze z budżetu państwa. Jak wykazało jedno z niezależnych dochodzeń, to sposób na utrzymanie mediów w ryzach.

Jednocześnie społeczeństwo obywatelskie, jest zbyt słabe, aby wprowadzić znaczące zmiany na forum publicznym. Frekwencja wyborcza podczas ostatnich wyborów parlamentarnych w Rumunii, w 2020 r., wyniosła 31,84 proc. – mniej niż w poprzednich trzech.

Ten poziom politycznej apatii ma miejsce na tle niżu demograficznego, napędzanego również ciągłym exodusem. W ciągu ostatnich 30 lat Rumunia doświadczyła ogromnego spadku liczby ludności: w kraju mieszka o 4 miliony osób mniej niż w 1990 r., a od czasu przystąpienia do UE w 2007 r. ponad 3 miliony Rumunów mieszkających w innych krajach UE opuściło kraj.

W obliczu zbliżających się wyborów parlamentarnych i prezydenckich, które odbędą się w 2024 r., Rumunia będzie musiała zmierzyć się ze skrajnie prawicowymi wyzwaniami dla elit politycznych. Miejmy nadzieję, że będą one na tyle odporne instytucjonalnie i strukturalnie, by w razie potrzeby przyjąć uderzenie.

_

Malina Mindrutescu – stypendystka programu Marcina Król w Visegrad Insight. Dziennikarka i analityk polityczny. Zajmuje się polityką zagraniczną, biznesem, relacjami transatlantyckimi i regionem Morza Czarnego.

Artykuł powstał w ramach programu współpracy pomiędzy głównymi tytułami prasowymi w Europie Środkowej prowadzonego przez Visegrad Insight w Fundacji Res Publica. Wersja anglojęzyczna ukazała się w Visegrad Insight.

Fot. Stefano Zocca / Unsplash.

Dajemy do myślenia

Analizy i publicystyka od ludzi dla ludzi. Wesprzyj niezależne polskie media.